Niedawno w CH FORUM gościła Katarzyna Dowbor, znana i lubiana dziennikarka. Prowadzone przez nią programy (wcześniej „Nasz nowy dom”, a teraz „Dowborowa od nowa”) koncentrują się wokół aranżacji domowych wnętrz i taki temat akcji był też przyczynkiem do jej zaproszenia. O te właśnie przestrzenie – domowe, ale też prywatne – zapytaliśmy ją w rozmowie.

Gościłam dziś w Pani domu, za pośrednictwem programu „Dowborowa od nowa”. Zachwyciły mnie zdjęcia, które umieściła Pani na ścianie.
Wszystko zaczęło się od zdjęć moich pradziadków, które udało się uratować z powstania warszawskiego i które zostały odnowione przez moją mamę, konserwatora zabytków. Te zdjęcia wyznaczają trendy w moim domu. Bardzo chcę otaczać się tymi chwilami, które były dla mnie ważne, tymi ludźmi, którzy są dla mnie ważni i dlatego ściany ozdabiam ich fotografiami.
Istotne jest to, w jaki sposób je eksponujemy. Ja oprawiam je w takie same ramy. Mam też jedną dużą ramę, która mi została po jakimś obrazie. Przewiesiłam przez nią sznurki i klamrami do bielizny przymocowałam zdjęcia, które wydrukowałam z telefonu. Każdy sposób jest dobry, ważne jest, żeby mieć pomysł. Pomysł na swój dom, na siebie, na naszą przestrzeń, którą mamy wokół nas.

To prawda – pomysł to podstawa
Kiedyś mnie i ekipie telewizyjnej, z którą kręciłam program, zaproponowano nocleg u pani, która prowadziła agroturystykę. Byłam zachwycona talentem plastycznym właścicielki, wręcz scenograficznym. Był tam na przykład stół, który obrastał mchem, krzesła, na których stały filiżanki z oderwanymi uszami, a z nich wyrastały rośliny. Dla mnie to ona całą swoją duszę oddała w tym designie, w tym pomyśle... Starą stajnię przeznaczyła na pokoje gościnne. Zamiast okien były podwójne drzwi, takie jakie stosuje się w boksach dla koni. To było coś pięknego. Trzeba znaleźć swój klimat, swój pomysł i go realizować.

W pani życiu konie odgrywają dużą rolę, wyobrażam więc sobie, jak wspaniale się tam pani czuła.
To prawda. Czułam się znakomicie. A z tymi końmi, ma pani rację. Nawet tu, w Forum, chodząc po sklepach wnętrzarskich mój wzrok przyciągały właśnie figurki koni. Mam ich w domu chyba z 50. Konie są dla mnie tak ważne może dlatego, że jestem wnuczką kawalerzysty. Mój dziadek był oficerem przedwojennego wojska i miał swoje konie. Okazało się, że w rodzinie jedynie ja odziedziczyłam miłość do tych zwierząt. Mam swoje trzy konie, które mieszkają w stajni obok mojego domu. Te konie i ta stajnia tworzą klimat, w którym dobrze się czuję.
Już na początku mojej drogi zawodowej postawiłam sobie cel -  jak już będzie mnie stać, to chcę mieć dom ze stajnią obok. Po wielu latach udało mi się go zrealizować. Teraz moi przyjaciele, koniarze, śmieją się czasem: Kasia chciałbym być Twoim koniem, bo Twoje konie mają wszystko.

Pani Katarzyno, przejdźmy teraz z przestrzeni domowej na zawodową. Co się obecnie dzieje u Pani w tej kwestii?
Dzieje się dużo. Jak pani zapewne wie, nie prowadzę już programu „Nasz nowy dom”. Cieszę się, że przez 10 lat brałam udział w projekcie, który naprawdę pomagał ludziom. Gdy tę możliwość straciłam, życie postawiło przede mną kolejne wyzwania. W tej chwili skończyłam już nagrania do pierwszej serii programu „Dowborowa od nowa”, który dokumentował remont mojego domu. I zaraz zaczynam nagrania do drugiej serii, którą widzowie CANAL+ DOMO zobaczą jesienią tego roku. Tym razem będziemy remontować i urządzać dom wyjątkowej rodziny.   Wróciłam też do TVP. Myślałam, że to już zamknięty rozdział w moim życiu, ale… nigdy nie mów nigdy, jak to ktoś mądry powiedział. Wróciłam do „Pytania na śniadanie”, które prowadziłam 20 lat temu. Jest to zatem taka sentymentalna podróż. Co prawda jestem tam najstarsza, ale udaję, że nie (śmiech). Mam fantastycznego partnera ekranowego, bardzo fajnego chłopaka, Filipa Antonowicza, który jest w wieku mojego syna. Bardzo się polubiliśmy. Mamy podobne poczucie humoru. Filip często mówi „Kaśka, gdyby ludzie wiedzieli jaką Ty jesteś wariatką” (śmiech).
Wróciłam też do tego, co kochałam, czyli do spotkań z widzami. Lubię kontakt z publicznością i tego mi bardzo, bardzo brakowało.

Jak dużą przestrzeń zajmuje w pani życiu rodzina?
Bardzo dużą. Mam fajne dzieciaki, super synową. Z Asią mamy bardzo dobry kontakt. Jestem dumna z mojego syna, bo naprawdę świetnie sobie radzi, ale też mam niezwykle wrażliwą córkę. Moja córka jest poetką, ma już na swoim koncie wydany tomik wierszy. Mam też dwie super wnuczki, jedna ma 15 lat, druga ma 6. Bardzo ważnym członkiem mojej rodziny jest także oczywiście moja mama, która ma 91 lat. Dla mnie rodziną są też moi przyjaciele i moje zwierzęta, czyli cztery psy, trzy konie i dwa koty. Tych fajnych ludzi i zwierząt wokół mnie jest bardzo dużo i to jest dla mnie bardzo ważne.

Ostatnie moje pytanie zainspirowane zostało właśnie przez Panią Joannę i Pana Maćka. Są świetni w nagrywaniu instagramowych filmików. I o tę właśnie przestrzeń chciałam Panią zapytać – o nowe media, takie jak Instagram, TikTok. Jak się w nich Pani czuje?
Czuję się dobrze. Mam konto na Facebooku, Instagramie i na TikToku. Powiem szczerze, że na początku byłam nieufna wobec social mediów, ale okazało się, że to super sprawa. Mam rewelacyjną, dużą i bardzo zaangażowaną grupę fanów w mediach społecznościowych, którzy stanęli za mną murem, kiedy zakończono ze mną współpracę przy programie „Nasz nowy dom”. Jestem im za to bardzo wdzięczna.
Media społecznościowe trochę wypierają telewizję, dlatego są bardzo ważne, choć mogą też być niebezpieczne. Myślę jednak, że to jest przyszłość, w tym kierunku idziemy i nie warto się na to obrażać. Kiedyś obraziłam się na komputer, bo jak odchodziłam na urlop macierzyński (25 lat temu, gdy urodziłam córkę), to jeszcze w telewizji były maszyny do pisania. A jak wróciłam, były już komputery. Początkowo zaparłam się, że nie będę się uczyć ich obsługi, a teraz nie wyobrażam sobie bez nich życia. Warto spróbować wszystkiego, co nowe, zobaczyć co nam się podoba, co nie.
Ale wracając do Pani pytania – powiem szczerze, że te moje dzieciaki rzeczywiście są w tym sprawne. Jestem w szoku, jak mój syn genialnie opanował montaż. Bardzo szanuję Asię za to, że promuje naturalność w mediach społecznościowych. I że rozmawia z ludźmi o tym.
Jest taka jedna rolka, która opowiada o tym, jak postanowili mi podrzucić dzieci. Jest bardzo prawdziwa (śmiech). A było to tak: Zadzwonili do mnie i mówią: Mama przywieziemy Ci dziewczynki i psa”. Ja mówię: no dobra. „No i jeszcze kanarka”. Ja mówię: dobrze. I tak czekam na nich. Przyjechali i mówią: „Ale jeszcze filmik nagramy”. Pytam: jaki filmik? A oni: „No dobra, łap. Tu jedna wnuczka, druga wnuczka, pies i kanarek”. I potem z tego całkiem śmieszny film powstał.  Oni nie robią jakichś niefajnych, niemiłych rzeczy w tych filmikach. Tylko bawią nimi. Przeurocze są.

Wiem, że musimy kończyć, bo chce Pani wracać do domu, do swoich koni.
Tak, bo one czekają, aż ja wrócę. Ale powiem szczerze, bardzo cudownie spędziłam tu czas. Naprawdę cieszę się, że mogłam przyjechać. Wszyscy są przemili.

Tacy jesteśmy w Gliwicach.
A ja kocham Śląsk, naprawdę. Mam tu przyjaciół takich, na których mogę zawsze liczyć. Jak tylko miałam gorszy czas, to przyjeżdżałam tu, żeby odreagować. Także dziękuję Wam za to, że jesteście tacy. I najlepsze jedzonko zawsze u Was. Naprawdę. Pycha. 

Adriana Urgacz-Kuźniak 
 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj