Karolina Kułakowska (31 l.) z Rachowic w gminie Sośnicowice to przykład osoby, której talent rozwinął się dopiero z osiągnięciem pełnoletniości. I nie wiedzieć czemu tak późno, bo dorastała w środowisku plastyków amatorów. – Tato zajmuje się malarstwem, dziadek również, ale sztuka zafascynowała mnie dopiero w szkole średniej, W podstawówce nikt z nauczycieli nie potrafił wzbudzić we mnie miłości do niej, odkryć mojego talentu.
Zamiast do liceum plastycznego poszła więc tam, gdzie koleżanka – do technikum ekonomicznego.
- Nudy tam były straszne, więc jak wracałam do domu, szukałam jakiejś odskoczni i zaczęłam szkicować – wspomina. – Na początek były to portrety celebrytów kopiowane ze zdjęć. Pokazałam koleżankom. Spodobały się. Pytały, czy przypadkiem nie pomyliłam szkół i nie powinnam iść do liceum plastycznego. Zmotywowało mnie to do pracy. Dodatkowego kopa dała mi opinia pewnej dziewczyny, którą poznałam przez internet. Marysia studiowała grafikę. Powiedziała, że widzi we mnie i moich pracach potencjał i stwierdziła, że powinnam pójść na studia artystyczne. 

Nie posłuchała. Wybrała roczne studium architektury wnętrz, bo – jak mówi – urządzanie i projektowanie przestrzeni też ją interesuje. 
– Przedmioty inżynierskie gorzej mi szły, za to artystyczne zupełnie dobrze – opowiada. – To był chyba ten ostateczny impuls, żeby rozpocząć edukację w kierunku, który mnie najbardziej pociągał.  W Cieszynie skończyłam zaocznie studia artystyczne. Początki nie były łatwe. Większość moich koleżanek i kolegów z roku miała za sobą licea plastyczne, bagaż wiedzy i doświadczeń. Ja wszystkiego uczyłam się od początku i nadrabiałam stracony czas. Kompozycja, mieszanie barw... Od razu rzucała się moja oszczędność w doborze kolorów.
   
Dzisiaj z tamtej nieco wycofanej studentki niewiele zostało. Uwielbia malować portrety, w tym autoportrety, bo te są formą autoanalizy. – Pozwalają zastanowić się nad sobą – dowodzi. – To wyraz fascynacji psychologią, człowiekiem. Stosuję przy tym technikę kolażu.   
Drugi nurt, któremu poświęca się moja rozmówczyni, to malarstwo abstrakcyjne. Stworzyła nawet specjalny cykl: sześć pór roku. Chociaż każda przypisany ma podobny motyw przewodni, odróżnia je inny kolor, odmienna faktura malarska. No i zastosowanie formatu horyzontalnego, sugerującego jakiś pejzaż, ale tak naprawdę pozbawionego czegoś prawdziwego.

Jak każdy artysta pani Karolina chciałaby szerzej zaistnieć. Miała już swoje wystawy we Wrocławiu i Kędzierzynie. W Rachowicach ledwo kojarzą, że mają za sąsiadkę utalentowaną malarkę.
Malarkę i poetkę, bo moja rozmówczyni pisze również wiersze. Na stole leży jej debiutancki zeszyt zatytułowany „Puste muzea”, wydany przez szczeciński Zaułek Wydawniczy „Pomyłka”, a nagrodzony w konkursie im. Kazimiery Iłłakowiczówny w Poznaniu na najlepszy debiut poetycki roku. Sporo w nim erotyków, osobistych wierszy, ale też takich, które nawiązują do malarstwa.

- To inny rodzaj sztuki. Malarstwo jest sztuką obrazu, wiersz – słowa – mówi Kułakowska. – Pisać również zaczęłam w szkole średniej. Najpierw były to zupełnie nieudane wierszyki do pamiętnika, totalna amatorszczyzna.  Zaczęłam pokazywać je innym. Modne były fora internetowe, na których można było się pokazać. Kilka osób sprowadziło mnie na ziemię. Zaczęłam pracować nad warsztatem i tematyką. Z czasem moja twórczość stała się bardziej dojrzała. Drugi tomik poezji, w którym sporo o przemijaniu, jest już w druku, pracuję nad trzecim, inspirowanym filmem.

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj