To drugie zwycięstwo Piasta z rzędu w PKO Ekstraklasie i zarazem pierwsze trafienie napastnika Parzyszka w tym sezonie. 
Zanim sędzia zagwizdał po raz pierwszy, minutą ciszy kibice uczcili pamięć zmarłego Tomasza Stępnia, byłego piłkarza Piasta.

Przed niedzielnym meczem obóz Piasta był szpitalem. Sztab medyczny nie zdołał przywrócić do pełnej sprawności żadnego z kontuzjowanych zawodników. W konsekwencji w składzie zabrakło: Aquiny, Dziczka, Czerwińskiego, Konczkowskiego i Pietrowskiego. 

Mimo kłopotów kadrowych, gliwiczan i tak typowano na faworytów. Nasz przeciwnik wyglądał zaś na osieroconego. Już na starcie sezonu, niespodziewanie, z powodów osobistych, Wisłę opuścił bowiem trener Leszek Ojrzyński. Nowy szkoleniowiec, Radosław Sobolewski, miał dwa tygodnie, by poznać drużynę i przygotować ją na konfrontację z Piastem. Lekcji raczej nie odrobił.

Zgodnie z przewidywaniami, goście już na początku oddali inicjatywę gospodarzom, czekając na okazję do kontry, za co szybko mogli zostać ukarani. 

Najpierw, po zagraniu Rymaniaka, obrońca Wisły musiał ratować swój zespół wybiciem na róg, potem główkował Parzyszek (nie trafił w światło bramki), za chwilę sam na sam z golkiperem gości był Rymaniak, ale, naciskany, oddał zbyt lekki strzał i Dahne pewnie wyłapał piłkę. 

Pierwszy kwadrans zdecydowanie należał do Piasta – goście nie stworzyli nawet najmniejszego zagrożenia w polu karnym gliwiczan. Ci postanowili najwyraźniej trochę odpocząć, bo wycofali się na własną połowę i pozwolili płocczanom swobodnie rozgrywać. W efekcie przed szansą gola stanął Merebaszwili, na szczęście uderzył zbyt lekko, by zaskoczyć Placha. 

Potem gra nieco siadła - do 33. minuty, kiedy Rymaniak wpadł w pole karne, podał do Parzyszka, ten uderzył w długi róg, futbolówka odbiła się od słupka i wpadła do bramki. 1:0 dla Piasta. 

Jeszcze przed przerwą Piast powinien prowadzić 2:0, bowiem po rogu z trzech metrów strzelał Korun. Niestety, posłał piłkę nad poprzeczką. 

Gliwiczanie, zdając sobie sprawę, że w panującym upale sił ubędzie im już na początku drugiej połowy, przycisnęli rywala. Przełożyło się to na strzały Hateleya i Parzyszka, oba obronione przez Dahnego. Po chwili Parzyszkowi zabrakło dosłownie pół metra, by zamknąć kolejną akcję Rymaniaka.

Następnej szansy na zmianę wyniku nie wykorzystał Rymaniak. Gliwiczanie dostali też pierwsze ostrzeżenie: płocczanie strzelili bramkę. Na szczęście Merebaszwili był na pozycji spalonej. Potem Plach jeszcze dwukrotnie ratował swój zespół przed stratą. 

Końcówka zapowiadała się nerwowo, lecz okazało się, że Wisły nie stać na więcej. W efekcie Piast utrzymał korzystny dla siebie wynik, po raz drugi z rzędu inkasując komplet punktów. 

To był 20. mecz niebiesko-czerwonych u siebie bez przegranej. Ostatni raz pokonani schodzili 12 sierpnia ubiegłego roku.

(gm)

Foto Irek Dorożański/PiastGliwice.eu



wstecz

Komentarze (0) Skomentuj