W rozgrywkach piłkarskiej Ekstraklasy pozostała w zasadzie jedna niewiadoma: kto zdobędzie srebrny, a kto brązowy medal. Wiemy już, że mistrzem Polski jest warszawska Legia, a w walce o miejsca na podium zostały tylko dwa zespoły – Piast Gliwice i Lech Poznań. Oba solidarnie wygrali swoje ostatnie ligowe mecze i mają w dorobku tyle samo punktów. Batalia będzie się toczyła do samego końca, a finał już w najbliższą niedzielę, 19 lipca. 
Podopieczni Waldemara Fornalika przed ostatnią, 35. kolejką spotkań zajmowali drugie miejsce w tabeli i tracili do prowadzącej Legii osiem punktów. Wygrana stołecznej drużyny, podejmującej Cracovię, dawała jej już pewne mistrzostwo Polski. Wojskowi nie zaprzepaścili szansy i ograli rywala 2: 0, pieczętując tytuł najlepszej drużyny w kraju. Piast, aby myśleć o zakończeniu rozgrywek na podium, musiał wygrać niedzielne spotkanie z Jagiellonią Białystok, ale też patrzeć na wyniki meczów Śląska Wrocław i Lechii Gdańsk, które to miały jeszcze szansę powalczyć o „pudło”.

Przystępując do spotkania z białostoczanami, nasi piłkarze wiedzieli już, że Śląsk im nie zagrozi, bo tylko zremisował z Pogonią Szczecin i odpadł z wyścigu o medale. Niebiesko-czerwoni zdawali więc sobie sprawę, że jeśli wygrają z Jagiellonią, zapewnią sobie miejsce na podium. 

Piast rozpoczął konfrontację z przytupem. Już w trzeciej minucie mógł otworzyć wynik. Piotr Parzyszek przejął piłkę i w ostatnim momencie jego uderzenie zablokował gracz Jagiellonii. Zaraz potem białostoczanie przeprowadzili atak, niecelnym strzałem zakończony przez Bartosza Bidę. Później nastąpiły dwie minuty, które wstrząsnęły „Jagą”. Ariel Borysiuk, chcąc wybić, trafił w nogi Jorge Felixa. W konsekwencji futbolówka trafiła do Parzyszka, a ten znalazł się w sytuacji sam na sam z Damianem Węglarzem i nie dał szans golkiperowi gości. 

Nie upłynęło 120 sekund, a Piast prowadził już 2: 0. Po szybkiej i płynnej akcji Sebastian Milewski dograł na prawe skrzydło do Parzyszka, ten dośrodkował w pole karne, zaś całą akcję celnym strzałem głową zakończył Felix. 
Gliwiczanie chcieli pójść za ciosem i stworzyli sobie kolejne sytuacje. Bombę Toma Hateleya z najwyższym trudem obronił Węglarz, a Parzyszek, będąc na piątym metrze, trafił prosto w bramkarza przyjezdnych. Zachęcony takim obrotem sprawy Patryk Sokołowski sprawdził formę golkipera Jagiellonii, lecz ten, piękną robinsonadą, obronił uderzenie pomocnika Piasta. 

Goście w końcu otrząsnęli się z ataków. W 35. minucie, po strzale Jesusa Imaza, František Plach zbił piłkę na poprzeczkę. W 44. minucie miało miejsce wydarzenie, które zmieniło obraz gry. Sebastian Milewski zobaczył drugą żółtą kartkę i w konsekwencji musiał opuścić boisko. W drugiej połowie gospodarze mieli grać w dziesiątkę.

Strata Milewskiego wymusiła zmianę taktyki. Od początku drugiej odsłony Piast koncentrował się bardziej na obronie, niż kreowaniu akcji ofensywnych. Jagiellonia zaczęła stwarzać bardzo dobre okazje, świetnie jednak spisywał się Plach, a w 60. minucie, po uderzeniu Tarasa Romanczuka, piłka zatrzymała się na słupku. Na tym skończyły się okazje dla gości. Im bliżej było końca, tym śmielej atakowali gliwiczanie. W końcówce Tiago Alves i Kritopher Vida mieli sytuacje mogące zakończyć się golami. 

Ostatecznie niebiesko-czerwoni, mimo że drugą połowę grali w osłabieniu, pewnie ograli Jagiellonię i czekali tylko na wynik konfrontacji Lecha z Lechią. Kolejorz ograł gdańszczan 3: 2, co oznaczało, że po raz trzeci w historii Piast zdobędzie medal mistrzostw Polski. Jakiego koloru? Tego dowiemy się w środę, 15 lipca, a najdalej w niedzielę, 19 lipca. Wciąż trwa bowiem korespondencyjny pojedynek między Piastem a Lechem. W środę nasi zagrają w Szczecinie z Pogonią, Lech grać będzie na wyjeździe z Cracovią. W niedzielę zaś niebiesko-czerwoni podejmować będą Cracovię, a Kolejorz Jagiellonię.

Piast: František Plach – Martin Konczkowski, Uroš Korun, Jakub Czerwiński, Mikkel Kirkeskov, Kristopher Vida, Patryk Sokołowski (86’ Tomasz Jodłowiec), Tom Hateley, Jorge Félix (75’ Tiago Alves), Sebastian Milewski, Piotr Parzyszek (61’Patryk Tuszyński)

Trener Waldemar Fornalik
To w naszym wykonaniu dobry mecz. W pierwszej połowie stworzyliśmy sporo dogodnych sytuacji, bo prócz bramek były inne okazje na podwyższenie wyniku. Możemy tylko żałować, że nie dograliśmy spotkania do końca w pełnym składzie – czerwona kartka dla Milewskiego wymusiła zmianę taktyki. Ale w dziesięciu też można zwyciężać i to się udało. Pokazaliśmy dużą determinację, dobrą organizację i boiskową mądrość. Wielkie gratulacje dla zawodników – takie zwycięstwo bardzo smakuje. Absencja Milewskiego w kolejnym meczu? To musiało w końcu nastąpić, bo Sebastian „wisiał” na trzech kartkach od dłuższego czasu. Ten zawodnik dużo wnosi do naszej gry, ale ostatnio w dobrej dyspozycji jest też Dominik Steczyk. Na swoją szansę czekają również pozostali młodzieżowcy.

 
Grzegorz Muzia

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj