Za gęstym żywopłotem, chroniącym od wścibskich oczu, jeden z mieszkańców Brzezinki miał dziuplę tak bogatą w łupy, że policjanci wynosili je kilkadziesiąt godzin. Czegóż tam nie było… Nawet przydomowe oczyszczalnie ścieków. Znaleziono także słynne bramki, skradzione z boiska w gminie Sośnicowice. 
                            
W przyrodzie nic nie ginie, a policja, prędzej czy później, wpadnie na trop przestępcy – pokazuje to przykład bramek Klubu Sportowego Sokół, skradzionych w roku 2016 w Łanach Wielkich. To była kradzież słynna na całą Polskę, bo dość wyjątkowa. „Złodzieje wynieśli nam boisko”, mówili mieszkańcy sołectwa.  

A złodzieje zadziałali 11 listopada po zmroku. Kiedy następnego dnia rano jeden z członków zarządu klubu przyszedł na teren obiektu, ujawnił brak 57 metalowych przęseł, dwóch pełnowymiarowych bramek piłkarskich wraz z siatkami, plastikowej siatki zabezpieczającej piłkę przed wypadnięciem poza boisko oraz bramy wjazdowej.   

Sprawą zajęli się śledczy z pierwszego komisariatu w Gliwicach, a podejrzewając, że ludzie wynoszący tak duże sprzęty powinni być przez kogoś zauważeni, prosili o pomoc świadków. 

O pomoc prosił też ówczesny burmistrz Sośnicowic, który wyznaczył nawet za informację nagrodę – pięć tysięcy złotych. Mimo to nie znalazł się żaden świadek, którego informacje mogłyby pomóc w rozwikłaniu zagadki.  

Okradzionych piłkarzy KS Sokół pożałowali koledzy z dużo bogatszego klubu. Z pomocą przyszedł Piast Gliwice, który zrobił sportowcom z powiatu prezent – podarował nowe bramki, jeszcze lepsze, profesjonalne, jakich chyba nie miał wtedy żaden klub z okręgówki. Sokół dostał też od Piasta nowy piłkołap. 

- Zadzwonił Jarek Kaszowski, ikona Gliwic, z pytaniem, czy potrzebujemy pomocy - mówił wówczas prezes klubu z Łanów, Andrzej Rogon. A by nowych bramek nie spotkał taki sam los, jak ich poprzedniczek, gmina od razu obiecała zamontować na boisku porządny monitoring.  

Prezesa dręczyło jednak pytanie: jak to możliwe, że nikt nie zauważył kradzieży, przecież przy boisku stoi sporo domów jednorodzinnych, zaś mieszkańcy wsi dobrze się znają i, jak to w małym sołectwie, wszystko widzą, wszystko słyszą.

Ten jeden raz widać nie widzieli i nie słyszeli. Złodzieje musieli zaś działać bardzo profesjonalnie. Jak się miało okazać za ponad dwa lata, sprawcy rzeczywiście byli w kradzieżach, i to gabarytów, doświadczeni. 

Kradł i gromadził 
27 kwietnia otrzymaliśmy wiadomość od mieszkańca Brzezinki (chce pozostać anonimowy), który twierdził, że na jednej z posesji w tej dzielnicy znaleziono prawdopodobnie złodziejską dziuplę. 

- Policja wywozi znalezione tam rzeczy, samochody i tym podobne, już drugi dzień – wśród wynoszonych fantów mężczyzna rozpoznał maszynę, skradzioną niedawno jego znajomemu. Widział też wynoszone przęsła płotu. - Może to te z boiska w Łanach Wielkich? – podejrzewał.

Kiedy o sprawę zapytaliśmy oficera prasowego gliwickiej policji, ten potwierdził jedynie, że śledczy z komisariatu w Pyskowicach ujawnili tzw. dziuplę w jednej z gliwickich dzielnic. A po kilku dniach policja zamieściła oficjalny komunikat na swojej stronie – w końcu kryminalni z KP Pyskowice mieli się czym pochwalić. 

Na trop dziupli wpadli w sumie przypadkowo, poszukując skradzionej w ich rejonie maszyny do rozdrabniania drewna. Pewne tropy doprowadziły właśnie do Gliwic. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że odzyskując maszynę, odzyskają przy okazji wiele innych sprzętów. Okazało się, że 40-latek, którego odwiedzili, gromadził je od lat.

Złodziej hurtownik
Tak właściciela posesji nazwali śledczy. A to ze względu na ilość łupów zdobytych w miejscowościach naszego powiatu. 40-latek kradł m.in. w miejscowościach Słupsko, Bycina, Taciszów, Pławniowice. 

Jego dziupla mieściła się przy ulicy zabudowanej jednorodzinnymi domami. Teren ogrodzony był jednak gęstym żywopłotem, więc inni mieszkańcy nie mieli pojęcia, co sąsiad przechowuje. Za żywopłotem była zaś istna hurtownia kradzionych maszyn, pojazdów i nie tylko. Co ciekawe, złodziej nie spieniężał ich, lecz po prostu zbierał. 

Nawet policjantów widok przedmiotów zdziwił. Była wśród nich koparka, profesjonalne quady (z utraconymi tablicami rejestracyjnymi), parkowe ławki, latarnie, przydomowe oczyszczalnie ścieków, różnego rodzaju ogrodzenia - panelowe i kute, przeróżne elektronarzędzia, opryskiwacze ogrodowe, stoły, ławy, głośniki, umywalki, grabie… Gliwiczanina skusiły nawet sztućce, porcelanowe kubki, materace czy… plastikowe pojemniki na deszczówkę. 

Wygląda na to, że nie gardził niczym – brał wszystko, co tylko wpadło mu w ręce i co zdołał wynieść. Czasem miał zresztą pomocnika, bo w procederze pomagał mu 43-letni kolega, mieszkaniec Sośnicy.  

Podczas przeszukania nieruchomości znaleziono także elementy boiska z Łanów Wielkich, w tym dwie bramki. 

Słodką tajemnicą 40-latka pozostanie, jak takich „dużych” kradzieży dokonywał, przez nikogo niezauważony. Zresztą tajemnicą pozostanie i cel przestępczych działań. Zatrzymany nie był w stanie logicznie wytłumaczyć śledczym, po co kradł na przykład piłkarskie bramki. Tym bardziej że fantów tych nie spieniężał.

- Podejrzanemu i jego wspólnikowi przedstawiono liczne zarzuty kradzieży. Decyzją prokuratury, do czasu rozprawy, mężczyźni pozostaną pod dozorem policji – komentuje podinsp. Marek Słomski, oficer prasowy KMP w Gliwicach. - Część odzyskanego łupu zwrócono już prawowitym właścicielom. Jeden ze skradzionych quadów wrócił na przykład do mieszkańca gminy Kroczyce w powiecie zawierciańskim. Okazuje się, że gliwiczanin działał i tam – mówi Słomski i dodaje, że nadal trwa ustalanie pochodzenia całej listy zabezpieczonych rzeczy. 

Za kradzieże i włamania podejrzanym grozi nawet 10 lat za kratkami. 

(sława)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj