To towarzystwo – rzec można – wielobranżowe. Jest prawnik, budowlaniec, górnik – są przedstawiciele i innych zawodów. Grupę tworzą zarówno panie, jak i panowie. I choć pomysł narodził się w Knurowie, już teraz zatacza coraz szersze kręgi.
Historia, jaką chcemy Wam opowiedzieć, zaczęła się od Szlachetnej Paczki, która zintegrowała ludzi chcących działać na rzecz innych. Najpierw nawiązały się przyjaźnie, a z nich „wyczarował” się wspólny imperatyw pomagania.

Od paczki świątecznej do paczki znajomych

Tomasz Mielnicki i Adrian Plaza poznali się jako wolontariusze, wspólnie przygotowując świąteczne paczki dla potrzebujących. – To świetna inicjatywa, ale sezonowa – mówi Tomasz. – A my chcieliśmy coś robić przez cały rok. Nie zostawiać ludzi samych z problemami, które mają także po świętach.
Na jednym z integracyjnych spotkań padło pytanie: „Dlaczego z kolejnym działaniem mamy czekać do grudnia?”. Wspólna energia przerodziła się w decyzję: zakładamy własną grupę. Nazwa „Czarodzieje Uśmiechu” przyszła spontanicznie, a jej sens oddaje prosta idea – zostawić po sobie uśmiech.

Formalnie nie są jeszcze stowarzyszeniem, ale grupa liczy już blisko 40 osób. Większość pochodzi z Knurowa i kilku z pobliskich miejscowości, w tym m.in. Żernicy. Skład jest przekrojowy – od prawnika i żołnierza, przez przedsiębiorców i spawacza, po pracowników sklepów i administracji. – To nasza siła – podkreśla Adrian. – Każdy jest specjalistą w czymś innym i wnosi swoje doświadczenie. Dzięki temu możemy reagować na bardzo różne potrzeby.

„Czarodzieje” działają elastycznie – jedni angażują się regularnie, inni wtedy, gdy pozwala im czas. – Chodzi o to, by nikt się nie wypalił – tłumaczy Tomasz. – Lepiej, żeby każdy dał trochę od siebie, a razem zrobimy dużo.

Małe gesty, duże efekty

Pierwsza akcja nowej grupy odbyła się przed latem – była to zbiórka słodyczy dla dwunastu dzieci z ośrodka opiekuńczo-wychowawczego w Czerwionce. Do paczek dodano gry planszowe i bilety do kina. – Wszystko kupiliśmy z własnych pieniędzy – mówi Tomasz. – Składaliśmy się po 10, 20, 30 zł od osoby. Z tego zebrała się wystarczająca kwota, by z niej zdziałać coś dobrego.
Potem były kolejne działania: uzupełnianie społecznych lodówek w Knurowie, zbiórki wyprawek szkolnych, wsparcie dla mężczyzny, który robił domki z zapałek na sprzedaż. – Nasza koleżanka dowiedziała się, że sąsiad szuka pomysłu, jak zdobyć środki na zakup bojlera. Nie chciał jałmużny – opowiada Tomasz. – Zrobiliśmy z jego prac cegiełki i w sumie nabyliśmy piętnaście domków po 25 zł.

„Czarodzieje” często reagują na pojedyncze sygnały – czasem od znajomych, czasem „pocztą pantoflową”. W jednym przypadku zaangażowali się w sprzątanie mieszkania po zmarłej osobie, a w zamian otrzymali całkiem dobry sprzęt AGD, w tym lodówkę, którą udało się przekazać osobie potrzebującej, a także koce i odzież – z których część trafiła do schroniska dla zwierząt, część do PCK. – Staramy się działać w duchu zero waste – śmieje się Adrian. – Dla rzeczy w dobrym stanie zawsze znajdziemy nowe miejsce – dodaje.

Hospicjum w skandynawskich odcieniach

Najbardziej wymagającą dotąd akcją „Czarodziejów Uśmiechu” był remont dwóch sal w hospicjum. Pomysł przyszedł od znajomego wolontariusza z innego rejonu Szlachetnej Paczki. Wiedział, że ta grupa potrafi działać szybko i skutecznie. – Kolega odwiedza pacjentów w hospicjum. Zapytał, czy moglibyśmy pomóc. Nas nie trzeba było długo namawiać – wspomina Tomasz.
Na miejscu zastali ściany w odcieniu pomarańczowym, z widocznymi ubytkami i śladami zużycia. Pomarańcz miał dodawać energii, ale w rzeczywistości męczył wzrok. Hospicjum poprosiło o spokojniejsze barwy. – Wybrali szary, taki skandynawski – mówi Adrian. – To kolor neutralny, który wprowadza spokój i odrobinę elegancji – ocenia.

W ekipie był Marcin, fachowiec od remontów. – Został naszym brygadzistą – mruga porozumiewawczo Tomasz. – Każdy z nas coś potrafi, ale dobrze, gdy ktoś z doświadczeniem pokieruje całością.

Prace trwały kilka dni: łatanie dziur, gruntowanie, malowanie. – To nie jest tylko kwestia estetyki – podkreśla Tomasz. – W hospicjum każda zmiana przestrzeni wpływa na samopoczucie pacjentów i ich rodzin. Chcieliśmy, żeby było tam jaśniej, spokojniej, żeby łatwiej było ze sobą być.
Dla wolontariuszy to było także emocjonalne doświadczenie. – W takich miejscach widzisz, że nie zawsze możesz pomóc medycznie czy finansowo – mówi Adrian. – Ale możesz zmienić otoczenie. Nawet jeśli to „tylko” kolor ścian, to jest to coś, co dla kogoś zmienia jego codzienność.

Możecie dołączyć

„Czarodzieje Uśmiechu” nie chcą ograniczać się do Knurowa. – Już wychodzimy poza miasto – mówi Tomasz. – Szukamy miejsc, które możemy odczarować.
Najbliższa akcja odbędzie się 31 sierpnia – będzie to pomoc przy festynie charytatywnym w dzielnicy Szczygłowice. – To trochę zapomniana część miasta. Chcemy, żeby mieszkańcy wyszli z domów i spędzili razem czas – tłumaczy Tomasz.

Jednym z marzeń jest postawienie tam lodówki społecznej z logo „Czarodziei”. – Widzimy, jak szybko znika jedzenie z istniejących lodówek. To znaczy, że jest potrzeba – zauważa Adrian.
Wolontariusze planują też rozwijać sieć kontaktów – do żywności trafiającej do lodówek dołączają naklejki z logo i numerami telefonów. Liczą, że dotrą w ten sposób do osób potrzebujących. Na liście oferowanej pomocy są m.in. jedzenie, drobne remonty, naprawy sprzętów, wsparcie prawne, a czasem po prostu dobre słowo. – Szukamy także nowych osób, bo im nas więcej, tym więcej możemy zrobić – podsumowuje Tomasz. – Nie zmienimy całego świata, ale możemy zmienić cały świat konkretnej osoby.

Adriana Urgacz-Kuźniak

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj