Nie mają racji ci, którzy narzekają, że nic się w Gliwicach „w kulturze” nie dzieje. 
Wciąż młoda, bo ledwie czteroletnia, scena dramatyczna, czyli Teatr Miejski w Gliwicach, zmieniła dyrektora artystycznego. Odpadł Łukasz Czuj, który budował teatr od zera, w ciągu trzech sezonów stworzył dobry, zgrany zespół, wypuścił w świat kilkanaście spektakli, borykał się z niechętną widownią, która z sezonu na sezon patrzyła jednak łaskawszym okiem. Snuł też wizje. 

Ale dyrektor Grzegorz Krawczyk miał inne plany. Panowie pożegnali się w czerwcu 2019 r. w nieco stęchłej atmosferze, którą rozjaśnił wielki triumf „Najmrodzkiego, czyli dawno temu w Gliwicach”. Sztuka napisana przez Michała Siegoczyńskiego specjalnie dla gliwickiego teatru, otrzymała Grand Prix w Ogólnopolskim Konkursie Na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. 

Od września 2019 r. nowym dyrektorem artystycznym w TMG jest Jerzy Jan Połoński – jego teatr jest mniej eksperymentalny, on sam stawia na sprawdzone marki (widzieliśmy już i komedię – „Plotka”, i dramat sądowy – „Dwunastu gniewnych ludzi”, przed nami premiera „Tuwima dla dorosłych”). 

Gliwickie muzeum ugruntowuje swoją pozycję w regionie i  Polsce. Cieszy ożywienie Czytelni Sztuki, jako przestrzeni do prezentacji fotografii nieoczywistej, artystycznej, eksperymentalnej. 

Mieliśmy tu w 2019 plejadę gwiazd: Wojciecha Prażmowskiego, Lorezno Castorego z rezydencją artystyczną i publikacją „Land/Ziemia”, nagradzaną na międzynarodowych targach i konkursach, przypomniano twórczość fotograficzną Władysława Hasiora, wreszcie powiększyły się, dzięki ministerialnej dotacji, zbiory działu fotografii artystycznej – ich zakupu dokonano w ramach projektu „Nowe widzenie Śląska”. 

Końcówka roku okazała się dla muzeum szczególnie łaskawa – otrzymało bowiem nominację do nagrody EMYA 2020 (najbardziej prestiżowe wyróżnienie przyznawane muzeom europejskim) za zorganizowanie i prowadzenie Domu Pamięci Żydów Górnośląskich.

Duże markowe festiwale: PalmJazz, Filharmonia, All`Improvviso, Gliwicki Festiwal Bachowski, Międzynarodowy Gliwicki Festiwal Gitarowy czy Ulicznicy – mają się dobrze, świętują jubileusze, ale też ich dyrektorzy muszą się zastanowić nad nowym otwarciem, bo widzowie stają się coraz bardziej wybredni. 

Na koniec o deficytach: brakuje w Gliwicach (piszę o tym od lat) dobrej miejskiej galerii. Prywatne – Esta i Brama oraz lokalny ZPAP to za mało na miasto z intelektualnymi ambicjami. Marzy mi się również przestrzeń do literackiego dyskursu i choć lukę tę wypełnia Klub Książki Kobiecej, widziałabym w Gliwicach kawiarnię literacką. I to nie jedną. Żeby nie musieć jechać do Chorzowa, Katowic czy Krakowa.  
 
Małgorzata Lichecka 
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj