Mieszkańcy nie chcą już oglądać koszmarnych wypadków ze swoich okien, nie chcą, by ginęli ludzie i nie chcą się bać o idące chodnikiem dzieci.
Fotoradar zamiast krzyży oznacza bezpieczeństwo zamiast wypadków. Na razie są tylko krzyże – jeden postawiony po śmierci motocyklisty, drugi upamiętniający zmarłą tragicznie rowerzystkę. Mieszkańcy nie chcą już oglądać koszmarnych wypadków ze swoich okien, nie chcą, by ginęli ludzie i nie chcą się bać o idące chodnikiem dzieci.

Mowa o ludziach z Sośnicowic, tych z ulicy Raciborskiej. Niezwykle ruchliwej wąskiej drogi wojewódzkiej 919, prowadzącej w jedną stronę na Racibórz, w drugą – do Gliwic, w tym na strefę ekonomiczną. Raciborskiej pełnej samochodów osobowych oraz tirów, na której kierowcy lubią nadepnąć na gaz. Do czego zachęca dodatkowo równa, wyremontowana nawierzchnia. 

– Dziesięć lat temu robiliśmy pomiar ruchu samochodowego, w tym transportu ciężkiego, przez Sośnicowice, ze wszystkich kierunków. Mierzyliśmy go między godziną siódmą a dziesiątą rano. Wie pani, ile aut w tym krótkim czasie przejechało przez naszą miejscowość? Tysiąc! Niedawno pomiar powtórzyliśmy i wyszło 1250 pojazdów. Część z nich jedzie także ulicą Raciborską – mówi Leszek Kołodziej, burmistrz gminy Sośnicowice.
Prowadząca z Sośnicowic na Trachy droga wojewódzka jest niebezpieczna. Problemem – nadmierna prędkość. 

– Obowiązuje ograniczenie do 50 kilometrów na godzinę, ale nikt go nie przestrzega. Niedawno jechałem Raciborską, dostosowując prędkość do znaku, minął mnie zniecierpliwiony, pędzący kierowca samochodu na opolskich numerach rejestracyjnych – opowiada burmistrz.

O pędzących pojazdach mówią także mieszkańcy, a problem potwierdza drogówka. 

– Przyczyną wypadków na drodze wojewódzkiej 919 w Sośnicowicach jest przede wszystkim nadmierna prędkość – komentuje młodszy aspirant Krzysztof Pochwatka z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach.

Tylko w tym roku na opisywanej drodze doszło do sześciu niebezpiecznych zdarzeń, z czego cztery dotyczyły przekroczenia prędkości. W roku minionym było ich pięć, w tym dwa spowodowane szybką jazdą. To oficjalne statystyki, które, zdaniem mieszkańców, nie odzwierciedlają rzeczywistości, bowiem zdarzeń jest dużo więcej, lecz nie wszystkie zgłaszane są policji. 

Pochwatka dodaje, że gdy tylko na Raciborskiej pojawi się patrol ruchu drogowego, wszyscy kierowcy nagle poruszają się wolno i zgodnie z przepisami. Ostrzegają się nawzajem światłami lub przez CB-radio. W efekcie mandaty są zazwyczaj niskie. 

– Tego nie sposób ukrócić – irytuje się burmistrz. – Gdyby samochody jechały prawidłowo, a nawet 60 kilometrów na godzinę, wypadków by nie było. Niestety, u nas wciąż kary są za niskie. Odpowiedzmy sobie na pytanie: dlaczego, jadąc na Zachód, potrafimy zdjąć nogę z gazu – retorycznie pyta Kołodziej. 

Problemem na Raciborskiej są i poważne wypadki, i zniszczenia mienia. Ogrodzenie jednej z posesji w ciągu ostatnich kilku lat dewastowane było aż 14 razy! Wpadają w nie rozpędzone auta, niemogące wyhamować przez zakrętem. Tak było na przykład 11 lipca w godzinach przedpołudniowych, gdy ford transit na częstochowskich numerach rejestracyjnych uderzył w słup energetyczny, pozrywał kable, wpadł do rowu, uderzając w płot. Pasażerowie wyszli z pojazdu o własnych siłach, na szczęście chodnikiem nikt nie przechodził.

Teresa Szymońska, była przewodnicząca rady mieszkańców, też ma dom przy felernym zakręcie, więc problem zna aż za dobrze. Jako przedstawicielka sośnicowiczan walczyła o postawienie w tym rejonie czterech luster, udało się wywalczyć trzy. Potem, bezskutecznie, starano się o fotoradar, który ukróciłby zapędy piratów drogowych. 

– Sprawę luster najpierw zgłaszano na zebraniach, potem do zarządu dróg wojewódzkich, ale odpowiedź była negatywna. Nie zostawiłam tego jednak i tak długo pisałam kolejne wnioski, aż, po kilku latach, lustra wywalczyłam. Sprawę radaru zgłaszaliśmy do naszego urzędu, poruszaliśmy na zebraniach, mówiliśmy o niej policji – mówi była przewodnicząca.

W rejonie zakrętu stoją już dwa krzyże, przypominające o dwóch ludzkich tragediach. Pierwszą był wypadek z 2017 r., w którym zginął 47-letni motocyklista z Gliwic. Drugą – śmierć rowerzystki, jesienią ubiegłego roku. Kobieta jechała do swojego niepełnosprawnego brata. 

– Wciąż widzę tego człowieka na wózku, jak przyjeżdża na miejsce wypadku, by zapalić znicz i się pomodlić – dodaje Szymońska.

Wszyscy mieszkańcy mają przed oczami wypadki i myślą, że to mógł być ktoś z nich – pieszy, rowerzysta, mama z wózkiem, dzieci idące z piłką na boisko. Dlatego wciąż walczą. 

Po ostatnim zdarzeniu pojawiło się światełko w tunelu. 24 lipca Barbara Ludwig, obecna przewodnicząca rady mieszkańców, po swoim piśmie do Zarządu Dróg Wojewódzkich w Katowicach, otrzymała odpowiedź, że zarząd przeprowadzi wizję w terenie. Do 12 sierpnia br. mieszkańcy mają otrzymać odpowiedź, co ustalono. Z kolei 29 lipca do gliwickiej komendy policji wpłynęło pismo od Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, z prośbą o przekazanie danych na temat ilości zdarzeń w opisywanym rejonie. GITD poinformował przy okazji o możliwości postawienia na Raciborskiej fotoradaru. Może tym razem się uda...

Marysia Sławańska
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj