Jeśli pogoda nie spłata jakiegoś figla, to żniwa na naszym terenie, które powoli się zaczynają, zapowiadają się zupełnie nieźle. Pomimo hydrologicznej suszy, trwającej już kilka sezonów, tegoroczne deszcze, ciągnące się od maja do czerwca, uratowały plony. Kuriozalnie jednak, niezłe zbiory wcale nie wróżą najlepiej rolnikom. W dalszym ciągu utrzymują się niskie ceny skupu i kłopoty ze sprzedażą. 
Dużo słońca, ale co kilka dni deszcze – to najlepsza pogoda dla zbóż. Niestety, w tym roku nie było najlepiej w tym względzie. Wczesną wiosną susza tak dała się we znaki rolnikom, że załamywali ręce. Z większym optymizmem zaczęli patrzeć w maju i czerwcu, kiedy w końcu na przemian zaczęło padać i świecić słońce.

– Teraz jesteśmy na początku głównych żniw, czyli pszenicznych i żytnich – mówi Roman Włodarz, prezes Śląskiej Izby Rolniczej. – Pogoda póki co jest sprzyjająca, mimo że przekropna, i rolnicy powoli zbierają plony. Część zbóż jest jeszcze niedojrzała, inaczej niż w ubiegłym roku, kiedy z powodu suszy już w lipcu było po żniwach.
 
Włodarz mówi, że w powiecie gliwickim, z plonów już zebranych, przeciętnie dobre są zbiory zboża ozimego, zaś słabsze od przewidywanych – rzepaku. Gorsza będzie też jego jakość, ze względu na wiosenną suszę.

Prezes ŚIR twierdzi, że Polsce nie grozi brak zboża, a tym bardziej, jak się mówiło wczesną wiosną, głód. – To wymysł mediów. Nasz kraj jeszcze w kwietniu wyeksportował kilka milionów ton zboża. I dobrze, że tak się stało, bo tegoroczne plony będą lepsze, niż przewidywano wiosną, kiedy mieliśmy skrajną suszę. W ciągu dwunastu miesięcy w Polsce na cele konsumpcyjne zużywa się od 4,5 do 5 mln ton, a tymczasem przeciętne plony to ok. 25 mln ton. Mamy sporą nadwyżkę.

Dlaczego więc tak drogi jest chleb? – Bo jego cena stoi w całkowitym oderwaniu od sytuacji w rolnictwie. W przeciętnym pieczywie udział zboża i pracy rolnika to ledwie kilkanaście procent. Resztę stanowi przetwórstwo i handel – wylicza szef ŚIR.

Włodarz dodaje, że na razie ceny skupu zbóż utrzymują się relatywnie na niskim poziomie. Tak naprawdę o pewnej stabilizacji w tym zakresie będzie można mówić za około dwa tygodnie. Prawdziwy poziom cen kształtuje się dopiero po żniwach. – Rolnicy jednak i tak nie będą zadowoleni, bo od dawna ceny w skupach są nieopłacalne. Dwanaście lat temu za tonę pszenicy płacono tysiąc złotych. Dziś zaledwie 750-780 zł.

(san) 
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj