22 czerwca wieczorem Sławomir Kosek wyszedł ze szpitala i nie wrócił do domu. W jego poszukiwania zaangażowano ogromne siły i sprzęt, trzykrotnie przeczesano teren o wielkości 360 hektarów, sprawdzano zbiorniki wodne. 39-letni mieszkaniec Knurowa zniknął. 
Mimo że knurowianin przepadł jak kamień w wodę, zostawił po sobie ślady: portfel z dokumentami (dowodem osobistym i kartą NFZ), but, skarpetę, latarkę, odblask i kabel ładujący do telefonu. Przedmioty te leżały w trawie, na poboczu, między zabudowaniami a jezdnią przy Robotniczej w Rybniku. W tej okolicy też, po raz ostatni, zarejestrowała zaginionego kamera monitoringu. Z kolei świadkowie ostatni raz widzieli go w rybnickiej dzielnicy Kamień, na przejeździe kolejowym. Ostatnie osoby, które z nim rozmawiały, to dróżniczka oraz dwie załogi pogotowia ratunkowego. 

Sławek jest szczupły, ma około 175 centymetrów wzrostu, brązowe oczy i wygoloną głowę. Ma też cechy szczególne, po których łatwo go rozpoznać: tatuaże na ramionach, bliznę na czole, brak uzębienia. Co ważne - choruje. 

W dniu zaginięcia ubrany był w czerwony t-shirt, granatowe dżinsy i czarne sportowe buty. Z domu wyszedł z telefonem komórkowym, ładowarką i portfelem. Latarkę i odblask dostał już po wyjściu ze szpitala, od spotkanej na przejeździe załogi pogotowia. 

39-latka nie ma już ponad miesiąc. Oto, co w sprawie wiadomo. 

Zaginiony przeszedł wiele kilometrów

Knurowianin zaginął w nocy z 22 na 23 czerwca. W poniedziałek, 22 czerwca, poczuł się źle i trafił do szpitala w Rybniku, gdzie zawiozła go karetka. Jak wynika z naszych informacji, mężczyzna nie chciał jednak w szpitalu zostać i jeszcze tego samego dnia, około godziny 20.00, z niego wyszedł. 

Do domu ruszył na piechotę. Zrobił wiele kilometrów. Z ulicy Gliwickiej doszedł na Mikołowską. Długo błąkał się w rejonie Mikołowskiej i Robotniczej. Potem, Robotniczą, dotarł aż na przejazd kolejowy w rybnickiej dzielnicy Kamień, gdzie wszedł do pomieszczenia dróżniczki, prosząc o podładowanie telefonu komórkowego. Wyszedł koło północy, krążył znów przy przejeździe. Kiedy się przewrócił, dróżniczka wezwała pogotowie ratunkowe. 
Na miejscu pojawiły się dwie karetki – jedna przypadkowo, akurat tamtędy przejeżdżała, druga – wezwana. Ratownicy zainteresowali się samotnym człowiekiem, ale, jak wynika z ich relacji, odmówił zawiezienia do szpitala. Załoga zaopatrzyła go więc, dla bezpieczeństwa, w latarkę oraz odblask. 

Z relacji świadków oraz zapisu monitoringu wynika jednak, że nie poszedł w stronę Knurowa, lecz wrócił Robotniczą, w kierunku domostw – kamera przy jednym z domów na tej ulicy zarejestrowała go bowiem przed godziną drugą w nocy. 

Na nagraniu widać, że 39-latek idzie chwiejnym krokiem, jakby utykał – prawdopodobnie nie miał już wtedy buta. Później, niedaleko tego miejsca, znaleziono jego rzeczy. Na tym ślad się urwał.

Jedno jest pewne: knurowianin długo błądził. Mógł więc z powrotem udać się w stronę przejazdu kolejowego i potem wejść w las. Jego konkubina twierdzi, że kilka razy do niej dzwonił, mówiąc, gdzie jest (podał między innymi osiedle w Leszczynach). Kiedy jednak wyjechała po niego z synem, w żadnej z podanych lokalizacji partnera nie zastała. 

Gdzie jest 39-letni Sławek? 

W poszukiwania zaangażowano spore siły. Zaginionego szukały setki policjantów – z garnizonu gliwickiego i rybnickiego oraz komendy wojewódzkiej, strażacy zawodowi i ochotnicy z różnych śląskich jednostek, w tym Specjalistyczna Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza PSP w Jastrzębiu-Zdroju, żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, cywile, harcerze, strażnicy leśni, uczniowie knurowskiej mundurówki. Wykorzystano psy tropiące, samochody terenowe, paralotnię, śmigłowiec, specjalistyczny dron. Nurkowie sprawdzili okoliczne zbiorniki wodne, przeczesano las – trudny, podmokły teren, szukano w szpitalach, izbach wytrzeźwień. Wszystko na nic.

Policjanci mają oczywiście różne hipotezy, o których na razie nie chcą mówić. Jak dowiadujemy się jednak nieoficjalnie od osoby biorącej udział w poszukiwaniach, jedna z wersji to potrącenie. Droga, którą szedł zaginiony, jest bardzo ruchliwa, bez chodnika, ze słabą widocznością w nocy. Nie wyklucza się, że kierowca, który mógł potrącić mężczyznę, wystraszył się i zabrał go do samochodu. 

Inna wersja – pieszego mogło wciągnąć bagno. Leśnicy twierdzą, że teren leśny na granicy Rybnika i Knurowa jest bardzo niebezpieczny, trudny, a w niektórych miejscach nie do przejścia. 

Na razie poszukiwania w terenie zakończono (trwały prawie dwa tygodnie), choć nie wyklucza się, że zostaną wznowione. Obecnie policjanci sprawdzają wpływające do nich informacje, analizują zapisy monitoringów. Knurowianin, jako zaginiony, widnieje też w policyjnych bazach całej Europy. 

Jeśli ktoś posiada informacje na temat Sławka, proszony jest o niezwłoczny kontakt pod numery alarmowe 112 lub 997. 

(sława)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj