Budynek przy ul. Gojawiczyńskiej 8 jest niczym spróchniały grzyb. Pełen wody, zielony od pleśni i murszejący od środka. Wśród gnijących ścian miasto umieściło matkę z niepełnosprawnym synem. Po naszej interwencji ZBM II TBS obiecał zadbać o dom jeszcze w tym roku. I, choć czasu już niewiele, zapewnia, że słowa dotrzyma.
Nieduży stary budynek w Łabędach zajmują cztery mieszkania. Na 37 metrach swoją przystań znalazła Beata Kardyś z dwoma synami. W porównaniu z dawnym mieszkaniem to klitka. Ponad 60 metrów na Sikorniku stracili za długi. Przy Gojawiczyńskiej znaleźli socjalny, ale ładnie wyremontowany, lokalik. Odmalowany, z panelami na podłogach. Pani Beata już na własną rękę zadbała o łazienkę, na którą zabrała część kuchni. Inwestycja jest w trakcie legalizacji. 

Ale najważniejszą zmianą jest wygodny dostęp na wolne powietrze. Mieszkanie na parterze dzieli od wyjścia parę stopni. W bloku do pokonania były cztery piętra, bez windy. A syn pani Beaty porusza się na wózku. Młody mężczyzna, ma 24 lata, nigdy nie chodził. Wskutek dziecięcego porażenia mózgowego cierpi na paraliż nóg i niedowład rąk. Z trudem mówi.  
- W dawnym miejscu radziliśmy sobie z pomocą schodowłazu. Ale to ciężkie, niewygodne urządzenie. Marcin całe dnie spędzał w czterech ścianach. Dusił się. Teraz, gdy tylko jest pogoda, a syn nie jest w pracy w Gliwickim Zakładzie Aktywizacji Zawodowej, nie rusza się z podwórka za domem.

Jest jednak jedno „ale”. Z każdym coraz krótszym dniem w pani Beacie rośnie niepokój. Za progiem jesień, potem zima. Przyjdą deszcze i mróz. A wraz z nimi w pełnej okazałości znów pojawi się niechciany gość – grzyb. Teraz siedzi ukryty, za szafą i przy podłodze pod wersalką. Ale gdy tylko poczuje wilgoć, rozpełznie się wszędzie. Tak jak stało się to pierwszej zimy Kardysiów w nowym mieszkaniu. Pleśń opanowała ścianę, weszła do szafy, zajęła ubrania. Byliśmy wtedy, w styczniu 2016 r., przy Gojawiczyńskiej z kamerą. Zielony nalot ciągnął się w narożu od podłogi niemal po sufit.

Wilgoć to problem całego budynku. W mieszkaniu obok woda wygryzła miejscami tynk, przebija się już przez cegłę. Dom w ogóle nie jest w najlepszym stanie. Remontu wymaga przede wszystkim dach. A do niedawna było jeszcze gorzej. Po naszej interwencji w ubiegłym roku wymieniono drzwi wejściowe, zreperowano podłogę na strychu, bo tonęła w dziurach.
- Były to pierwsze prace w budynku, poza odmalowaniem klatki, jakie pamiętam. A mieszkam tutaj już 50 lat – mówi sąsiadka pani Beaty.

Półtora roku temu, gdy robiliśmy reportaż filmowy, pokazaliśmy zdjęcia w dyrekcji zarządcy. Zrobiły wrażenie. Przedstawiciel ZBM II TBS przed kamerami zobowiązał się do przeprowadzenia odwodnienia budynku, jego osuszenia i generalnego remontu elewacji. - Czas leci, lato się kończy, a wokół domu nic się nie dzieje. Czeka nas kolejna koszmarna zima? - zwróciła ponownie naszą uwagę na sprawę pani Beata.

Czy czarna prognoza lokatorki się spełni? W ZBM II TBS przekonują, że nie ma takiego ryzyka. Choć kalendarz prac jest napięty. Inwestycja czeka dopiero na wykonawcę. Jego wybór zaplanowano na wrzesień, w październiku można spodziewać się rozpoczęcia prac, a ich zakończenia do końca roku, najpóźniej w pierwszych tygodniach następnego. Czego innego obawiają się mieszkańcy. W rachubach zarządcy wiele zależy od pogody. Nie da się wykluczyć, że przy skrajnie niekorzystnych warunkach część prac, które obejmują m.in. docieplenie ścian, odwodnienie budynku, remont dachu, zaizolowanie fundamentów, będzie musiała poczekać na lepszą aurę. Nie byłoby takiego niebezpieczeństwa, gdyby remont przyspieszono w czasie. A każdy dzień życia w pleśni odbija się na zdrowiu Marcina. -  Syn, ze względu na ogólny stan organizmu, jest podatny na choroby. Od kilku miesięcy utrzymuje się u niego kaszel na tle alergicznym. Lekarz nie ma wątpliwości, że podłożem jest grzyb w mieszkaniu. Jeżeli choroba przejdzie w stan chroniczny, może doprowadzić do astmy.

Marcin to oczko w głowie pani Beaty. Opieka nad sparaliżowanym mężczyzną  wypełnia jej całe życie. Zrezygnowała z pracy, nie oszczędza na jego rehabilitację i środki pielęgnacji, co pośrednio zresztą wpędziło rodzinę w tarapaty finansowe. Teraz postawiła sobie za cel wyciągnięcie syna z kaszlu. Przyczynę choroby usunąć może osuszenie i docieplenie mieszkania. Obecnie jedynym źródłem ogrzewania jest kaflowy piec w pokoju. Pani Beata była już na dobrej drodze, żeby założyć ogrzewanie gazowe. Pomoc – na inwestycję nie wystarcza alimentów i zasiłku pielęgnacyjnego – zadeklarowała jedna z gliwickich fundacji. Na razie plany – w związku z planami ZBM – muszą poczekać.
- W GZAZ zarabiam jako introligator. Marzę, żeby w przyszłości pracować przy komputerze, mama obiecała wykupić kurs. Ale marzeniem na „teraz” jest normalne mieszkanie, bez grzyba na ścianie, w ubraniach i powietrzu – dzieli się swoimi obawami Marcin.                    

Zamiast obrazka z marzeń lokatorzy z Gojawiczyńskiej 8 mają przed sobą widmo zimowych miesięcy, pełnych pleśni i wilgoci.

(pik)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj