Radni Koalicji dla Gliwic Zygmunta Frankiewicza i Koalicji Obywatelskiej zablokowali bonifikaty dla  użytkowników wieczystych.  Nie będzie też - prędko albo w ogóle - konsultacji społecznych w sprawie naliczania opłat za odbiór śmieci. 



Gliwice pod wieloma względami górują nad miastami sobie podobnymi. Należą do jednych z najbogatszych, przodują w pozyskiwaniu środków unijnych, zasłużyły na miano „miasta przyszłości”. Ale są też kategorie, w których odstają. 

Jako jedno z niewielu stosują opłatę śmieciową liczoną od powierzchni mieszkania i są jednymi z ostatnich, które odmawiają ulgi w opłacie za przekształcenie „wieczystego”. 

Szansę, by to zmienić, tym razem dał p.o. prezydenta Gliwic Janusz Moszyński, ale nie dopuścili do tego radni KdG i KO na sesji 19 grudnia. W pierwszej ze spraw za milczącym przyzwoleniem PiS.

Przypomnijmy, że z początkiem roku, na mocy ustawy, użytkowanie wieczyste gruntów zabudowanych na cele mieszkaniowe przekształciło się we własność. Nowe przepisy dotyczą wszystkich rodzajów nieruchomości mieszkalnych, wprowadzają jednak różnicę w dostępie do bonifikaty w opłacie za przekształcenie. Można ją płacić przez 20 lat lub wnieść jednorazowo. 

W drugim przypadku przysługuje upust, ale z automatu należy się jedynie mieszkańcom, których grunt stanowił własność Skarbu Państwa.
O wysokości bonifikaty dla użytkowników terenów należących do miasta decydują samorządy. 

Ze wprowadzeniem własnego upustu nie zwlekało wiele miast, wśród nich niemal wszystkie wojewódzkie. W Warszawie wynosi on rekordowe 99 proc., Gdańsk zdecydował się na 95, Wrocław na 90, w Katowicach stanowi 60 proc. W Gliwicach, za sprawą radnych KdG i KO, utrzyma się wśród mieszkańców podział na tych z prawem do ulgi i go pozbawionych. 

Propozycja p.o. prezydenta Gliwic zakładała ulgę w ustawowym wymiarze, od 60 do 10 proc. (w zależności od terminu wniesienia całości opłaty za przekształcenie). Było to powtórzenie rozwiązań zgłoszonych w połowie roku przez radnych PiS. I identyczny jak wtedy obrót przybrały dyskusja i głosowanie nad uchwałą. 

Wobec weta połączonych sił KdG i KO  (12 głosów przeciw) do wprowadzenia oczekiwanych przez mieszkańców zmian nie wystarczyło poparcie ośmiu radnych PiS. 

Podobnie jak poprzednim razem przeciwnicy argumentowali, że na bonifikacie najwięcej skorzystaliby najzamożniejsi, posiadający duże domy z drogimi działkami. Ponadto byłoby to niesprawiedliwe ze względu na osoby, które skorzystały z prawa do przekształcenia już wcześniej, ale za o wiele większą cenę. 

Rozstrzygająca była jednak kwestia finansowa – urzędnicy wyliczyli, że miasto traciłoby na uldze w opłacie ok. 2,7 mln zł rocznie. W opinii zwolenników utrzymania obecnej sytuacji, przyznanie bonifikat dla części mieszkańców oznacza, że wszyscy musieliby pogodzić się ze zmniejszeniem budżetu, a w ślad za tym cięciami w jakichś zadaniach.

Obawy o stan miejskiej kasy w związku z bonifikatą są jednak zdecydowanie na wyrost. Roczna strata z tego tytułu mieściłaby się w granicach błędu statystycznego. 

Na przykład w przyszłym roku wysokość wpływów utraconych w związku z ulgą w stosunku do całości spodziewanych dochodów (ponad 1,5 mld zł) stanowiłaby… niecałe 0,2 proc. To mikroskopijna, łatwa do załatania dziurka. 

Warto w tym kontekście przypomnieć, że miasto wielokrotnie większe sumy „topi” w pomocy dla swoich spółek, jak i bonifikat przy sprzedaży nieruchomości instytucjom zewnętrznym. 

Zmalały również szanse, że coś zmieni się w związku ze sposobem naliczania opłaty za odbiór odpadów komunalnych. Gliwice, inaczej niż większość miast w Polsce, oparły jej wysokość o powierzchnię lokalu, a nie liczbę osób go zamieszkujących. Z takiego rozwiązania niezadowolonych jest wielu mieszkańców. 

Co ma do powiedzenia w tej sprawie ogół społeczeństwa, chciał dowiedzieć się p.o. prezydenta Gliwic Janusz Moszyński. Nie będzie jednak konsultacji w tej sprawie, zaplanowanych w terminie od 7 do 24 stycznia. Projekt, na wniosek radnych KdG, został skierowany do dalszych prac w komisji gospodarki komunalnej. „Za” głosowali radni KdG i KO, większość radnych PiS wstrzymała się od głosu.

Wstrzymanie konsultacji dotyczących opłat śmieciowych może oznaczać, że na powrót do sprawy może być już za późno. Obecnie trwa analiza systemu gospodarowania odpadami pod kątem jego reformy. Celem jest przełamanie monopolu firmy Remondis, który doprowadził do windowania cen. 

Spółka za wywóz nieczystości w kolejnym okresie chciała 85 mln zł, podczas gdy miasto zaplanowało niecałe 60 mln. Wygórowane oczekiwania wykonawcy doprowadziły do unieważnienia przetargu. 

Nie ma jednak obaw, że Gliwice zaleje rzeka śmieci. Po 1 stycznia 2020 r., kiedy wygasa dotychczasowa umowa, do czasu wyboru nowego wykonawcy odpady będzie odbierał dotychczasowy, na podstawie zlecenia z wolnej ręki. 

Ewentualne zmiany powinny być znane przed ogłoszeniem nowego przetargu, czyli w okolicy końca pierwszego kwartału. Urząd chce zatrudnić firmę doradczą, która ma odpowiedzieć m.in. na pytanie, czy Gliwice pozostają przy monopolu jednej firmy, czy też zostaną podzielone na sektory, tym samym dając szansę mniejszym podmiotom. 

Przeanalizowane mają być również wady i zalety różnych sposobów naliczania opłaty za wywóz śmieci.  Niestety, wskutek decyzji rady, w dyskusji w tej sprawie zabraknie głosu mieszkańców. 

(pik)  


wstecz

Komentarze (0) Skomentuj