Gdy tonął 15-latek, jego tragedii przyglądali się świadkowie. Byli w kapokach, pływali na rowerkach. Nikt nie rzucił się na ratunek, a po pomoc zadzwoniła tylko jedna osoba. Było już za późno. 
W czwartek, 8 sierpnia, grupa nastolatków wybrała się nad jezioro w Czechowicach. Podczas wypoczynku, około godziny 17.00, trzech chłopców postanowiło popływać, zaś pozostałe trzy osoby zostały na brzegu. 

Koledzy zamierzali przepłynąć jezioro wpław. Mieli się też ścigać, a wcześniej założyć, kto będzie pierwszy – tej informacji nie potwierdza jednak oficjalnie policja.

Dwóch pływaków dopłynęło już do brzegu, gdy trzeci, zostawszy w tyle, zaczął krzyczeć, że tonie. Chłopak szybko zniknął pod wodą.  

Tragiczna scena rozegrała się zaledwie kilka metrów od brzegu. Zastanawiające, że nikt nie próbował tonącego ratować, mimo że w tym miejscu przebywały osoby w kapokach, na rowerkach pływackich. Tylko jedna kobieta zadzwoniła na policję i zgłosiła, że przed chwilą ktoś topił się w jeziorze.

- To zachowanie dziwi. Tym bardziej że niedawno, w tym samym miejscu, omal nie doszło do utonięcia, ale wtedy wszystko zakończyło się szczęśliwie właśnie dlatego, że zareagowali postronni świadkowie – komentuje sierżant sztabowy Krzysztof Pochwatka z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach.

Pochwatka mówi o zdarzeniu z pierwszej niedzieli sierpnia. Pływający rowerkiem po czechowickim akwenie mężczyzna w pewnym momencie zasłabł i wpadł do wody. Ludzie szybko podjęli akcję ratowniczą, powiadamiając jednocześnie odpowiednie służby. To właśnie świadkowie wyciągnęli i uratowali tonącego. 

Tymczasem ciało 15-latka wydobył z wody dopiero płetwonurek. Znajomi ofiary, młodzi mieszkańcy Gliwic i Zabrza, byli trzeźwi. Młodzież przebywała i kąpała się w miejscu niestrzeżonym przez ratowników. 

Minęły zaledwie dwa dni, a w tym samym jeziorze doszło do kolejnego utonięcia. Tym razem ofiarą był 33-letni zabrzanin. Wraz z dwoma krewnymi przyjechał do Czechowic w sobotę, 10 sierpnia. On także, jak młodzi ludzie w czwartek, postanowił przepłynąć jezioro wpław. 

- Mężczyzna ryzyko podjął sam. I tym razem do zdarzenia doszło w miejscu niestrzeżonym – dodaje Pochwatka.

Zabrzanin przez jakiś czas był widoczny z brzegu, nagle zniknął. Gdy nie wracał, jego krewny powiadomił służby. Na miejsce przyjechali nurkowie ze straży pożarnej i przeszukali jezioro za pomocą sonaru. Ciało znaleźli dopiero po trzech godzinach, około 50 metrów od brzegu.

Jak się dowiedzieliśmy, w tle tej historii był alkohol. Miały go we krwi osoby, które zostały na brzegu. U jednej z nich badanie wykazało ponad promil, u drugiej ilość wskazującą jedynie na spożycie.  

Od początku tego roku doszło w naszym rejonie do trzech utonięć. Pierwsze miało miejsce 11 czerwca, także w Czechowicach, a ofiarą był 21-latek. Młody mężczyzna wypoczywał nad jeziorem z koleżanką i siostrzenicą, wszyscy pływali z materacem, byli trzeźwi. W pewnym momencie 21-latek zniknął pod wodą i już się nie wynurzył. Jego towarzyszki próbowały go odnaleźć, ale bezskutecznie. Ciało wydobyli dopiero po przeszukaniu akwenu strażacy. Akcja trwała kilkadziesiąt minut.

Choć policja apeluje o bezpieczeństwo nad wodą co roku podczas sezonu, ofiar nie brakuje. Przypominamy więc najważniejsze zasady. 

    Nie wchodźmy do wody po wypiciu alkoholu (najczęściej toną osoby pijane).
   • Nie przeceniajmy swoich umiejętności - nawet wybitnemu pływakowi może przydarzyć się skurcz lub inna nieprzewidziana sytuacja, mogąca doprowadzić do tragedii.
   • Nie wchodźmy do wody bezpośrednio po opalaniu – może to grozić szokiem termicznym lub utratą przytomności.
    • W wodzie przebywajmy w grupie, nie przepływajmy akwenu, nie wypływajmy na głęboką wodę bez asekuracji.
    • Gdy na kąpielisku wywieszono czerwoną flagę lub flagi nie ma w ogóle, kąpiel jest zabroniona.
    • Dzieci zawsze muszą kąpać się pod opieką dorosłych.

Doświadczenie ostatnich dni uczy, że najlepiej kąpać się wyłącznie w miejscach oznakowanych, podczas dyżurów ratowników. Wówczas, kiedy pływak tonie, prawdopodobieństwo jego uratowania jest dużo większe. Poza tym kąpieliska dzikie mają nieznane dno czy głębokość – wtedy o tragedię nietrudno.

- Pamiętajmy jednak, że nawet gdy nad bezpieczeństwem czuwają wykwalifikowani ratownicy czy policjanci, to do nas samych należy zadbanie o siebie. Tragiczne zdarzenia na kąpieliskach często spowodowane są nieodpowiedzialnością – przypomina sierżant Pochwatka. I apeluje, by przestrzegać regulaminu, stosować się do zaleceń ratowników i nie bagatelizować wydawanych przez nich ostrzeżeń. 

(sława)

FOTO: Czechowice, zdjęcie poglądowe
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj