Z generałem Waldemarem Skrzypczakiem o bezpieczeństwie lokalnym i globalnym, rozmawia Adriana Urgacz-Kuźniak.

17 listopada na zaproszenie Pawła Kobylińskiego, w gliwickiej Jazovii gościł generał Waldemar Skrzypczak. Spotkanie z nim cieszyło się dużym zainteresowaniem, w tym m.in. uczniów gliwickich klas mundurowych. Generał podzielił się z nami swoją oceną dotyczącą bezpieczeństwa Gliwic i regionu w obliczu zagrożenia wojennego.

Panie generale, myślimy globalnie, ale żyjemy lokalnie… Zacznę więc od pytania o to, jakie znaczenie pod względem militarnym mają Gliwice?
Wojskowo mają znaczenie w dwóch kategoriach – po pierwsze tutaj stacjonują (i zawsze stacjonowały) jednostki wojskowe. Kiedyś był tu 15. Pułk Czołgów, potem stacjonował 6. Batalion Powietrznodesantowy a teraz stacjonuje AGAT – jednostka sił specjalnych. Czyli zarówno historycznie jak i obecnie Gliwice od tym względem mają znaczenie. Po drugie - w Gliwicach jest skumulowany potencjał polskiej grupy zbrojeniowej, który z założenia powinien budować przemysł pancerny dla polskich sił zbrojnych. Mówię rzecz jasna o Bumarze i Obrum Gliwice. Historycznie tu kiedyś były ogromne możliwości, produkowano sprzęt pancerny dla polskich sił zbrojnych na obcych licencjach, ale całkowicie spolonizowany. Niestety, obecnie tego potencjału już nie ma. Stosowane są wprawdzie jakieś peryferyjne rozwiązania, ale ja wierzę w to, że kiedyś przyjdzie taki czas, że ten potencjał, który jest w stanie uśpienia, będzie się rozwijał. Uważam, że są warunki ku temu. Brakuje jeszcze dobrej woli, a przede wszystkim – decyzji politycznej i kapitału.

Bo potrzeba, jak się okazało, jest…
Politycy przekonywali nas, że wojny nie będzie, ale ich samych, zwłaszcza tych na Zachodzie, polityków Unii Europejskiej, przekonał Putin, który cały czas wszystkich oszukiwał. Mamił pokojem, miłością do Europy, a tak de facto zbroił się po zęby i tylko czekał, żeby najechać na Ukrainę. Zresztą, już drugi raz, dlatego nazywamy to drugą wojną z Ukrainą. Sytuacja jest jednak zupełnie inna, niż Putin oczekiwał i całe szczęście.

Wracając do tego, co najbliższe nam samym, czyli bezpieczeństwa gliwiczan w przypadku działań wojennych. Czy osiedla, które znajdują się w sąsiedztwie jednostki wojskowej, są bardziej zagrożone od innych?
To nie jest tak. Celami będą przede wszystkim obiekty infrastruktury krytycznej: ważne dla funkcjonowania państwa systemy energetyczne, elektrownie, ciepłownie, ważne ośrodki administracji państwowej, rządowej, obiekty wojskowe, lotniska, bazy morskie, bazy wojskowe, składy, składnice i magazyny wojskowe. Na pewno nie osiedla wojskowe czy sąsiadujące z tymi obiektami, choć widać po tym, co robią Rosjanie, że i osiedla też mogą być celami. Bardziej jednak przypadkowymi, niż zamierzonymi.
Zastanawiam się nad naszą śląską aglomeracją, która jest dość specyficznym miejscem na mapie Polski. Miasto przy mieście połączone dużą siecią dróg. Czy Śląsk byłby łatwy do zdobycia?
Śląsk dla Polski jest tym, czym jest Donbas dla Ukrainy. Kluczowym miejscem na mapie, bo tu jest skumulowany przemysł. Proszę zauważyć, że Rosjanie szturmują Donbas już od początku wojny i nie mogą go zdobyć. Pewnie i ze Śląskiem byłoby tak, że chcielibyśmy go obronić i bronilibyśmy do ostatniego żołnierza. Dla mnie Śląsk jest kluczowy, choć moim zdaniem trzeba o niego bardziej dbać, bo wojskowo jest zaniedbany.

Panie generale, myśli pan, że powinniśmy się liczyć z tym, że wojna może przekroczyć granice Polski?
Moim zdaniem nie mamy się czego obawiać, dlatego że w tej chwili armia rosyjska jest tak pobita, że nie stać jej na żadną kolejną awanturę i Putin ma tego świadomość. Ukraina nie odpuszcza. Bije armię rosyjską bardzo skutecznie i Putin szuka rozwiązania, które pozwoli mu wyjść z tej wojny, która jest coraz bardziej dotkliwa dla Rosji i dla jej armii. Rosjanie sobie nie radzą i, jeśli Putin teraz jakiegokolwiek rozwiązania szuka, to szuka rozwiązania politycznego. Żeby ktoś go wsparł i przekonał Zełeńskiego, żeby Zełeński więcej już tej Rosji nie bił. Bo na razie Zełeński ją bije, i to całkiem dobrze.

Gdyby jednak doszło do wojny, czy nasz potencjał militarny jest wystarczający do tego, aby zapewnić nam bezpieczeństwo?
Nie jest w pełni nowoczesny i moim zdaniem nie jest przystosowany do przyszłych wojen. Zapomnijmy już o tej wojnie, która się dzieje na Ukrainie, bo moim zdaniem wszystkie te systemy, które w tej chwili stosowane są na Ukrainie, niebawem się skończą i w przyszłych wojnach nie będą miały takiego znaczenia, jak teraz. W związku z tym trzeba szukać nowych rozwiązań, nowych technologii, innego kształtu sił zbrojnych. Trzeba szukać nowych dróg, nowych perspektyw, które pozwolą zbudować potencjał w państwie… niebogatym, zadłużonym. Tak, aby zachować pełną suwerenność naszego państwa, również w ramach sojuszu.

A czy my aby na pewno na tych naszych sojuszników możemy liczyć?
Ja wierzę w sojuszników. Wierzę w Amerykanów, wierzę w to, że jakby była taka potrzeba, udzieliliby nam niezbędnej pomocy. Natomiast ja w tej chwili jestem przekonany co do jednego – że Putin, czyli Rosja przez najbliższe 10 lat nie będzie w stanie niczego przedsięwziąć militarnie. Poza tym Putin za 10 lat nie będzie już rządził, bo „biologia” mu podziękuje za jego udział w burzeniu porządku światowego. Ci, co będą jego następcami, niekoniecznie będą chcieli być tak twardogłowymi, jak on jest.

Tajemnicą poliszynela jest, że taka wojna jest dobrym poligonem do tego, aby wypróbować broń w warunkach bojowych. Czy zatem w interesie tych, którzy są głównymi dostawcami broni dla Ukrainy, jest zakończenie działań wojennych?
Zawsze wojna przyspieszała rozwój technologii militarnych i zawsze wojna była dobrym poligonem doświadczalnym dla testowania tychże technologii, to wiemy od dawna. Ta wojna też temu służy… Moim zdaniem jednak przychodzi jej kres, ponieważ w jej wyniku bardzo komplikuje się sytuacja gospodarcza na świecie. Ten kryzys może się nadal pogłębiać, jeśli działania zbrojne się nie zakończą. Dlatego politycy będą szukali rozwiązań. Moim zdaniem wojnę zakończy wielka dwójka, czyli Chiny i Stany Zjednoczone. One w tej chwili ze sobą rozmawiają i bardzo dobrze, że to robią. Jeśli oni się porozumieją, znajdą kompromisy w swoich oczekiwaniach, to ta wojna się skończy. Oni zmuszą i Putina i Zełeńskiego do zakończenia wojny.

Pana zdaniem wojna zakończy się bez udziału jej głównych aktorów?
Na polu bitwy nie będzie rozstrzygnięcia. Będą dalej okopy pełne zabitych żołnierzy, mnóstwo spalonych czołgów, ale żadna ze stron nie ustąpi. Ani Zełeński – i wcale mu się nie dziwię, bo będzie chciał wyzwolić całe terytorium Ukrainy, ani Putin, który nie chce wojny przegrać, bo to oznacza koniec jego rządów na Kremlu. Będą się bili do końca, muszą to więc przerwać politycy.

Jak pan sądzi, ile ta wojna jeszcze potrwa?
Wszyscy są już nią zmęczeni i tak naprawdę nikt jej nie chce. Moim zdaniem być może już na początku przyszłego roku dojdzie do porozumienia pomiędzy Amerykanami a Chińczykami. Zimą działania operacyjne będą prowadzone z mniejszą intensywnością niż teraz i być może to właśnie pozwoli politykom dojść do głosu. W tej chwili rozstrzygnięcia nie będzie. Ukraina dobrze bije armię rosyjską, jeśli dodatkowo zrobi to przełomowe uderzenie, o którym mówię od czerwca, z Zaporoża do Morza Azowskiego przetnie korytarz lądowy łączący Krym z Rosją, to będzie po wojnie.

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj