Gliwiczanie ambitnie walczą o utrzymanie w koszykarskiej ekstraklasie.  W ubiegłym tygodniu rozegrali dwa mecze. Najpierw pojechali do Szczecina, aby zmierzyć się z tamtejszym Kingiem, w niedzielę zagrali z Treflem Sopot. 
 


Po czterech porażkach z rzędu nasi jechali do Szczecina z zamiarem sprawienia niespodzianki. Tym bardziej że grupa drużyn walczących o utrzymanie regularnie zaczęła wygrywać i przewaga gliwiczan zmalała (mieli tylko dwa zwycięstwa więcej od trzech ostatnich zespołów). Z drugiej strony King też miał o co grać, wszak przed rozpoczęciem kolejki zajmował miejsce ósme - taki sam bilans miała Legia Warszawa, a jedno zwycięstwo mniej Polpharma Starogard Gdański.

King zaczął mocno. Gospodarze byli dobrze usposobieni rzutowo, a jeśli dołożyć do tego słabą obronę GTK, szybko zbudowali wysoką przewagę. Pierwszą kwartę wygrali.
Po wznowieniu gry i goście znaleźli swój silny punkt. Był nim Maverick Morgan. Zawodnik zastąpił słabo dysponowanego Damontego Dodda, dobrze prezentował się w polu trzech sekund, dzięki czemu King nie powiększał przewagi. 

Po dłuższej przerwie zdecydowanie lepiej rozpoczęli gliwiczanie. Przyjezdni zredukowali straty do siedmiu punktów.  Przy stanie 61:48 trener Paweł Turkiewicz poprosił o przerwę. Ta przyniosła skutek, bo odmienieni zawodnicy szybko zdobyli siedem punktów - tym razem zareagować musiał trener gospodarzy. I również w tym przypadku decyzja okazała się słuszna, gdyż najpierw drogę do kosza znalazł Justin Watts, następnie efektownym wsadem popisał się Mateusz Bartosz. 

Czwarta kwarta była najbardziej wyrównana. Nasi grali dobrze i dostali szansę, by wyjść na prowadzenie. Niestety, Mack spudłował dwa rzuty wolne. 
Podopieczni Turkiewicza grali cierpliwie. Najpierw akcję pod koszem skończył Dodd, potem Słupiński wytrzymał kolejną wojnę nerwów i trafił dwa rzuty wolne. Szczecinianie raz jeszcze wyszli na przód, po akcji Jogeli. Gliwiczanie odpowiedzieli świetnym rzutem Washingtona i objęli prowadzenie. 

Trener Łukasz Biela poprosił o przerwę i rozrysował akcję. Na pozycję wyszedł Jogela i kiedy otrzymał piłkę, od razu złożył się do rzutu. Niestety, wpadła ona do kosza i przyjezdni musieli przeprowadzić kolejną skuteczną akcję. W kilka sekund Washington przedostał się na połowę rywala, ale tym razem chybił i to gospodarze unieśli ręce w geście triumfu.

GTK: Mack 18 (2x3), Robak 6, Radwański 14 (4x3), Słupiński 14 (3x3), Dodd 6 - Washington 15 (3x3), Morgan 12, Dłoniak 4, Kiwilsza 2, LaChance
      
Po porażce z Kingiem gliwiczanie wplątali się w rywalizację o utrzymanie. Spotkanie z Treflem Sopot mogło okazać się tym, które pozwoliłoby im głębiej odetchnąć. Ewentualna wygrana zapewniała bowiem utrzymanie. Goście byli jednak mocno zdeterminowani, a ostatnia wygrana w Dąbrowie Górniczej oraz dobry występ przeciwko Stelmetowi kazała traktować ich poważnie.

Pierwszy etap meczu w Gliwicach należał do gospodarzy. Po "trójce" Dawida Słupińskiego było 5:2. Szybko do remisu doprowadził Phil Greene, popisując się akcją 2+1. Z półdystansu trafił Myles Mack, a drogę do kosza znalazł Damonte Dodd. Przy okazji został sfaulowany i dołożył jeden punkt z linii. Jednocześnie było to drugie przewinienie Pawła Leończyka, więc trener Marcin Stefański, nie chcąc ryzykować, ściągnął podkoszowego z boiska. 

Dodd zakończył wsadem świetne podanie Macka i było 12:5. Goście szybko poprawili dyspozycję w ataku. Zza łuku trafili Piotr Śmigielski i Greene. Kiedy ten pierwszy skutecznie wszedł pod kosz, a kontrę wykończył Ovidijus Varanauskas, Trefl odskoczył na cztery punkty przewagi. 

Z każdą kolejną minutą goście grali lepiej. Zza łuku przymierzył Łukasz Kolenda, a na linii rzutów wolnych skutecznie działał Grzegorz Kulka. Na koniec tej części, po złym podaniu Washingtona, kontrę wykończył Jonte Flowers (18:29). Ten sam zawodnik trafił także zza linii po wznowieniu gry, a Kulka popisał się skutecznym wejściem w pole trzech sekund. 

Sytuacja gliwiczan była już bardzo zła. Impuls do odrabiania strat dał Riley LaChance, który pozostał bez krycia po błędzie obrony rywala. Dobry fragment zaliczył także Washington - wykończył dwie akcje (24:36). 

Trener Stefański natychmiast poprosił o przerwę. Po niej dynamicznym wsadem popisał się Milan Milovanović. Kolejne akcje obfitowały w proste błędy w ataku, co przeciwnicy wykorzystali, zdobywając punkty po kontrach. Gdy raz jeszcze z dystansu trafił Greene, obie drużyny dzieliło 14 „oczek” - jeszcze przed przerwą skuteczną dobitką zdobył je Maverick Morgan.

Po wznowieniu gry zza łuku trafił Mack. Ten sam zawodnik zdobywał punkty także w kolejnych akcjach i GTK zniwelowało straty (40:48). Sytuację Trefla próbował ratować Greene. Jeden rzut wolny trafił Leończyk i goście ponownie prowadzili. 

Gliwiczanie walczyli jednak dalej. Impuls do odrabiania strat dał Kacper Radwański, choć jego serię przerwał Śmigielski. Kiedy kontrę wsadem zakończył Szymon Kiwilsza, trener gości poprosił o przerwę. 

Po wznowieniu punkty spod kosza zdobył Morgan i GTK było już blisko (51:56). Trefl złapał oddech po skutecznym rzucie Flowersa, lecz gliwiczanie nadal ambitnie gonili. Rolę Radwańskiego przejął LaChance - najpierw popisał się akcją 2+1, a następnie trafił trzy rzuty wolne. Końcówka kwarty należała jednak do sopocian.
 
Trefl dobrą dyspozycję z końcówki kontynuował w czwartej odsłonie. Punkty zdobył Damian Jeszke, zza łuku trafił Kolenda (57:68). GTK ponownie ruszyło do odrabiania strat za sprawą Washingtona. Kiedy "trójkę" dołożył Słupiński, a dobitką popisał się LaChance, było już tylko 64:70. 

Gliwiczanie kontynuowali pogoń. Radwański znów popisał się wejściem pod kosz, Dodd wykończył kontrę, Mack wbił się w pole trzech sekund. Sopocianie raz jeszcze wrócili na prowadzenie po trafieniu z półdystansu Varanauskasa, ale po chwili do remisu doprowadził Mack. 

Po szczęśliwym rzucie LaChance'a gospodarze wyszli na prowadzenie. Przyjezdni mieli szansę na doprowadzenie do równowagi, lecz Greene trafił tylko jeden rzut wolny. Zespół z Pomorza specjalnie faulował i dzięki temu, że Radwański zaliczył jeden wolny, podopieczni Stefańskiego otrzymali szansę na doprowadzenie do dogrywki. Rzut Kolendy okazał się niecelny i GTK mogło się cieszyć z przerwania serii porażek.

 W kolejnym spotkaniu GTK zagra z Polskim Cukrem Toruń. Mecz odbędzie się 2 kwietnia w Gliwicach o godz. 19.00.   
 
GTK: Mack 19 (1x3), Robak, Radwański 10 (1x3), Słupiński 6, Dodd 8 - LaChance 14, Morgan 8, Washington 8, Dłoniak 2, Kiwilsza 2, Piechowicz 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj