Brydżyści ze stowarzyszenia GKS Piast potrzebują partnera z pełną kieszenią. Do stolika nie chce usiąść z nimi ani miasto, ani macierzysty klub. 
- Bez pomocy sekcja nie przetrwa – zapowiadają sportowcy. 

Noszą koszulki w niebiesko-czerwonych kolorach z godłem Gliwic, ale w przeciwieństwie do piłkarzy, szermierzy czy lekkoatletów brydżystom z Piasta wiedzie się jednak marnie. Przegrywają w wyścigu o uznanie władz Gliwic. A kiepska sytuacja finansowa przekłada się na wyniki sportowe. Kiedyś walczyli o miano pierwszej drużyny w kraju, dziś – o przetrwanie. 

Sekcja brydża sportowego istnieje w Piaście od 1969 r. Zła passa trwa od lat 80., kiedy po występach w I lidze nastąpiła degradacja do ligi II. Później sportowcom wiodło się ze zmiennym szczęściem, a kompletne załamanie przyszło w ostatnim czasie. 

Z każdym sezonem ubywało utytułowanych zawodników, w tym medalistów mistrzostw świata i Europy. Aktualnie sekcja skurczyła się do około 50 osób, które startują w rozgrywkach II i III ligi. Przyciąga również grono sympatyków. Ale pojawiło się niebezpieczeństwo, że i ten kapitał zostanie roztrwoniony. 

- Od kilku miesięcy nie mamy stałego miejsca spotkań. Korzystamy z uprzejmości szkół na terenie Zabrza i Gliwic, ale za każdym razem nie ma pewności, czy trening dojdzie do skutku. To nie są warunki do budowania drużyny odnoszącej sukcesy – mówi Julian Lassota, szef sekcji i utytułowany zawodnik.

W minionych sezonach brydżyści spotykali się w sali klubowej na stadionie przy Okrzei. Korzystali z dobrej woli dzierżawcy pomieszczeń, który udostępniał im lokal za symboliczną złotówkę. 

- Restaurator sam jest zapalonym brydżystą, ale gościnność ma jednak granice i współpraca dobiegła końca. Chcieliśmy skorzystać z salki obok, lecz warunki spółki Piast są nie do przyjęcia. 300 zł za jednorazowy wynajem, czyli 1200-1500 zł miesięcznie, to dla nas zdecydowanie wygórowana stawka – przekazuje Lassota.   

Stowarzyszenie i klub piłkarski łączy nie tylko nazwa, ale również historyczne i współczesne więzy. To  społecznicy stali się depozytariuszem tradycji GKS Piast w latach, gdy klub zniknął z futbolowej mapy Polski, a dziś w sekcji młodzików wychowują narybek drużyny aktualnych mistrzów kraju. 

Zapytaliśmy więc  gospodarza stadionu, czy brydżyści nie zasługują na specjalne traktowanie z racji  związków klubu – spółki i stowarzyszenia. Władze Piasta nie widzą już jednak miejsca na negocjacje. 

- Zaproponowana stawka jest bardzo preferencyjna – odpowiada Karol Młot, rzecznik GKS Piast SA. - W porównywalnych obiektach jest ona dużo wyższa. Spółka ponosi bardzo duże koszty bieżące, utrzymania, ochrony, mediów, sprzątania, które tylko częściowo rekompensowałaby oferowana stawka. Jako spółka prawa handlowego nie jesteśmy w stanie finansować innego podmiotu gospodarczego.

Kłopoty brydżystów biorą się z braku odpowiednich środków. Uprawianie tej dyscypliny nie jest, wbrew pozorom, tanie. Nie wystarczy stolik i cztery krzesła. Wydatki związane są z opłatami za zgłaszanie drużyn i zawodników do rozgrywek ligowych czy turniejów oraz wyjazdy. Zawodnicy nie otrzymują żadnych wynagrodzeń.

Klub nie ma jednak z czego pokrywać tych kosztów. Gra w brydża jest popularna, ale jako rozrywka towarzyska. Co innego jako rywalizacja sportowa, wymagająca, jak każda, treningów i rygoru ćwiczeń. Nie wychodzą również próby pozyskania sponsorów, bo „stolikowa” gra zdecydowanie do medialnych nie należy. W konsekwencji dochody klubu pochodzą jedynie ze składek członkowskich. 

- A tego  nie starcza nawet na finansowanie wyjazdów zawodników – kwituje Lassota.

W tej sytuacji brydżyści zdani są na pomoc innych. Przez lata łudzili się, że przyjdzie ona ze strony miasta, jako wyraz uznania za  ambasadorowanie Gliwicom na sportowej arenie Polski. Nadaremnie. Samorząd z definicji inwestuje bowiem jedynie w rozwój dzieci i młodzieży, a brydż nie ma do zaoferowania młodym ludziom takich atrakcji, co na przykład piłka nożna. 

Z tego samego powodu „karciarze” mają zamknięte drzwi do kasy w swoim macierzystym klubie. 

- Działalność stowarzyszenia finansowana jest niemal w całości z miejskich dotacji. Zarząd Piasta nie może swobodnie dysponować tymi środkami. Są to tzw. pieniądze znaczone, przeznaczone na konkretne zadania w ramach  wspierania przez miasto sportu i młodzieży. Trafiają na sfinansowanie zajęć najmłodszych zawodników  w piłce nożnej, szermierce, lekkoatletyce.  Sekcja brydżowa nie prowadzi grupy młodzików i nie znalazła się na tej liście – kwituje Grzegorz Jaworski, prezes zarządu GKS Piast.

Zdaniem Lassoty, takie postawienie sprawy to zapowiedź schyłku brydża sportowego w Gliwicach. 

- Bez stałego lokalu tracimy nie tylko możliwość trenowania, ale również organizowania turniejów i meczów ligowych. A to oznacza wyeliminowanie drużyny Piasta z życia sportowego. I w konsekwencji powolną agonię sekcji. 

Adam Pikul 

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj