Mimo stosunkowo młodego wieku ma spory dorobek artystyczny. Tenor, aktor scen muzycznych, dyrektor teatru. Tomasz Białek traktuje swoją pracę jak pasję i dzieli się nią z innymi. W gminie Pilchowice, gdzie mieszka, prowadzi warsztaty teatralne dla dzieci i seniorów.  

Nie jest Górnoślązakiem. Urodził się 37 lat temu w Żywcu, tam spędził dzieciństwo  i młodość. 

- Od kiedy pamiętam, muzyka była dla mnie czymś arcyważnym - wspomina. - Uczyłem się śpiewu w przykościelnym zespole wokalnym. Jeździliśmy po całej Europie i zdobywaliśmy laury.

Po maturze (skończył technikum ekonomiczne) poświęcił się muzyce i przyjechał do Gliwic. Ucząc się w studium wokalno-baletowym, nie mieszkał jednak w naszym mieście, a na stancji w Żernicy. - Bo było taniej - śmieje się. 

Z dyplomem aktora scen muzycznych rozpoczął współpracę z gliwickim teatrem. 

- Z naszego roku niewielu pracuje w zawodzie - opowiada. - Trzeba było naprawdę dużo samozaparcia, by zostać artystą. Przez siedem lat śpiewałem w chórze, później cztery lata byłem solistą. Kiedy w Gliwickim Teatrze Muzycznym nastąpiły zmiany, postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i założyłem z przyjaciółmi Teatr Muzyczny Castello, z siedzibą na zamku w Mosznej. Dlaczego akurat w tym miejscu? Bo na Opolszczyźnie nie ma tak naprawdę żadnego teatru muzycznego, a na Śląsku jest ich co najmniej kilka.  No i zawsze chciałem pracować w ładnym miejscu (śmiech). Połączyłem dwie rzeczy.

Sześć lat temu ponownie zamieszkał w Żernicy, gdzie kupił dom. Ta podgliwicka wioska stała się jego azylem. - Tutaj mieszkają wspaniali ludzie. Kiedy po intensywnej weekendowej pracy wjeżdżam w aleję drzew, prowadzącą do mojej Żernicy, totalnie się resetuję, włącza mi się tryb wypoczynkowy.

Przez kilkanaście lat związków z wsią stał się osobą rozpoznawalną, mocno zintegrował z tamtejszym środowiskiem i jeśli tylko ma czas, występuje dla mieszkańców. Urząd gminy postanowił wykorzystać fakt, że ma na swoim terenie uznanego artystę i zaproponował mu, trzy lata temu, prowadzenie warsztatów teatralnych dla dzieci i młodzieży z gminy Pilchowice, które z  czasem przekształciły się w Teatr Młodych Castello. 

- To, co udało nam się osiągnąć, przerosło moje najśmielsze oczekiwania - podkreśla Białek. - Dzieciaki zakochały się w teatrze. Jestem dumny, że udało mi się je zarazić sztuką. Prowadzimy zajęcia z dykcji, ruchowe, taneczne. Dla urozmaicenia warsztatów zapraszam do udziału w nich moich przyjaciół, artystów, którzy bezinteresownie dzielą się swoim doświadczeniem. Zabieram też młodych do zamku w Mosznej, by od kuchni poznali teatr. Na zakończenie sezonu zawsze wystawiamy spektakl, podsumowanie naszej wspólnej pracy. Z satysfakcją powiem, że kilkoro osób z grupy młodzieżowej mogłoby już wystąpić na scenie zawodowej, w rolach drugo-, trzecioplanowych. Niewykluczone, że stanie się to przy okazji listopadowego spektaklu "Księżniczki Czardasza" w wykonaniu teatru Castello w zabrzańskim Domu Muzyki i Tańca. 

Dla Białka najlepszą zapłatą za poświęcenie są opinie rodziców. - Jestem wniebowzięty, kiedy podchodzą do mnie i mówią, że odmieniłem ich dzieci. Że dzięki mojej pracy stały się one lepszymi ludźmi, wrażliwymi, otwartymi. 

Białek z sympatią wspomina też wakacyjne warsztaty teatralno-muzyczne, które prowadził w Pilchowicach dla seniorów. - Nasi mieszkańcy są rozśpiewani i ekspresyjni, z ogromnymi pokładami humoru i dobrej energii. Spotykaliśmy się raz w tygodniu. To była megazabawa. Na finał przygotowaliśmy muzyczne show. Seniorzy odegrali scenki operetkowe, a ja z moją sceniczną partnerką, Nairą Aywazyan, zaśpiewaliśmy kilka arii.  

Co ważne - Białek nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i z gminnym ośrodkiem kultury pracuje nad nowymi projektami. 
                                                                     
(san)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj