Z Jerzym Janem Połońskim, zastępcą dyrektora ds. artystycznych Teatru Miejskiego w Gliwicach, rozmawia Małgorzata Lichecka.
Półtora roku z dwóch lat pana pracy w Gliwicach to pandemiczne zamknięcie. Scena odnalazła się w tym czasie? 

Faktycznie. Zaczyna się właśnie trzeci sezon mojej pracy w Gliwicach. Można zacząć pewne rzeczy podsumowywać. Z drugiej strony ciężko to robić w połowie drogi, tym bardziej że nie był to normalny teatralny czas. Część repertuarowych decyzji wynikała z zamknięcia teatru. Jedne projekty zostały przyśpieszone, inne przełożono, były plany, z których musieliśmy zrezygnować. 

To spowodowało pojawienie się w naszej ofercie spektakli stricte internetowych „Białoruś obrażona” Kuriejczika czy „Ufo” Wyrypajewa. Scena dziecięca ,praktycznie z dnia na dzień, przestała istnieć i nawet gdy skończył się lockdown, obowiązywały ograniczenia widowni, jak i obostrzenia zakazujące wyjść ze szkoły czy przedszkoli. Stan polskiego teatru dobrze oddaje porównanie do zderzenia Titanica z górą lodową: robimy wszystko by, pod względem artystycznym, mentalnym i finansowym, nie zatonąć. Titanic zatonął – my walczymy.

Programowo stawia pan na klasykę – „Amadeusz”, Ożenek, „Pokojówki” Geneta oraz „Kartoteka” Tadeusza Różewicza - po raz pierwszy od premiery studenckiej, wystawiona na profesjonalnej scenie teatralnej w Gliwicach.

Budując plany repertuarowe ustaliliśmy z dyrektorem Grzegorzem Krawczykiem pewien klucz. I tak, co roku, na Dużej Scenie, prezentujemy spektakl komediowy - w 2019 była „Plotka” Francisa Vebera, w 2021 roku „Ożenek” Mikołaja Gogola. Początkowo planowaliśmy premierę farsy „Wszystko w rodzinie” Raya Cooneya w reżyserii Giovannego Castellanosa. Niestety, w trakcie prób Giovanni zmarł na Covid, i zostaliśmy zmuszeni do zawieszenia produkcji. Kolejnym ważnym elementem kształtowania repertuaru są tytuły „filmowe”. 
Chcemy, by jeden w sezonie był reinterpretacją klasyki filmowej. Zresztą wiele najlepszych scenariuszy filmowych to teksty dramatyczne przełożone na język filmu, tak jak „Dwunastu gniewnych ludźmi”, „Plotka” czy „Amadeusz”. W tym nurcie pojawiać się będą również nowe odczytania współczesnego dramatu amerykańskiego.
Wyjątkowo zależy nam na prapremierowych tekstach napisanych w oparciu o historie lokalne, gliwickie, specjalnie dla naszego teatru. Pierwszym takim spektaklem był „Najmrodzki czyli dawno temu w Gliwicach” Michała Siegoczyńskiego. W sezonie 2019/20 zrealizowaliśmy inspirowany historią gliwickich wampirów autorski spektakl „Wpuść mnie. Dokądkolwiek pójdziemy, będzie szedł za nam” Agaty Biziuk w reżyserii autorki. W sezonie 2020/21 był to „Powrót” Beniamina Bukowskiego i Michała Zdunika. 

W tym planujemy prapremierę sztuki Przemysława Pilarskiego, opartej na bestsellerowej książce Johna Sacka „Oko za oko”. Podam pełny tytuł, bo oddaje ducha tego, o czym chcemy, scenicznie, z widzem rozmawiać: „Dziki Wschód. Nieprawdopodobna, lecz do bólu prawdziwa opowieść o krzywdzie i zemście, nienawiści i odpuszczeniu, o woli życia i pogoni za szczęściem; opowieść o Loli, więźniarce Auschwitz, która po wojnie urządziła Niemcom piekło”.

Lola Potok. Komendantka gliwickiego więzienia tuż po wojnie, w 1945 roku. 

Tak. Reżyseruję ten spektakl.

Bardzo trudny i ważny temat. Trudny z powodów światopoglądowo – politycznych... 
To jest nasza historia. Gliwic, Polski, Polaków, Żydów, Niemców… Historia przez wiele lat przemilczana, a nawet częściowo wyparta z pamięci i świadomości ludzi. Ja wychowałem się na Śląsku, a o obozie dla Niemców w Świętochłowicach dowiedziałem się stosunkowo niedawno. Trzeba o tym mówić i w każdej takiej historii szukać człowieka.

Intrygują mnie „Pokojówki” Jeana Geneta. To studium zła, uwikłania, niemocy. 

Kolejny niełatwy temat i bardzo wymagający tekst, ale wpisujący się w politykę programową Małej Sceny. W związku z tym, że gramy na niej dużo mniej spektakli dla dzieci, stała się miejscem prezentacji kameralnych dramatów, opowieści podnoszących ważne kwestie społeczne, polityczne, historyczne, takim forum dyskusyjnym z widzem. Trzy lata temu było to „Tchnienie” Duncana Macmillana - jego fabuła krąży wokół świadomości/nieświadomości ekologicznej, tego, co robimy ze swoim życiem w dobie katastrofy klimatycznej. W 2021 „Powrót”, dotykający mocnych, skomplikowanych, zawikłanych i nie do końca czytelnych relacji rodzinnych. 

4 września zapraszamy na „Pokojówki”. Arcydzieło dramaturgii światowej. Zanurzamy się w meandry ludzkiej psychiki, pokazujemy złożoność zła, skupiamy się na różnych osobowościach, bo w każdym z nas mieszka biały i czarny wilk, i tylko od nas zależy, którego karmimy. W tym kameralnym dramacie zadajemy też pytanie: czy są sytuacje, w których jedynym wyjściem jest śmierć?

Różewicz znowu w Gliwicach. 9 października premiera „Kartoteki” w reżyserii Pawła Szkotaka. 
To najważniejsza premiera nadchodzącego sezonu wystawiona z okazji 100-lecia narodzin Różewicza w trwającym Roku Różewicza. Zobaczymy prawie cały zespół artystyczny wraz z naszymi dwiema nowymi zespołowymi aktorkami : Aleksandrą Wojtysiak oraz Jolantą Olszewską. W głównej roli Bohatera - Przemysław Chojęta. Tydzień później – 17 października, premiera sztuki „Całe życie” – autorstwa pochodzącej z Gliwic poetki i dramaturżki, Joanny Oparek. To będzie równocześnie jej reżyserski debiut. W spektaklu zagrają aktorzy Teatru Miejskiego w Gliwicach: Antonia Federowicz, Aleksandra Maj i Maciej Piasny oraz gościnnie - też gliwiczanin, znany i ceniony aktor warszawskiego Teatru Narodowego, Tomasz Borkowski. Jeśli nie uratujemy się od zamknięcia, zaplanowaliśmy kolejne działania internetowe (dwie premiery i słuchowisko). 

Jeśli uda się działać bez przeszkód, to do końca sezonu, czyli do czerwca 2022, jeszcze kilka premier. Na Małej Scenie „Mity greckie”, w marcu na Dużej Scenie prapremiera polska współczesnego dramatu amerykańskiego, ale na razie więcej szczegółów zdradzić nie możemy… W maju 2022 roku – przeniesiona premiera farsy „Wszystko w rodzinie” w reżyserii Andrzeja Neumanna – aktora, reżysera i dyrektora warszawskiego Teatru Kwadrat.

Wróćmy jeszcze do „Pokojówek” Jeana Geneta. To bardzo ważna sztuka, mimo że napisana dość dawno temu, zadziwiająco aktualna … Dziś przecież też udajemy, zmieniamy się, odgrywamy role, podrasowujemy wizerunek. Wystarczy zajrzeć w social media. 

Tekst ma siedemdziesiąt lat, zatem trochę się pozmieniało... ale to, o czym pani mówi – udawanie kogoś kim się nie jest, szczególnie w świecie social mediów, jest powszechne. Wszyscy chowają się za jakieś maski. W spektaklu nieco odeszliśmy od oryginału: Pani, grana przez Igę Kirę Bancewicz, jest lalką, alter ego jednej z sióstr. Nie do końca wiadomo czy to postać realna. Inspiracją do powstania dramatu była słynna kryminalna sprawa sióstr Papin, morderczyń swojej pracodawczyni i jej córki. Ona zainspirowała autora do zagłębienia się w najczarniejsze zakątki ludzkiej duszy. Sam zresztą dużą część swojego życia spędził w więzieniach jako recydywista. Próbujemy jego śladem wejść w zagmatwaną ludzką psychikę, pokręconą do maksimum, rozdwojoną, niespójną. „Pokojówki” to na pewno spektakl dla koneserów, zmuszający do zastanowienia się, co tak naprawdę kryje się w nas, ale także otwierający szerokie pole do rozmów i interpretacji. Zapraszam na „Pokojówki”. Będzie o czym mówić i o co się spierać.

Lola Potok nie jest fikcyjną postacią, ale jak najbardziej realną. Jej odkrywcą był John Sack – zmarły w 2004 roku amerykański dziennikarz piszący dla Harper’s , Atlantic , Esquire i The New Yorkera. 

Przemek Pilarski dostał od nas tę powieść, reporterską opowieść ukazującą klimat i historię Gliwic tuż po zakończeniu wojny. Oczywiście książka jest jedynie inspiracją, a sztuka Pilarskiego to literacka fikcja. Bardzo pięknie pisze Sack w przedmowie do swojej książki: zanim zaczniemy oceniać tych ludzi, musimy pamiętać co sami przeżyli. I nie jest to usprawiedliwienie. Po prostu Sack stawia pytanie o to, jakbyśmy, pani czy też ja, zachowali się w tak ekstremalnych sytuacjach. Nie wiemy tego, bo trudno nam sobie siebie wyobrazić …

Skąd „Dziki Wschód” w tytule sztuki? 

To nawiązanie do Dzikiego Zachodu. W filmie „Prawo i pięść” z wybitną rolą Gustawa Holoubka był nim Dolny Śląsk, a my w 1945 roku mieliśmy w Gliwicach taki Dziki Wschód. Przemek Pilarski skupia się na problemie, ale nie stara się go wyolbrzymiać czy też traumatyzować.

Rozbraja go.

Próbuje. Formą, humorem i unikając dosłowności. Zostawia nam szansę do wewnętrznego przeżywania tego spektaklu. Bo Lola Potok, tak jak i siostry Papin mogą być w każdym z nas. A Teatr to miejsce, w którym siebie możemy zobaczyć najdokładniej.

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj