Lada dzień można spodziewać się decyzji marszałka województwa o zamknięciu składowiska odpadów komunalnych w Zaolszanach. Na rekultywację potrzeba aż blisko 20 mln zł. Pieniądze najprawdopodobniej da Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska w Katowicach, a zadanie przywrócenia terenu naturze trafi do powołanej w tym celu miejskiej spółki. 
Mieszkańcy z niecierpliwością odliczają dni do zamknięcia wysypiska. Działalność obiektu w Zaolszanach ciążyła i ludziom, i przyrodzie. Kłopotem są rozciągane przez wiatr po polach foliowe worki, zabrudzone papiery i inne śmieci, a zwłaszcza odór docierający do okien domostw. Składowisko szczególnie mocno dawało się we znaki w ostatnich latach. Za przekroczenie miary zwykłej uciążliwości odpowiada ostatni z gospodarzy składowiska. Pogoń za zyskiem sprawiła, że trafiały na nie śmieci w olbrzymich ilościach i nie zawsze wiadomego pochodzenia. Pod bramą ustawiały się śmieciarki nawet z drugiego końca Polski. Co zostawiły – co do tego nie ma stuprocentowej pewności. 

Skandal wynika pośrednio z kłopotów firmy, której miasto powierzyło eksploatację swojego składowiska. Spółka Eko-Fol II, należąca do wojewódzkich funduszy ochrony środowiska z Katowic i Opola, przegrała wyścig o unowocześnienie instalacji przetwarzania odpadów, wypadła ze zreformowanego systemu zbiórki i w praktyce zbankrutowała. Likwidator spółki, aby zapewnić ciągłość pracy wysypiska, wpuścił na jego teren firmy zastępcze. Jedna z nich sprawiła, że składowisko zapracowało na opinię gniazda patologii. Nie bez podstaw, o czym mówią raporty z kontroli Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. 

Ustalenia WIOŚ potwierdziły fatalny stan obiektu, związany m. in. z czasowym przepełnieniem oraz nadmierną ilością wód opadowych w jego czaszy. W obliczu grożącej katastrofy budowlanej i ekologicznej sprawą zainteresowała się prokuratura. Z naszej wiedzy wynika, że postęp dochodzenia wstrzymuje brak opinii biegłego. Ale jest też światełko. Ekspertyza już, od jesieni ubiegłego roku, znajduje się w opracowaniu. 

Rekultywacja nie może czekać, aż śledczy ustalą, co i w jakich ilościach trafiło na składowisko. Na wskazanie winnych i ewentualne wyciąganie odpowiedzialności przyjdzie pora później. W aktualnym stanie najważniejsze jest zamknięcie dwóch ostatnich czynnych kwater wysypiska. Trzecia jest już dawna pełna po brzegi, czwarta dopełniona zostaje odpadami neutralnymi dla środowiska – gruzem, piaskiem i gorszym sortem śmieci z recyklingu.

- Procedura związana z przygotowaniem zamknięcia składowiska jest już właściwie ukończona. Spodziewamy się, że do końca miesiąca urząd marszałkowski wyda stosowaną decyzję dla Eko- Folu. Jako że spółka nie posiada środków na uporządkowanie terenu, miasto zdecydowało się o przejęciu tego obowiązku, wraz z cesją decyzji. Posiadamy promesę Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Katowicach na sfinansowanie prac – wyjaśnia Mirosław Tomczak, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska UM Pyskowice.

Obietnica opiewa na 12,8 mln zł. Sporo, ale o wiele za mało w stosunku do potrzeb. Według wyceny firmy Ekotest, dokonanej na potrzeby uzgodnień z WFOŚiGW, koszty rekultywacji wyniosą ok. 19,5 mln.  Tylko szacowany rachunek za wywóz tzw. odcieków (zanieczyszczone śmieciami wody opadowe zalegające w czaszy) to ok. 6 mln. 

- Na koszty składają się również: budowa drogi dojazdowej, ogrodzenia oraz właściwe prace budowlane i rozbiórkowe. Fundusz gwarantuje, że w razie potrzeby dołoży pieniędzy do pełnej kwoty – uspokaja Tomczak.

Rozpoczęcie procesu rekultywacji zaplanowano do końca bieżącego roku. Prace zmierzające do uczynienia ze składowiska na powrót terenu zielonego mogą potrwać nawet 4 lata. Za zadanie odpowiadać będzie nowa, specjalnie powołana do tego celu spółka miejska. Na jej czele stanie Dariusz Żebski, dotychczasowy kierownik obiektu z ramienia likwidatora spółki Eko-Fol II. 

(pik) 


wstecz

Komentarze (0) Skomentuj