Gołębie i pijacy obsiadają plac Piastów. Gołębie zanieczyszczają, ci drudzy dodatkowo hałasują, zajmują miejsca podróżnym i spożywają alkohol – praktycznie pod nosem izby wytrzeźwień.
                 
Plac Piastów powinien być wizytówką, bo tu zatrzymują się autobusy, którymi przyjeżdżają do Gliwic mieszkańcy innych miejscowości. Tymczasem pierwsze zetknięcie z jednym z bogatszych miast w regionie jest dość przykre. I nie chodzi tylko o obskurne budki, szpecące szyldy reklamowe czy brak organizacji w komunikacji autobusowej. Obrazu dopełnia miejscowa „żulernia”.

Od rana do wieczora plac Piastów oblegają osoby, delikatnie mówiąc, nadużywające alkoholu. Pijaków jest coraz więcej, obsiadają każdą wolną przestrzeń, odstraszając pasażerów autobusów, uprzykrzając życie lokatorom pobliskich kamienic. Zajmują wszystkie ławki, a kiedy tych nie starcza, rozsiadają się na barierkach oraz murkach. Często są głośni, wulgarni, a śladem, jaki po sobie zostawiają, są śmieci.  

Wielokrotnie na ten problem zwracali nam uwagę czytelnicy, sami też go dostrzegliśmy. Pijaczki, plus gołębie, plus śmieci, plus odchody to naprawdę kiepska wizytówka centrum. 

Problem istnieje od dawna, ale ostatnio jakby się pogłębił. Mieszkańcy okolicznych kamienic wiążą ten fakt z wyremontowaniem dworca PKP. Kiedyś bezdomni przebywali w jego holu, teraz, z odnowionego obiektu, przegania ich ochrona. Przeprowadzili się więc kilkaset metrów dalej. A z placu Piastów nikt już ich nie goni. I tu pytanie, dlaczego. 

Aż prosi się o interwencję straży miejskiej. Tym bardziej, że – jak wynika z naszych informacji – gliwiczanie dzwonią do tej formacji i problem zgłaszają. W straży dowiedzieliśmy się tylko tyle, że funkcjonariusze interweniują po zgłoszeniach lub gdy sami, przejeżdżając w pobliżu, zauważą, że ktoś z bezdomnych i innych osób spożywa alkohol. Poza tym, jak nas zapewniono, plac Piastów znajduje się pod stałym nadzorem kamer monitoringu. I gdy tylko coś jest nie tak, strażnicy nakładają na przesiadujące w tym miejscu osoby mandaty. 

Tyle że kary finansowe nic nie dają, bo goście placu i tak nie mają z czego płacić. Poza tym są to raczej osoby, które mandatami się nie przejmują. Interweniowanie zaś głównie wtedy, gdy ktoś pije alkohol, jest niewystarczające. Pijani (lub właśnie trzeźwiejący) mężczyźni zakłócają porządek także w inny, wspomniany wyżej, sposób. 

Miasto (a z jego ramienia straż) powinno poważnie zastanowić się nad rozwiązaniem tego kłopotu. A straż miejska powinna plac częściej monitorować – osobiście, nie za pomocą kamer.   

(sława)
      

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj