Z Leszkiem Jodlińskim, historykiem sztuki i menadżerem kultury, niegdyś dyrektorem Muzeum w Gliwicach, a obecnie kierującym bytomskim Muzeum Górnośląskim, rozmawiamy o „Dziennikach księdza Franza Pawlara”.


Niemiecki ksiądz odważnie dyskutujący z rosyjskimi żołnierzami na temat Boga … I to podczas trwania II wojny światowej. Między innymi takie wątki odnajdziemy w przetłumaczonej i zredagowanej przez Pana książce „Dzienniki księdza Franza Pawlara”.

Zadziwia, a często wręcz szokuje, wiele faktów opisanych przez księdza Pawlara. Kapelan Ballestremów był naocznym świadkiem wkraczania Armii Czerwonej do Pławniowic oraz okresu jej stacjonowania w hrabiowskim majątku. Uważnie obserwuje zachowania żołnierzy, jak i zwykłych mieszkańców wioski, dawnej służby czy też robotników przymusowych w 1945 roku.

A w dziejach świata był to nad wyraz trudny okres.

Dlatego akcentuję to w podtytule, który brzmi:„Górny Śląsk w 1945 roku. Opis pewnego czasu”. Ksiądz Franz Pawlar w swoich zapiskach zdobywa się na bolesny rozrachunek z mentalnością ludzi w okresie, gdy przetacza się po nich walec historii. Wielu z nich nie zdało egzaminu z przyzwoitości … Bo hrabiowskie włości rozgrabiali nie tylko czerwonoarmiści czy też dawni pracownicy, ale także ludzie, którzy od pokoleń zamieszkiwali Pławniowice i uważali arystokratów za swoich dobrodziejów. W „Dziennikach” przywołana jest chociażby taka scena, jak jedna z parafianek, dźwigając na plecach szafę ukradzioną z pałacu, spotyka na swojej drodze księdza Pawlara, i -  niczym nie skrępowana, w ogóle nie zawstydzona – mówi:„ Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” …

Bezczelność i tupet ludzi, którzy poczuli się nagle bezkarni, przeraża.

Na jedną z mszy przychodzi kobieta w jakimś dziwnym stroju. Kiedy ksiądz Pawlar się jej bliżej przyjrzał, okazało się, że ma na sobie ukradziony szlafrok oraz biały kożuch Anny von Bellestrem.  

Rabowali nawet najmłodsi.

Tak. Ksiądz opisuje moment, kiedy do dziecinnego pokoju Ballestremów dostały się dzieci z wioski. Ogrom i różnorodność zabawek ich przeraża. Czują się, jakby nagle znalazły się w innym, cudownym, bajkowym świecie. A że wśród dorosłych było przyzwolenie na grabież, to i najmłodsi przywłaszczają sobie cudzy dobytek. Reaguje tylko Pawlar, który kijem przegania małych szabrowników z pałacu.

To wszystko dzieje się, mimo że ksiądz napomina swoich wiernych, grzmi z ambony.

A przez jakiś czas zawiesza nawet spowiadanie, nie chcąc tym ludziom udzielać rozgrzeszenia! W swoich zapiskach kradnących nazywa „kanaliami”.

Szczególnie dosadny jest opis penetrowania piwnic pławniowickiego pałacu.

Wszystko przez wino. Aby je zdobyć, ludzie popychali się nawzajem, tratowali, szarpali. Butelki tłukły się na ziemi, podłoga zalana była alkoholem. Pawlar ironizuje, że szkoda, iż tej sytuacji nie obserwował Dante, bo byłaby ona dla niego znakomitą inspiracją do opisania piekła.

Piekłem dla wielu mieszkańców Górnego Śląska było wkroczenie na Śląsk w styczniu 1945 roku Armii Czerwonej.

Wśród zapisków księdza znajdziemy również takie, z których kapie krew. Np. w niedzielę 28 stycznia 1945 roku ks. Pawlar odnotował, że idących drogą Ujazd-Pyskowice Rosjan ktoś ostrzelał. Ci, szukając sprawców, natknęli się na dom wdowy Stochniol. Ta mieszkała z córką, a że panie bały się pozostawać same w domu, to przygarnęły niedorozwiniętego umysłowo Felixa Gabriela i 17-letniego Józefa Brilkę. I czerwonoarmiści wspomnianych mężczyzn uznali za partyzantów i zabrali ze sobą. Maszerowali z nimi jakiś czas, po czym obu kazali położyć się twarzą do autostrady … Brilkę zabili od razu, dostał w kark, nie męczył się długo. Inaczej sprawa wyglądała z Felixem. Ten, mimo że dostał pięć kul (!), przeżył! Ocknął się po jakimś czasie i zjawił w domu rodziny Brilke, krzycząc głośno: „Józef nie żyje”. Gabriel kurował się kilka tygodni,                  a ksiądz Pawlar wysyłał mu słoiki z dżemem truskawkowym oraz mszalne wino.

Wróćmy jednak do wątku, od którego rozpoczęliśmy rozmowę. Ksiądz Pawlar próbuje bowiem nawracać Rosjan! Scena niczym z dyskusji akademickiej, zupełnie nie pasująca do dramatycznego 1945 roku.

Działo się to już w marcu. Ksiądz modlił się w swoim pokoju. Nagle, bez pukania, weszło dwunastu Rosjan. Przyglądali się chwilę Pawlarowi, po czym jeden z nich zapytał, czy sądzi, że naprawdę istnieje jakiś Bóg …
Tak zaczęła się niezwykła rozmowa niemieckiego księdza i dwunastu rosyjskich żołnierzy. Konwersacja trwała ponad godzinę, była szczera i głęboka. Poruszono w niej m.in. ewolucję Darwina.

Jak Pan dotarł do notatek księdza Franza Pawlara?
„Dziennik” przez długie lata pozostawał w ukryciu. Czytany w drugim obiegu, był bardziej znany w Niemczech niż w Polsce. Parę lat temu otrzymałem jego kopię od zaprzyjaźnionego, gliwickiego, księgarza. „Niech pan coś z tym zrobi” – powiedział mi wówczas. I kiedy po raz pierwszy – w 2015 roku – wydałem „Dziennik”, to niejako spełniałem daną mu wówczas obietnicę.

Dotarł też Pan do rodziny byłego kapelana Ballestremów.

W Bieńkowicach, podraciborskiej wsi w której urodził się ks. Pawlar, spotkałem się z jego siostrzeńcem Franciszkiem Korczokiem. Przesympatyczny człowiek, bardzo podobny do swojego wujka. Przez trzy godziny opowiadał mi o człowieku, którego ja poznałem poprzez „Dzienniki”, a który przez osiemnaście lat jadał u niego codziennie obiady. Od pana Korczoka dowiedziałem się wielu nowych informacji o księdzu. Np. tego, że władał aż 8 językami! Otrzymałem też bogaty materiał fotograficzny i dokumentacyjny.

Ksiądz Pawlar ma wielkie zasługi dla historiografii Górnego Śląska.
Ks. Pawlar przez całe swoje życie był niezwykle aktywnym badaczem dziejów „małej ojczyzny”. Nie publikował w oficjalnym obiegu, ale pozostawił po sobie bogate archiwum, zbiory zabytków i dokumenty. Te materiały wielokrotnie posłużyły do badań przez regionalnych historyków. Duchowny posiadał rozległą wiedzę z zakresu archeologii i etnografii. Kolekcjonował znaleziska szczątków zwierząt prehistorycznych. Wiemy, że posiadał chociażby ząb mamuta.

Jakie były jego losy po 1945 roku?

Został skierowany do parafii w Krzanowicach. Tam pełnił funkcję proboszcza w kościele pod wezwaniem św. Wacława. Zmarł w 1994 roku.
Kilka miesięcy temu do sprzedaży trafiło drugie już wydanie zapisków z Pławniowic.
Bo pierwsze rozeszło się w całości! „Dzienników” nie można było nigdzie dostać. A ludzie wciąż pytali o tę książkę …

Wydanie drugie, poprawione.

Zmian jest wiele. Tekst został ponownie przejrzany przez redaktora. Tym razem był nim dr Artur Czesak, dialektolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tekst zyskał na wielu bardzo drobnych poprawkach, czasami wymusiło to sięgnięcie także do tekstu źródłowego i co najmniej dwa razy znacząco poprawiło jakość tłumaczenia. Wykorzystaliśmy też kilka nowych zdjęć, aby lepiej nawigować po obszarach opisywanych przez księdza Pawlara. Dodane zostały dwie mapy z epoki, a także jedna -  opracowana specjalnie na potrzeby naszej publikacji - która osadza Pławniowice na terenie Górnego Śląska w okresie międzywojnia.

Zachwyca uroda książki, estetyka.

To zasługa Krzysztofy Frankowskiej-Piechowicz. Kluczem do projektu graficznego i użytego koloru jest cegła pałacu von Ballestremów i wielu domów w Pławniowicach, które z cegły wzniesiono, nie tynkując jej, ciesząc się jej surową urodą. Kurz i pył ceglany interesująco komponują się z dramatem historii opowiadanych przez ks. Pawlara.

Jestem ciekaw, co mówią czytelnicy podczas spotkań. Szczególnie ci, którzy mieszkają w opisywanych przez ks. Pawlara miejscowościach.

Ludzie potwierdzają, że taka była właśnie rzeczywistość! Że to, co opisał kapłan, zgadza się z tym, co słyszeli od rodziców, dziadków, sąsiadów. A w samych Pławniowicach wielu mieszkańców dopowiadało jeszcze wiele innych faktów, dzieliło się jeszcze innymi, równie interesującymi historiami z lat wojny i roku 1945. Podkreślali, za co im jestem szczególnie wdzięczny, konieczność sięgania po osobiste wspomnienia z tamtego okresu. Na spotkaniach w innych miejscowościach, np. w Krakowie, to wyjątkowa okazja do pokazania uniwersalnego przesłania „Dziennika”, tego jak zło zaraża, jak czyni z nas wszystkich swoje  ofiary, jak czas wojny jest czasem próby naszych charakterów i postaw. 

Rozmawiał:  Błażej Kupski 
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj