Gdzie w Toszku ostał się kamień milowy? Po co francuscy żołnierze wysyłali pocztówki z Toszka? Dlaczego zakonnik z Paczyny założył rodzinę? Odpowiedzi m.in. na te pytania odnajdziemy w najnowszym numerze „Rocznika Toszeckiego”.

Czasopisma naukowe lub popularnonaukowe wydają muzea, uczelnie, towarzystwa miłośników regionów czy instytucje kulturalne. To ślad po ich działalności, ale także zapis nieznanych albo powoli zapominanych faktów, wydarzeń, biografii. 

O wielkiej historii uczymy się na lekcjach. Każdy wie, czym był Grunwald, ile dla Polski znaczy Piłsudski, jak długo broniło się Westerplatte. Ale przecież fascynację budzi też „mała historia”, czyli dzieje naszych rodzin, przodków, otaczających nas miejsc – mówi zastępca burmistrza Toszka Piotr Kunce, pomysłodawca wydawania „Rocznika”.

Ostateczny kształt i zawartość pisma jest zasługą niemałej grupy ludzi. To zarówno zawodowi, uznani historycy czy naukowcy, jak i pasjonaci lokalnej przeszłości, którzy postanowili swoją wiedzą podzielić się z innymi. 
Chcemy przybliżać przeszłość naszej małej ojczyzny, ziemi toszeckiej. Pokazywać to, co umyka w profesorskich książkach i grubych encyklopediach – tłumaczy Kunce.

Na „Rocznik Toszecki 2020” składa się 17 artykułów, rozłożonych na blisko 250 stronach. Wciąga rozmowa z najstarszym mężczyzną gminy, Józefem Hatlapą, wspominającym przedwojenny Toszek – z dobrze prosperującym młynem, gorzelnią i browarem. 

Razem współistnieli katolicy, ewangelicy i żydzi. A potem nie pozwolili tym ostatnim do sklepów wchodzić, wypalili ich. A jeszcze później zniszczono kościół ewangelików i halę sportową obok – mówi 98-latek.

Pan Józef barwnie opowiada o wojnie, podczas której został poważnie ranny. Mina uszkodziła mu nogę, a na leczenie trafił do Wiednia. Kiedy jego stan się polepszył, sanitariuszki woziły go na… spektakle muzyczne! W ten sposób bywał w najsłynniejszej operze świata.

Miłośnicy średniowiecza zanurzą się pewnie w artykule wybitnej mediewistki Anny Pobóg-Lenartowicz pt. „Małgorzata, księżniczka toszecka, klaryska wrocławska”. Profesor, związana z Uniwersytetem Opolskim, przedstawia najważniejsze fakty z życia córki Przemysława toszeckiego. Na łamach „Rocznika” snuje tezę, że być może, już po ukończeniu siódmego roku życia, dziewczyna została oddana na wychowanie do zakonu sióstr klarysek we Wrocławiu, tym bardziej że przebywały już tam trzy jej ciocie – siostry matki. Kiedy miała 12 lat, rozpoczęła nowicjat, decydując się ostatecznie na życie klasztorne. Musiała być charyzmatyczną siostrą, skoro w 1508 roku wybrano ją ksienią, czyli przełożoną wrocławskiego zgromadzenia. 

– Małgorzata, urodzona na toszeckim zamku Piastówna, ponad 20 lat pełniła swoją zaszczytną funkcję. Była przewodniczką duchową wspólnoty, prowadziła modlitwy i nabożeństwa. Przechowywała klucz od furty klasztornej, codziennie wizytowała pomieszczenia i cele, zarządzała ciszę nocną. Od niej zależało, czy dana zakonnica mogła się widywać przez kratę z rodziną, czy też pozbawiona była tego przywileju – opowiada prof. Lenartowicz.

Z najnowszego „Rocznika” wielu ciekawostek dowiedzą się również mieszkańcy Pniowa, Kotliszowic, Paczyny, Ciochowic. O pochodzącym z tej ostatniej wioski Ignacym Dobiaszu pisze dr hab. Sabina Olbrich-Szafraniec. Dzięki jej kwerendzie w krakowskim archiwum, poznajemy dokładne losy duchownego, którego proces beatyfikacyjny właśnie się toczy.

Dobiasz urodził się w wielodzietnej rodzinie Ignacego i Joanny z domu Jaroszków. Jedna z jego sióstr, Filomena, została zakonnicą. Szkołę ludową w Ciochowicach zakończył z bardzo dobrymi wynikami, co zaowocowało wyjazdem na dalszą naukę do szkół salezjańskich we Włoszech. Tam wstąpił do zakonu, przyjął święcenia, jednak powrócił na ziemie polskie. Pracował w różnych miejscach jako wikariusz, katecheta i prefekt szkół oraz spowiednik, wykładowca teologii moralnej i nauczyciel łaciny. 23 maja 1941 roku w Krakowie aresztowali go hitlerowcy. Miesiąc później trafił do obozu w Auschwitz, gdzie otrzymał numer 17364. Już dzień po przyjeździe skierowano go do pracy w kamieniołomach. Mimo że miał 61 lat, jego zadaniem było kruszenie kilofem kamieni, ładowanie ich na taczkę i transport do ośmiometrowego dołu. I to wszystko wykonywać musiał w biegu. Po pewnym czasie, w wyniku tempa pracy, upadł ze zmęczenia. Wtedy nadzorujący pracę kapo zepchnął zakonnika wraz z taczką w dół, a następnie zakatował na śmierć.

Pasjonujących historii w najnowszym „Roczniku Toszeckim” jest więcej. Wspomnieliśmy tylko o niektórych, by zaostrzyć apetyty. 

– Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy napisali artykuły do „Rocznika”, a także tym, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do jego powstania – mówi Kunce. – Część tekstów wyciągnięto z szuflady, co samo w sobie jest piękne, bo dzięki temu zostały udostępnione szerszemu gronu odbiorców. Najczęściej jednak powstawały specjalnie z myślą o „Roczniku”.

A ten pojawił się po raz pierwszy w 2017 roku. Od samego początku opiekę redaktorską sprawuje Damian Halmer, historyk i wydawca. Ilustracja na okładce to pomysł Aleksandry Dielehner, a recenzentem najnowszego „Rocznika” jest Lech Krzyżanowski, profesor Uniwersytetu Śląskiego.

Periodyk ukazuje się dzięki wsparciu toszeckiego samorządu, a jego wydawcą jest Centrum Kultury „Zamek w Toszku”. Nakład wynosi 
500 egzemplarzy. 

– Mieszkańcy gminy i miłośnicy lokalnej historii powinni się śpieszyć, bo pierwszy numer wyprzedano, a o najnowszy już są zapytania, nawet z zagranicy. To dowód, że nasze wydawnictwo trafiło na podatny grunt – kończy wiceburmistrz. 

Rocznik można nabyć w biurze CK „Zamku w Toszku”. Cena – 20 zł.

Błażej Kupski

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj