Po pięciosetowym boju siatkarki AZS Gliwice uległy San-Pajdzie Jarosław 2: 3. Spotkanie stało na wysokim poziomie i przyniosło kibicom sporo emocji.
Popularne „Biszkopty” w poprzednich dwóch meczach pokonały dwie czołowe drużyny I ligi – Solną Wieliczka i Jokera Świecie. Do Gliwic jechały więc w roli faworytek. Akademiczki zaskoczyły jednak rywalki, szybko obejmując prowadzenie (5: 1). Trener gości dokonał zmiany. Na parkiecie zameldowała się, znana z występów w ekstraklasie, Jagodzińska i przyjezdne powoli zaczęły odrabiać straty. Po tym, jak rywalki zablokowały atak Wystel, zrobiło się 5: 4. Za moment Michalak obiła ręce zawodniczki z Jarosławia i gliwiczanki wciąż cieszyły się prowadzeniem. Potem jednak akademiczki straciły rytm, co wykorzystały przyjezdne zdobywając aż 10 punktów z rzędu! Nie pomogła nawet przerwa, którą zarządził Wojciech Czapla. Tę niemoc wreszcie kiwką przerwała Chrzan, lecz tylko na chwilę. Przyjezdne systematycznie budowały przewagę i po kolejnym ataku Jagodzińskiej prowadziły już 20: 12. Wtedy z dobrej strony pokazała się Nudha, która zdobyła kilka punktów. Kiedy na tablicy widniał wynik 24: 17 cztery punkty z rzędu zdobyły nasze siatkarki. To było jednak wszystko na co było je w tym momencie stać. Uległy przyjezdnym 21: 25.

Na początku drugiej odsłony grano punkt za punkt. Zdenerwowało to trenera San Pajdy, który przy wyniku 7: 5 dla AZS-u zarządził przerwę. Dało to efekt w postaci remisu 7: 7. Wtedy jednak to gliwiczanki zdobyły trzy punkty z rzędu. Rywalki zdołały odrobić straty i po błędzie naszej zawodniczki „Biszkopty” po raz pierwszy wyszły na prowadzenie. Wojciech Czapla poprosił o czas i była to dobra decyzja, bo akademiczki znów odskoczyły rywalkom. Jarosławianki nie poddawały się jednak. Wówczas ciężar gry na siebie wzięła Skiba. Przeciwniczki nie potrafiły sobie poradzić z jej atakami i przyjmująca AZS-u wyprowadziła swoją drużynę na prowadzenie 23: 20. Szkoleniowiec gości jeszcze próbował ratować wynik biorąc czas, ale niewiele to dało. Piłkę setową wywalczyła Skiba, a potem Dudek zahaczyła o antenkę i gliwiczanki wygrały te część meczu do 21.

Trzeci set wyglądał bardzo podobnie jak drugi, z tą różnicą, że cały czas 1-2 punktami prowadziła drużyna San-Pajda. Po raz pierwszy akademiczkom udało się doprowadzić do remisu po ataku Nudhy (15: 15). Przyjezdne odzyskały prowadzenie i za sprawą Jagodzińskiej odskoczyły na trzy punkty, co zmusiło do wzięcia czasu trenera AZS. Ponownie dało to pozytywny efekt, bo gliwiczanki znów doprowadziły do remisu (21: 21). Jeszcze szkoleniowiec gości próbował ratować sytuację przerywając grę, gliwiczanki były jednak „w gazie”. Najpierw Skiba „wbiła gwoździa”, potem kapitan AZS razem z Pelc zablokowały atak rywalki, co przełożyło się na piłkę setową. Punkt zdobyły jednak przyjezdne. Na szczęście Dudek zepsuła swoją zagrywkę i akademiczki cieszyły się z drugiego, wygranego seta.

Początek czwartej odsłony był również zacięty. Przyszedł jednak moment, gdy na zagrywce stanęła Chmielewska. Wtedy to jarosławianki z wyniku 9: 10, doprowadziły do stanu 13: 10 i Wojciech Czapla był zmuszony przerwać grę. Nie wybiło to jednak drużyny gości z rytmu. Odskoczyły na osiem punktów. Prowadzenie utrzymały do końca zwyciężając 25: 17.

Po raz kolejny o tym, kto wygra w meczu AZS-u miał decydować tie-break. Gospodynie zaczęły go bardzo dobrze, bo od prowadzenie 4: 0. Wtedy to trener San Pjady przerwał grę. Po wznowieniu przyjezdne powoli zaczęły odrabiać straty i w końcu objęły prowadzenie. Na zmianę stron schodziły wygrywając 8: 6. 

To był moment przełomowy. Akademiczki zacięły się, a rywalki odjechały na pięć oczek i zwyciężyły w piątym secie 15: 8, a w cały meczu 3: 2.

AZS: Wystel, Michalak, Pelc, Woźniczka, Trojan, Skiba, Bohdanowicz (libero) oraz Nudha, Elko, Ciesielczyk, Wałek, Chrzan.

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj