Z Pawłem Cieplińskim, dyrektorem Centrum Kultury Victoria, rozmawia Małgorzata Lichecka.

Victoria to jeszcze na papierze, czy już w rzeczywistości? 
Rzeczywiście papieru było mnóstwo, zwłaszcza w grudniu, kiedy praktycznie całą dokumentację, regulaminy, procedury, należało stworzyć od zera. Ale już wtedy nie brakowało konkretnej pracy- dziesiątki spotkań, planowanie, rozmowy kwalifikacyjne. Przywitaliśmy z mieszkańcami w lutym, i mamy za sobą kilka wydarzeń – Walentynki i dwa koncerty, a z naszym wsparciem trwa całoroczny festiwal Zaczarowany mikrofon. Kalendarz marcowy i kwietniowy już wypełniony, zespół w 95 procentach kompletny, pracujemy pełną parą. Zatem, na pewno nie jesteśmy na papierze, a bardzo, bardzo realnie.

W ubiegłorocznym wywiadzie dla „Nowin” mówił pan o budowaniu zespołu. To bardzo istotna kwestia, a pan położył mocny akcent na konkursy. Czy tak się faktycznie stało? 
Victorię wzmocniła bardzo konkretna grupa osób z dużym doświadczeniem, dotąd pracujących w innych gliwickich instytucjach kultury - Teatrze Miejskim, bibliotece, MDK -u, także w urzędzie miejskim. Pod koniec grudnia ogłosiliśmy nabory na stanowiska merytoryczne. I, co cieszy, wpłynęło bardzo dużo propozycji, bo ponad 30. Są to osoby z doświadczeniem, pracujące w dużych instytucjach kultury, także spoza Gliwic.
Skupiam się na zespole, bo instytucja kultury to przede wszystkim ludzie – bardzo dużo zależy od ich kompetencji, pasji, od ich zaangażowania. Ufam, że takich ludzi ma pan wokół siebie.
Takich starałem się wybrać. Wierzę, że się udało. Patrząc oczywiście pod kątem profilu instytucji, a może nawet bardziej docelowego odbiorcy. Wśród nich są osoby, które postanowiły zrezygnować z dotychczasowej pracy, bo widzą duży potencjał dla swojego rozwoju, a co najważniejsze kultury w Gliwicach.

Program działania Victorii nieco się zapewne zweryfikował. 
W pierwszej kolejności tak planujemy naszą pracę by nadać wydarzeniom indywidualny charakter. Chodzi o imprezy miejskie, na przykład Festiwal Miasta, Majówka czy Noc Świętojańska. Tu mamy największe pole do popisu, bo są one w otwartej formule, którą wypełniamy. Współpracujemy ze stowarzyszeniami mając na uwadze potrzebę różnorodności. Staramy się niczego nie narzucać, ale w kolejnych latach, mam taką nadzieję, przekonamy osoby zatwierdzające nasz budżet, a będziemy o nim rozmawiać w czerwcu, że aspektu autorskiego musi być w pracy Victorii najwięcej. Nasz repertuar chcemy wypełniać naszymi pomysłami - podkreślam to od samego początku. Jesteśmy również otwarci na koncepcje, osoby, instytucje, pasujące do tego pomysłu. Zresztą to się już dzieje, a mówiąc wprost - chcemy spajać wydarzenia w jednorodny program, nie przypisując sobie, broń Boże, chęci zawłaszczania tych działań, bardziej dając w pakiecie wspólną pomoc merytoryczną czy promocyjną.

Czyli Victoria będzie takim kulturalny hubem? 
Takie jest założenie. Musimy dać sobie troszkę czasu, bo bycie hubem, także informacyjnym, to również wyzwania technologiczne. Na razie posługujemy się podstawową stroną internetową Ckvictoria.pl i mediami społecznościowymi. Ale chcemy ją rozbudować. Naszym zadaniem jest też stworzenie Centrum Informacji Kulturalnej niejako od nowa, bardzo dobrze merytorycznie przemyślanego. Będzie ono w bardzo dobrej lokalizacji - w budowanym właśnie Centrum Przesiadkowym.

Aleja Przyjaźni jako żywa ulica, Rynek Kultury oraz Ruiny i ich rewitalizacja a nawet rozbudowa – to ważne punkty pana programu. Nadal aktualne? 
Będziemy się o nie starać. Bardzo. Mamy świadomość, że Ruiny są miejską przestrzenią wymagającą wielu różnych pozwoleń. Zresztą uchwała rady miasta z marca tego roku, ułatwi nam działanie. Dlatego już teraz chcemy zaplanować kilka wydarzeń tak, by aleja stała się miejscem, w którym nawet tylko spacerując, można stać się uczestnikiem wydarzeń kulturalnych. W kalendarzu Victorii jest już kilka realizowanych w tej przestrzeni. Jednym z nich jest, przygotowywany w kooperacji z innymi miastami, projekt związany z postacią Edyty Stein. Rok 2022 będzie również początkiem koncepcyjnego myślenia o zagospodarowaniu Ruin, chodzi o granty związane z ich rewitalizacją. Teraz staramy się o grant na prace koncepcyjne i chcemy w tym zakresie współpracować z Politechniką Śląską. W planach – niezależny budynek w sąsiedztwie Ruin. Na całość warto ogłosić konkurs architektoniczny.

A jak ze sprawami własnościowymi? Ruiny pozostają w gestii Teatru Miejskiego, które obiekt dzierżawi od miasta. Czy to przeszkoda, na przykład w pozyskiwaniu grantów? 
Nie, bo pracujemy pod jednym dachem. Ale liczą się nie kwestie własnościowe, a podatkowe – nie ma w tej chwili potrzeby by Ruiny przeszły całkowicie pod Centrum Kultury Victoria. Musi zakończyć się umowa miasta z teatrem, a stanie się to za trzy lata. Mamy też drugie ważne miejsce w gestii CKV – scenę Bojków, świetnie wyposażoną. I chcemy ją w tym roku rozruszać. Planujemy duże wydarzenia – koncerty, ale też nie zapominamy o lokalnej społeczności. A mówię o tym dlatego, że tam, 17 marca, organizujemy dzień św. Patryka. Usłyszymy i zobaczy grupę folkową Sąsiedzi, która w Gliwicach zaczynała. Już rozpoczęliśmy rozmowy z muzykami bluesowymi i planujemy koncert – podziękowanie za działalność charytatywną na rzecz uchodźców. Odbędzie się 25 marca, a usłyszymy między innymi Kajetana Drozda. 2 kwietnia występ solowy Czesława Mozila, 8 kwietnia Pablopavo i Ludziki. A latem będziemy mogli zaprosić gliwiczan, i nie tylko, na wiele ciekawych wydarzeń, między innymi duży plenerowy koncert.

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj