W mediach społecznościowych widzę zdjęcia moich znajomych spędzających czas w kawiarni BlueDog. Czasem są tam z okazji jakiegoś wydarzenia, innym razem na spotkaniu ze znajomymi. Nierzadko towarzyszą im psy, bo kawiarnia reklamuje się jako przyjazna zwierzętom. Na fotografiach bezbłędnie rozpoznaję ściany, udekorowane charakterystycznymi rysunkami Joanny Star Czupryniak. Wreszcie mam okazję, by sama zawitać w jej progi. Czy mi się podoba?

Latte z kasztanami

Nie wiem, na jaką kawę się zdecydować. Oferta smaków jest spora, a ja mam problemy z podjęciem decyzji. Sympatyczna Ola, która obsługuje mnie, sugeruje smak kasztanowy. To jest zaskakujące, a że lubię zaskoczenia, bez wahania zgadzam się na jej propozycję. I nie żałuję – napój jest naprawdę obłędny!

Na kawę z psem. Czy to dobry pomysł?

Pomimo zapewnień właściciela BlueDoga, że kawiarnia jest przyjazna zwierzętom, swoją maltankę, Blendę biorę z pewnym wahaniem. Psy tej rasy są dość strachliwe, a spędzenie czasu na uspokajaniu zestresowanego zwierzęcia może zakłócić przyjemność delektowania się smakiem kawy. I rzeczywiście, zaraz po wejściu słyszę charakterystyczne dyszenie. Kelnerka pyta, czy może zaserwować Blendzie smaczki i poczęstować wodą. Kiwam głową, ale moja maltunia odmawia przyjęcia poczęstunku. Trwa to jednak tylko chwilę. Po upływie kilku minut pałaszuje smakołyki aż miło. I chętnie pozuje do zdjęć, stając się jedną z gwiazd znajdującego się na ścianie tablo. Tym samym dołącza do psich klientów, zadowolonych z tego, że mogli towarzyszyć właścicielom w wizycie w kawiarni.

Miejsce, które żyje wraz ze społecznością

Smakując kasztanowy napój zastanawiam się, czy w dzisiejszych czasach wystarczy serwować dobrą kawę, by stać się popularną miejscówką na mapie miasta. Nie, na pewno nie. Trzeba mieć pomysł na biznes, nadać mu jakiś rozpoznawalny charakter, przyciągać jak magnes i dopiero potem kusić doskonałymi produktami. Andrzej Szeja, właściciel BlueDoga, postawił na integrację ze społecznością. To miejsce jest bardzo gościnne. Odbywają się tu m.in. cieszące się sporym zainteresowaniem Szafingi, czyli wymiany ubrań. Tu również mają miejsce interesujące prelekcje, w tym te, skierowane do seniorów i dotyczące tego, jak powinni o siebie zadbać. Co więcej, właściciel bierze udział także w wydarzeniach wykraczających poza granice dzielnicy. Serwował kawę i ciasta m.in. podczas otwarcia Mopsiska, wybiegu dla psów zbudowanego przez gliwiczan przy sośnickim Schronisku.

Sprawdzili się

Kawiarnia BlueDog sprawdziła się również dlatego, że… sama sprawdza swoich dostawców. Dla mnie jakość tego, co jem i piję jest ważna. Tu mogę dostać kanapki na znakomitym chlebie z pieczołowicie dobranej piekarni. Mogę zjeść ciasto wypieczone przez znakomitych cukierników i napić się kawy, także tej, która zaparzona została na jeden z kilku profesjonalnych sposobów.

Przekonuje mnie również to, że cyklicznie w ofercie znaleźć można słodkości przygotowane z myślą o osobach będących na określonej diecie – wegańskiej, bezglutenowej czy bezcukrowej. Zwłaszcza ta ostatnia jest dla mnie istotna – w BlueDogu co jakiś czas znaleźć można ciasta pieczone na ksylitolu.

To do mnie przemawia

- a jeśli już o mówieniu… W BlueDogu bez problemu można porozumieć się nie tylko w języku polskim, ale także w angielskim, rosyjskim i niemieckim. Dlatego też przy stolikach często zasiadają cudzoziemcy, w tym mieszkający w Gliwicach Ukraińcy.

Opowiada mi o tym sam właściciel. Rozmawiając z nim i z sympatyczną Olą czuję się jak u znajomych na kawie, choć jestem w tym miejscu pierwszy raz.

Wpadnijcie do nich na kawę. Ceny są umiarkowane, niższe niż w Centrum, a gościnność wielka.

BlueDog Cafe

Gliwice, ul. Ignacego Sikory 3

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj