Po ponad dwóch miesiącach przerwy do gry wróciła Ekstraklasa. Zgodnie z ustaleniami pomiędzy rządem a PZPN, mecze odbywały się bez udziału kibiców, w ostrym reżimie sanitarnym. W pierwszym spotkaniu Piast podejmował Wisłę Kraków i zdemolował przy Okrzei Białą Gwiazdę 4: 0. Dwa gole zdobył Piotr Parzyszek, a po jednym Jorge Felix oraz Patryk Tuszyński. Mistrzowie Polski zajmują obecnie w tabeli drugie miejsce, tracąc do prowadzącej Legii osiem punktów. 
W pierwszym meczu po wymuszonej przez epidemię przerwie Piast Gliwice pewnie pokonał Wisłę Kraków 4: 0. Bramki dla drużyny z Okrzei strzelili Jorge Felix, Patryk Tuszyński i Piotr Parzyszek. Ten ostatni do końca sezonu będzie się śnił piłkarzom Wisły jako koszmar, bo jesienią strzelił im dwa gole, które dały gliwiczanom wyjazdowe zwycięstwo. W sobotę także dwukrotnie wpisał się na listę strzelców.

Gdy na początku marca zapadła decyzja o zawieszeniu rozgrywek w PKO BP Ekstraklasie, liczono, że przerwa potrwa kilka tygodni. Epidemia, zamiast wygasać, przybierała jednak na sile. W tej sytuacji opracowano plan powrotu do rywalizacji. Zapisane w specjalnym protokole rygory zostały przyjęte przez rząd i w piątek, 29 maja, rozpoczęła się 27. kolejka spotkań. Niestety, bez udziału kibiców. Na trybunach przy Okrzei zasiadło tylko kilkudziesięciu dziennikarzy i fotoreporterów, zawodnicy rezerwowi (w okolicach boiska mogli przebywać jedynie trenerzy) i kilkunastu oficjeli z Piasta oraz Wisły. Stadion skrupulatnie podzielono na strefy, których nie wolno było przekraczać, a każdy, kto wszedł na obiekt, miał sprawdzaną temperaturę. Piłkarze obu drużyn wchodzili na boisko i schodzili z niego osobno, ba – po meczu nie mogli nawet wykąpać się w szatniach.

W swoim pierwszym spotkaniu po prawie trzymiesięcznej przerwie Piast podejmował Wisłę Kraków. Waldemar Fornalik asygnował do gry dziewięciu zawodników, którzy przed zawieszeniem ligi zagrali z Legią. Dokonał dwóch wymuszonych zamian. Miejsce pauzującego za kartki Patryka Sokołowskiego zajął Tomasz Jodłowiec, a kontuzjowanego Gerarda Badię zastąpił Kristopher Vida.
 
W tabeli oba zespoły dzieliło aż 12 punktów i 11 miejsc. Faworyta nikt jednak nie chciał wskazać, bo po takiej przerwie forma zawsze jest wielką niewiadomą.

Pierwszy zaatakował Piast i już w 42. sekundzie objął prowadzenie. Po wymianie kilkunastu podań piłka trafiła do Parzyszka, który zagrał do Feliksa. Ten, piętą, chciał ją oddać koledze, lecz futbolówka odbiła się od Rafała Janickiego i wróciła do Hiszpana, który strzałem z ostrego kąta pokonał Michała Buchalika. 

Szybko strzelony gol ustawił mecz. Gliwiczanie mogli już spokojnie czekać na ruch przeciwnika, który grając pod presją, zaczął popełniać błędy. W 11. minucie fatalnie zachował się Gieorgij Żukow, zagrywając do Feliksa. Feliks natychmiast wypuścił Parzyszka, a napastnik Piasta, będąc w sytuacji sam na sam, strzałem tuż przy słupku podwyższył na 2: 0. Po tym golu zespół z Krakowa został rzucony na kolana, zaś gliwiczanie nabrali jeszcze większego apetytu na grę. 

Wiślacy pierwszy celny strzał oddali dopiero w 20. minucie. Uderzenie Błaszczykowskiego bez większego problemu obronił František Plach. W 25. minucie goście wykonywali rzut wolny, po którym Łukasz Burliga padł w polu karnym, lecz sędzia nie dał się nabrać na aktorską sztuczkę gracza Wisły. Na tym emocje w pierwszej połowie się skończyły – pewnie dlatego, że nasi w pełni kontrolowali to, co działo się na murawie.

Dwubramkowa zaliczka przed drugą odsłoną była solidna, ale jeden gol mógł gościom dodać wiary, że wynik można jeszcze odwrócić. I z takiego też założenia goście wyszli, bo tylko w ciągu pięciu minut drugiej połowy stworzyli sobie więcej okazji na zdobycie bramki, niż w pierwszych 45 minutach. Gliwiczanie przetrwali ten napór, długo jednak nie potrafili zagrozić bramce Wisły. 

W 61. minucie na murawie w szeregach przeciwnika zameldował się Paweł Brożek, autor 149 goli w Ekstraklasie. Był to jego pierwszy występ w tym roku. Nadzieje krakowian na dobry wynik zgasły jednak w 65. minucie. Wtedy to Kamil Wojtkowski zagrał piłkę wprost pod nogi Martina Konczkowskiego, a ten wyłożył futbolówkę Parzyszkowi, który zamienił podanie na swojego drugiego, a trzeciego dla gliwiczan gola. Chwilę później Brożek nie wykorzystał dobrej okazji, główkując obok słupka. Zaraz potem Parzyszek, po zagraniu Vidy, miał kolejną „setkę”, tym razem minimalnie się pomylił. 

Od 75. minuty Wisła grała w dziesiątkę, bo za drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę boisko opuścił Maciej Sadlok. Na pięć minut przed końcem znów Felix popisał się fantastycznym podaniem, po którym wprowadzony wcześniej Patryk Tuszyński stanął oko w oko z Buchalikiem i pewnym strzałem ustalił wynik pojedynku na 4: 0. Co ciekawe, był to czwarty celny strzał naszych piłkarzy w meczu. Gol Tuszyńskiego zaś to jego pierwsze trafienie w spotkaniach ligowych Piasta, w których występuje od sierpnia 2019 roku.

Wygrywając 4: 0, gliwiczanie potwierdzili swoje aspiracje do obrony tytułu mistrzowskiego, lecz, co ważniejsze, pokazali, że przerwa im kompletnie nie zaszkodziła.

W piątek, 5 czerwca niebiesko-czerwoni zmierzą się na wyjeździe z Koroną Kielce. Przy Okrzei zagrają cztery dni później. We wtorek, 9 czerwca będą podejmować Górnika Zabrze. 

Piast: František Plach – Martin Konczkowski, Uroš Korun, Jakub Czerwiński, Mikkel Kirkeskov, Sebastian Milewski (85' Tymoteusz Klupś), Tom Hateley, Tomasz Jodłowiec, Jorge Félix, Kristopher Vida (86' Tiago Alves), Piotr Parzyszek (77' Patryk Tuszyński)
 

Po meczu powiedzieli

Waldemar Fornalik, trener Piasta: 

To był fantastyczny mecz w naszym wykonaniu, wspaniałe wejście w ligę po długiej przerwie. Wynik wysoki, gra też mogła się podobać. Bardzo ważny był pierwszy gol. Zmierzyliśmy się z zespołem, który ma duży potencjał, ale dzięki swojej skuteczności mogliśmy to spotkanie w wielu fazach kontrolować. Po trzeciej bramce graliśmy w przewadze, spokojnie. Zaskoczyło mnie tylko, że drużyna o dużych umiejętnościach piłkarskich, jak Wisła, była momentami tak brutalna. Na szczęście sędzia nad tym panował, pokazał kilka kartek i wszystko dobrze się skończyło. My zaprezentowaliśmy się jako zespół potrafiący grać w piłkę z dobrym przeciwnikiem. Wiadomo, mankamenty są zawsze. Mieliśmy trudny fragment po przerwie, gdy Wisła zepchnęła nas do defensywy, ale wybroniliśmy się i to jest ważne. 

Piotr Parzyszek, napastnik Piasta, strzelec dwóch goli:

Mógł być hat-trick, ale w tej trzeciej sytuacji Hebert podbił piłkę w ostatnim momencie i nie trafiłem w nią czysto. Nie ma jednak co narzekać. Wygraliśmy 3: 0 i to był dla nas bardzo 
dobry dzień. Podczas długiej przerwy w rozgrywkach miałem okazję poznać wszystkie gry i zabawki moich dzieci, ale najważniejsze, że udało mi się utrzymać formę. Nie mogłem się już doczekać powrotu ligi. W Holandii, Belgii i Francji rozgrywki zakończono, ale reszta Europy stwierdziła, że da się grać, co mnie cieszy. 

(gm)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj