Start Zygmunta Frankiewicza w wyścigu do senatu nadal wywołuje falę spekulacji. Nie do wszystkich trafiają wyjaśnienia zainteresowanego, że kieruje się odpowiedzialnością za stan samorządu, zagrożonego ze strony PiS. Szukają w decyzji drugiego dna.
Zagrały polityczne ambicje, zmęczenie rutyną władzy, prestiż senatorskiej godności? Jakby nie było, z pewnością nie korzyści finansowe. Pensja parlamentarzysty może robić wrażenie na Kowalskim, ale nie na samorządowych notablach. 

Jak wynagradza parlament?
Każdy senator i poseł otrzymuje comiesięczną dietę w wysokości ponad 2,5 tys. zł brutto. Parlamentarzyści zawodowi (bez innej pracy zarobkowej) otrzymują dodatkowo uposażenie w wysokości blisko 10 tys. zł brutto. 

Senatorskie dochody powiększają wysokie dodatki, m.in. ryczałt na prowadzenie biura (ok. 10 tys. zł brutto miesięcznie) czy te związane z funkcjami w parlamencie - za  przewodniczenie komisji senator otrzymuje dodatkowe 20 proc. wynagrodzenia, za pełnienie stanowiska wiceprzewodniczącego - 15 proc., a za przewodniczącego podkomisji stałej - 10 proc. 

Podstawowa pensja zawodowego senatora - w razie wyboru Frankiewicz nie mógłby pozostać prezydentem Gliwic – wynosi więc ok. 12,5 tys. zł. To sporo jak dla szarego obywatela, jednak ze względu na zarobki  wysokiej rangi urzędnika samorządowego – nie powala. 

Ile zarabia prezydent?
Co miesiąc z kasy Gliwic wpływa na konto Frankiewicza blisko 11 tys. zł (do jesieni ubiegłego roku, przed obniżką wynikającą z ustawy, było to 12,5 tys.). Jako senator zarabiałby więc nieco mniej niż prezydent. 

Uposażenie z urzędu nie jest jednak jego jedynym źródłem dochodów. Z funkcją w samorządzie idą w parze inne profity. Idąc w senatory, straciłby dietę członka rady nadzorczej Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej SA, z której, według oświadczenia majątkowego, uzbierał w 2018 r. 51,5 tys. zł. 

Gdyby nie reforma metropolitalna, stawką byłoby jeszcze  wynagrodzenie za pracę w zarządzie KZK GOP, zastąpionego Zarządem Transportu Metropolitalnego.  W ostatnim roku działalności związek wypłacił prezydentowi Gliwic  ponad 34 tys. zł. W sumie w 2018 Frankiewicz zarobił ponad 247 tys. 

Ratusz płaci lepiej niż parlament   
Zaglądając do oświadczenia majątkowego prezydenta, sprawdziliśmy też na innych przykładach profity z rządzenia w gminie. 

Ze względu na wysokość zarobków Frankiewiczowi w niczym nie ustępują jego podwładni. A nawet, poza świeżo mianowanym Mariuszem Śpiewokiem, który zajął miejsce zmarłego Piotra Wieczorka, przewyższają go w tej dziedzinie.  

Rekord za ubiegły rok należy do Adama Neumanna. Stan jego konta powiększył się  w tym czasie o ponad 332 tys. zł (brutto). Praca na stanowisku pierwszego zastępcy prezydenta przyniosła mu ponad 253 tys. zł, w radzie nadzorczej Śląskiego Centrum Logistyki zarobił ponad 58 tys., dalsze 20 tys. uzyskał z wynajmu mieszkania, a nie pogardził również zleceniem z Akademii Wyższej Szkoły Biznesu w Dąbrowie Górniczej w kwocie 640 zł. 

Dochodami na granicy 300 tys. zł może pochwalić się trzeci z zastępców prezydenta. Krystian Tomala uzyskał ponad 228 tys. zł z pensji urzędnika oraz blisko 56 tys. jako członek rady nadzorczej tej samej spółki miejskiej, z której diety pobiera Neumann. Wpływy z obu źródeł złożyły się na kwotę ponad 284 tys. zł.

Powodów do narzekań nie ma sekretarz miasta. Andrzej Karasiński, w związku z obowiązkami we władzach Gliwic, zarobił ponad 214 tys. zł, a ponad 58 tys., zasiadając w radzie nadzorczej Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Gliwicach. 

Na tle kolegów z kierownictwa miasta blado wypada ostatni z wiceprezydentów, co wynika z różnicy stażu we władzy. Śpiewok zasiada w ratuszu dopiero od 1 lutego br. W poprzedniej pracy, jako dyrektor Biura Związku Gmin i Powiatów Subregionu Centralnego Województwa Śląskiego, nie zarabiał najgorzej - 9 tys. zł brutto miesięcznie. Z tego miejsca miał jednak zamkniętą drogę do dodatkowego zarobku, która po zmianie zatrudnienia stanęła przed nim otworem.

Samorząd daje zarobić
Spore zarobki samorządowców przekładają się na znaczne majątki. Frankiewicz w czasie 26 lat swojej prezydentury zgromadził zasoby o przybliżonej wartości ponad 2,5 mln zł (w szacunkach pominęliśmy rzeczy ruchome, np. samochody). Składają się na nie m.in. oszczędności w walucie polskiej i obcej o wartości ok. 850 tys. zł, nieruchomości mieszkaniowe (dom o powierzchni 159 m kw. wart wraz  z działką ok. 1,3 mln, 45-metrowe mieszkanie wyceniono na 220 tys. zł) i  rolne (teren o powierzchni 11,5 ha o wartości 210 tys.).

Majątkiem w granicach 1,5 mln zł dysponują Neumann oraz Karasiński. Wiceprezydent odłożył na koncie – w złotych, euro i akcjach - ponad 270 tys. zł, posiada blisko 200-metrowy dom o wartości 500 tys., budynek mieszkalny o pow. 95 m kw. warty 345 tys. oraz mieszkanie wyceniane na 440 tys. Jeździ renault clio, mitsubishi ASX oraz nowiutką skodą superb.  

Z kolei sekretarz posiada ok. 450 tys. oszczędności oraz dom, mieszkanie, domek letniskowy i działkę rekreacyjną o łącznej wartości 1,1 mln zł. W garażu trzyma fiata ducato kampera, chevroleta orlando oraz zabytkowego mercedesa z 1958 roku.

Pod względem posiadanej flotylli samochodowej nie ma sobie równych Tomala. Znać kolekcjonera, i sprzedawcę, perełek motoryzacji. Jego zbiór liczy 14 pojazdów. Najstarszy, borgward isabelle coupe, pochodzi 1958 r., a najmłodszy, volvo C30, z 2010. Dla odmiany urzędnik nie ma własnej nieruchomości mieszkaniowej. Nosi za to ekskluzywny zegarek tag heuer carrera, który w salonie kosztuje blisko 20 tys. zł. Posiada również znaczne zasoby finansowe. Na rachunkach bankowych, w akcjach i jednostkach funduszy inwestycyjnych ulokował ponad 700  tys. zł.

Ostatni z grona zarządu Gliwic również nie bieduje. Śpiewok w walutach i nieruchomościach (ponad 200-metrowy dom oraz mieszkanie) zgromadził majątek o  wartości ok. 840 tys. zł. W przeciwieństwie do pozostałych, którzy nie mają długu, jego dorobek obciąża kredyt we frankach szwajcarskich, zaciągnięty na budowę domu.  Do spłaty pozostało jeszcze 54 tys. CHF. 

Senat - finansowa gratka. Nie dla wszystkich
Frankiewicz jest jedną z twarzy firmowanego przez Związek Miast Polskich postulatu przekształcenia senatu w izbę samorządową. Adresaci przyjęli propozycję z rezerwą, o czym mówi umiarkowana obecność prezydentów i burmistrzów na listach wyborczych. 

Czy jednym z powodów tej wstrzemięźliwości jest brak motywacji finansowanych? Być może. Dla współautora inicjatywy „Senat dla samorządowców” te względy, jak widać, są na dalszym miejscu.  

Adam Pikul 


 




 
    


wstecz

Komentarze (0) Skomentuj