- Dopuszczono się łamania statutu miasta nie pozwalając na wystąpienie przedstawicieli strony społecznej. A radni dalej są przedłużeniem ręki prezydenta - te słowa skierował Łukasz Chmielewski do uczestników sesji rady miasta, po tym, jak Tadeusz Olejnik z KdG zgłosił wniosek formalny o zamknięcie dyskusji nad uchwałą. I to nie jedyna "atrakcja" związana z tym punktem obrad. 
 

- Podjęcie niniejszej uchwały podyktowane jest wielomiesięczną analizą dokumentacji projektowej oraz całego procesu inwestycyjnego,  która była prowadzona przez stronę społeczną. W toku licznych analiz, ekspertyz oraz opinii wykazano potencjalne wady w przedmiotowej dokumentacji, które mogą skutkować nieodwracalnymi stratami finansowymi, społecznymi oraz przyrodniczymi - czytamy w uzasadnieniu.

Radnym sprawozdawcą był Łukasz Chmielewski. Zaprezentował ogólny zarys apelu i wniósł, by o szczegółach opowiedzieli przedstawiciele strony społecznej: Dawid Pasieka, Wojciech Kostowski, Jakub Słupski oraz Adam Śmietański. Jednak nim rozpoczęła się jakakolwiek dyskusja, wiceprzewodnicząca rady Krystyna Sowa przekazała informację, że   według prawników urzędu uchwałę może referować jedynie radny. Nie dopuszczono więc żadnego z społeczników do głosu. 

Swoje stanowisko w sprawie apelu przedstawili Adam Neumann, prezydent Gliwic oraz Mariusz Śpiewok, zastępca prezydenta. Neumann podkreślił, że konsekwentnie i z uporem strona społeczna podnosi kwestie, które były wielokrotnie wyjaśniane. Dodał, że ekspertyza hydrologiczna nie zawiera żadnych obliczeń inżynierskich, mówi jedynie o metodzie, jaką należy przyjąć. - Gdybyśmy dokonali obliczeń zgodnie z nią, wówczas wymiary zbiornika byłby jeszcze większe - mówił prezydent.    

Urzędnicy wskazali także na liczbę spotkań w sprawie inwestycji. - Było ich sporo, więc to nieprawda, że nie ma dialogu społecznego. Ale pomimo dyskusji i naszych szczegółowych wyjaśnień ciągle powracają te same argumenty - mówił Śpiewok. Zaproponowano też kolejne spotkanie - 1 października. Pod warunkiem, że do 29 września społecznicy dostarczą konkretne inżynierskie wyliczenia.

Niestety, nie doszło do żadnej dyskusji, zatem ani radny Chmielewski, ani zaproszeni przez niego goście nie mogli odnieść się do stwierdzeń Neumanna i Śpiewoka. Nie doszło dlatego, że radny Olejnik (KdG) zgłosił wniosek o zamknięcie dyskusji. I od tego momentu można mówić o bałaganie w głosowaniu. 

Najpierw wniosek: "za" było 13 radnych (KdG i KO), przeciw 11 - PiS, KO i Michał Jaśniok z votum separatum, który powiedział, że "nie chce być utożsamiany z wynikami głosowania". Teraz uchwała - i tu doszło do sytuacji wręcz kuriozalnej: w pierwszym głosowaniu uchwała przeszła - 13 "za", 11 przeciw, jeden wstrzymujący - Michał Jaśniok. Lecz ... dwóch radnych się pomyliło, w tym Olejnik, zatem wniesiono o reasumpcję (powtórzenie głosowania).  Tak też się stało i w tym głosowaniu uchwałę odrzucono, przy jednym  głosie wstrzymującym - radnego Jaśnioka. 


Poprosiliśmy o komentarz radnych wnioskodawców:   

Łukasz Chmielewski: 
 
- To, co się dzisiaj stało na sesji Rady Miasta Gliwice, w punkcie dotyczącym Wilczych Dołów, jest po prostu nie do pomyślenia. W celu niedopuszczenia do dyskusji strony społecznej dokonano złamania statutu Miasta Gliwice, czyli podstawowego dokumentu gliwickiego samorządu. Pomimo zgłoszenia wcześniej innych osób, zaproszonych w związku z omawianym punktem porządku obrad, nie dopuszczono ich do głosu, tylko oddano głos radnemu Tadeuszowi Olejnikowi, który złożył wniosek formalny o zamknięcie dyskusji i w trakcie głosowania ten wniosek przeszedł. Ta sesja pokazała, że grupa sprawująca władzę w Gliwicach nie cofnie się przed niczym, nie tylko zrobią to co postanowili, ale również zamykają usta mieszkańcom oraz radnym mającym odmienne zdanie. Tego typu praktyki znane są z systemów autorytarnych i ,niestety, Gliwice pod przewodnictwem prezydenta Adama Neumanna, podążają w kierunku autorytaryzmu.

Katarzyna Kuczyńska - Budka:

- Ta sesja przejdzie do historii. Złamano na niej regulamin Rady Miasta, bo nie dopuszczono do głosu zgłoszonych do dyskusji – zgodnie z regulaminem -  gości, przedstawicieli ruchu Ratujmy Wilcze Doły. Potem Rada Miasta przegłosowała uchwałę – apel do prezydenta – o czasowe wstrzymanie budowy zbiornika na Wilczych Dołach i przeanalizowanie istotnych uwag ekspertów, w tym hydrologów ze Stowarzyszenia Hydrologów Polskich. Gdy radni niechętni tej inicjatywie zorientowali się, że uchwała została podjęta, zawnioskowali o reasumpcję, czyli ponowne głosowanie, tłumacząc to popełnieniem błędu. Prowadząca obrady Krystyna Sowa wyraziła na to zgodę, choć regulamin mówi wyraźnie, że reasumpcja dopuszczalna jest jedynie wówczas, gdy wystąpią problemy techniczne. Tu – jak słychać na relacji – powodem była pomyłka radnych, a nie techniczny błąd.  W efekcie doszło do reasumpcji i projekt przepadł stosunkiem głosów 13 do 11, przy jednym wstrzymującym się. Niestety, przebieg tej sesji podobny był złych praktyk z parlamentu na Wiejskiej, gdzie większość parlamentarna nie udziela głosu tym, którym ten głos się  należy i głosuje raz jeszcze projekty, nad którymi głosowanie nie przeszło dla nich pomyślnie. Ciekawe, czy w tej kwestii wypowie się nadzór prawny wojewody.

(ml) 


wstecz

Komentarze (0) Skomentuj