Gliwiccy policjanci robią wszystko, by ustrzec seniorów przed oszustami działającymi metodą „na policjanta”. Mimo to zdarzają się skargi od pokrzywdzonych, którzy nie wiedzieli, jak działają przestępcy. I jest to, ich zdaniem, wina mundurowych. Ludzie wkładający oszczędności życia do reklamówki, a dalej – kosza na śmieci, bo tak mówi im nieznany głos w słuchawce telefonu, mają pretensje, że nikt ich nie ostrzegł. To absurd.
Liczne komunikaty oraz przykłady oszustw na stronie gliwickiej policji, w prasie, radiu, telewizji, na portalach internetowych i w mediach społecznościowych. Apele płynące z kościelnych ambon, spotkania policjantów z seniorami, plakaty w klatkach schodowych, ulotki, a ostatnio nawet radiowozy jeżdżące w okolicach targowisk i po osiedlach, z których, przez megafony, wygłaszane są ostrzeżenia. Apele do ludzi młodych, by rozmawiali o problemie z rodzicami, dziadkami, sąsiadami. Wreszcie interwencje pracowników banków. Okazuje się, że to wszystko nazywa się „nic”. Bo mieszkańcy naszego rejonu albo nie słyszeli, albo nie przyjęli, albo... uważają, że stróże prawa nie robią nic, by przestępczy proceder nagłaśniać.

To ostatnie jest niesprawiedliwe. Akurat funkcjonariusze z Gliwic, by uchronić starszych wiekiem gliwiczan oraz mieszkańców powiatu przed utratą oszczędności życia, od dawna robią wyjątkowo dużo. Teraz musieliby już tylko zamieszkać z każdym seniorem i pilnować go osobiście. A tak się nie da.

O problemie nie raz pisaliśmy na łamach „Nowin Gliwickich”, w wydaniu papierowym, na stronie internetowej, apele policji zamieszczaliśmy na naszym profilu na Facebooku. Podobnie robią koledzy z innych redakcji. Mimo to seniorzy wciąż wierzą złodziejom. Ba, niektórzy z nich, stojąc już przed bankowym okienkiem i wypłacając gotówkę, nie słuchają ludzi, którzy ostrzegają ich na tym ostatnim etapie oszustwa – bankowców. Gliwiczanie, zmanipulowani przez przestępców, uważają, że próbują ich okraść pracownicy banku...

„Czy macie, państwo, jeszcze jakiś pomysł? Jak jeszcze można ostrzec seniorów? Bo my już chyba wyczerpaliśmy wszystkie możliwości”, zwrócił się ostatnio do redakcji jeden z gliwickich stróżów prawa.

Prawdziwy policjant ostrzega, fałszywy manipuluje

Mowa o oszustwach metodą „na policjanta” lub „na oficera CBŚ”. Czasem pojawia się jeszcze prokurator, ale tylko po to, by funkcjonariusza uwiarygodnić. 
To zmodyfikowana metoda „na wnuczka”, która, być może, nie przynosiła już efektów. Policjantowi zaś łatwo uwierzyć, w końcu to stróż prawa. 
Sytuacja zawsze wygląda podobnie. Oszust wybiera w książce telefonicznej numer telefonu seniora (poznaje go po charakterystycznym dla starszego pokolenia imieniu) i dzwoni. Poniżej przykładowa rozmowa. 

Halo, halo, tutaj komisarz (pada zmyślone nazwisko) z Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach. Czy to pani Leokadia?
Tak, słucham. Kto mówi?
Jeszcze raz powtarzam. Policja, komisarz … z Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach. Proszę pani, czy ma pani oszczędności w banku?
Tak, tak, proszę pana...
No właśnie, proszę pani. Prowadzimy tajną operację. Pani pieniądze, wszystkie pani pieniądze, są zagrożone. Musi pani natychmiast z nami współpracować! Pracownicy banku chcą panią okraść, rozumie pani?
Tak, tak, co ja mam teraz zrobić?
Proszę wykonywać nasze polecenia.

A polecenie to: natychmiast udać się do banku, z nikim nie rozmawiać, wypłacić wszystkie pieniądze i przekazać oficerowi, który się po nie zgłosi. Często przekazanie następuje nie konkretnej osobie – poszkodowany musi spakowaną gotówkę zostawić w umówionym miejscu. I tak mieszkańcy naszego miasta czy powiatu wkładali reklamówki z banknotami do kosza na śmieci, a nawet... wyrzucali przez okno (miał je złapać „oficer”). A sumy były niebagatelne, bo po kilkadziesiąt tysięcy złotych. 

Często przestępcy, by się uwiarygodnić, każą swoim ofiarom wybrać numer telefonu alarmowego. Gdy te to robią, nie rozłączając wcześniejszego połączenia, słyszą głos innego oficera, potwierdzającego śledztwo. 

Oszukane zostają także pary. Nie tak dawno złoczyńcom uwierzyło małżeństwo. Gliwiczanie stracili aż 120 tys. zł. Nabierają się nawet osoby młodsze: w Gliwicach pewna 31-latka pomogła babci w przekazaniu gotówki fałszywemu policjantowi. Bywa, że oszust ze słuchawki nie każe seniorowi iść do banku, ale prosi o jego dane do konta, login i hasło, po czym sam przelewa pieniądze. 
Przestępcy wykorzystują łatwowierność osób starszych, a także ich zaufanie do instytucji, jaką jest policja. 

Gdy tylko w Gliwicach lub powiecie dochodzi do tego typu przestępstw, oficer prasowy policji, podinspektor Marek Słomski, informuje o nich na stronie internetowej komendy miejskiej. Do każdej informacji dodaje ostrzeżenia, opisuje metody działania oszustów, apeluje do młodych, by rozmawiali z seniorami. Z komunikatów tych korzystają media, zamieszczając je na łamach, przekazując w radiu czy telewizji. Mimo to oszuści wciąż zbierają żniwo. 

Prawdziwy policjant nie wtajemniczy w swoją akcję

– Prawdziwi śledczy nigdy nie informują mieszkańców telefonicznie o prowadzonych przez siebie akcjach, nie proszą o pieniądze czy numery kont bankowych – przypomina po raz kolejny podinsp. Słomski. I dodaje: – Rozmówca podający się za policjanta proponuje potwierdzenie swojej autentyczności poprzez wykonanie telefonu pod numer 112. Zanim się zadzwoni, trzeba dokładnie sprawdzić, czy na pewno rozłączona została poprzednia rozmowa. Po takim telefonie należy koniecznie skontaktować się z kimś bliskim, by opowiedzieć o zdarzeniu, a jeśli nie ma takiej możliwości, niezwłocznie powiadomić policję pod bezpłatny numer 112 lub 997.

Kryminalni oczywiście namierzają i łapią przestępców – w ostatnich tygodniach zatrzymali 19-letniego „funkcjonariusza” z Zabrza oraz 21-latka z Sosnowca. Obydwaj działali na naszym terenie. Niestety, na miejsce złapanych oszustów pojawiają się nowi. To znak, że proceder kwitnie. I tak będzie dopóty, dopóki ludzie będą złodziejom wierzyć. 

Twarzą w twarz z prawdziwym policjantem 

Ponieważ apele na policyjnej stronie oraz w mediach, rozwieszane plakaty nie przynosiły oczekiwanego rezultatu, funkcjonariusze z Gliwic postanowili spotykać się z mieszkańcami osobiście. Zanim nastała pandemia, robili to ci z wydziału prewencji oraz dzielnicowi. Współpracowali z radami osiedlowymi w Gliwicach i sołeckimi w powiecie, pojawiali się na dniach babci i dziadka w przedszkolach. Oficer prasowy oraz oficer operacyjny spotkali się zaś z bankowcami. 

Warto dodać, że poza działaniami lokalnych stróżów prawa prowadzone są duże kampanie społeczne w mediach ogólnopolskich. 
W końcu działania zaczęły przynosić efekty. Niestety, na kilka osób, którzy nabrać się nie dały, zawsze znalazł się ktoś, kto uległ manipulacji. 

Może przekona ksiądz 

Gdy kolejny raz, mimo wielu akcji, śledczy dowiedzieli się, że ktoś oddał oszustowi 70 tysięcy złotych, załamali ręce. Wpadli więc na nowy pomysł – poprosili o pomoc proboszczów. I tak z ambon gliwickich świątyń rozbrzmiewały apele, by nie wierzyć żądającym pieniędzy „policjantom”. 

Gdy mimo to kolejni seniorzy oddali rzekomym oficerom 30 lub 80 tysięcy, pomysły zaczęły się wyczerpywać. 

Gliwiccy policjanci wymyślili jednak jeszcze jedną akcję. Radiowozy jeżdżą teraz po osiedlach, szczególnie tych, na których mieszka dużo seniorów, a także w okolicach targowisk. Przez megafon wygłaszane są komunikaty:

 „Uwaga, uwaga, nie daj się oszukać, policja i prokuratura nigdy nie załatwiają spraw przez telefon. Nie daj się zmanipulować, policja i prokuratura nigdy nie biorą i nie wezmą od ciebie żadnej gotówki”. 

By przekaz wzmocnić, funkcjonariusze z wydziału prewencji okleili radiowóz napisami: „Seniorze, nie daj się oszukać”. 

Na koniec już nasz, redakcyjny, apel do ludzi młodych: nie krytykujcie seniorów za łatwowierność i naiwność (nabrać dali się także dużo młodsi!), nie śmiejcie się z nich pod nosem, bo oszuści mogą dopaść także kogoś z waszej rodziny. Porozmawiajcie z rodzicami, babciami, dziadkami, ciociami, wujkami, sąsiadami, opowiedzcie o metodach działania przestępców, pouczcie, jak się zachować. Być może uratujecie w ten sposób oszczędności życia ludzi starszych. 

Marysia Sławańska

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj