Ta historia to nauczka dla poszkodowanego, ale i przestroga dla innych roztargnionych. Przypominamy: w przychodniach lekarskich, stomatologicznych, salonach fryzjerskich, kosmetycznych itp. nie wolno zostawiać portfeli w kurtkach powieszonych w poczekalni. Złodzieje dobrze nas obserwują i tylko na to czekają.  

Pewien mężczyzna przyjechał wczoraj do przychodni przy ul. Opolskiej samochodem, ale do domu wrócił pieszo. Nie dlatego, że lubi relaks. Auto ukradli mu złodzieje. I to nie wyłamując zamek, czy wybijając szybę, ale uruchamiając silnik kluczykami należącymi do poszkodowanego! 

Niestety, właściciel nie zachował elementarnych zasad bezpieczeństwa. Wchodząc do gabinetu lekarskiego, powiesił kurtkę na wieszaku w poczekalni, w kieszeni zaś zostawił kluczyki do samochodu.  

Jakież było zdziwienie gliwiczanina, gdy po wizycie poszedł na parkingi i nie zastał na nim swojego fiata multipli. Wtedy też zorientował się, że w kieszeni kurtki nie ma kluczyków. Zawiadomił policję. 

Mundurowi przesłuchali świadków, przejrzeli zapisy monitoringu i... bingo! Złodziei nagrały kamery. Okazało się, że sprawcy to dwaj dobrze znani policyjnym detektywom mieszkańcy Sośnicy w wieku 25 i 29 lat. 

Śledczy pojechali do rabusiów z wizytą, ale w domach ich nie zastali. Szybko ustalili jednak numer telefonu komórkowego młodszego z nich i do niego zadzwonili. Złodziej był wyraźnie zaskoczony: ze skruchą wskazał miejsce, w którym, wraz z kolegą, porzucił samochód z kluczykami w stacyjce... 

Auto wróciło już do właściciela, a o losach sprawców zadecydują prokurator i sąd. 
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj