Wiosną tego roku przedstawiciele Newagu SA poinformowali związkowców o czterech możliwych scenariuszach dotyczących przyszłości Centrum Kompetencji Pojazdów Szynowych w Gliwicach (dawniej ZNLE). Pierwszy z nich zakładał likwidację zakładu i przeniesienie produkcji do Nowego Sącza. Drugi – jego funkcjonowanie w dotychczasowej formule. Trzecim rozpatrywanym wariantem była sprzedaż lub wydzierżawienie zakładu obcemu inwestorowi, czwarty zakładał przeniesienie napraw lokomotyw spalinowych z Nowego Sącza do Gliwic.
   
Dziś rozważane są już tylko dwa pomysły. Utworzenie w Gliwicach zamiejscowego wydziału nowosądeckiego Newagu SA albo oddanie firmy załodze, która utworzy spółkę pracowniczą. Związkowcy w Newagu przekonują jednak, że ten drugi pomysł stanął pod znakiem zapytania, bo kierownictwo firmy nie dotrzymuje słowa.

Jak mówią, już w maju rozpoczął się proces przenoszenia maszyn i materiałów do produkcji, a także dokumentacji technicznej wytwarzanych dotychczas w Gliwicach nowoczesnych lokomotyw Dragon i Griffin do zakładu spółki w Nowym Sączu. Newag zrezygnował też z udziału w ważnych przetargach na naprawy i remonty lokomotyw, które miały kluczowe znaczenie dla dalszego funkcjonowania CKPS. Nie przyjmowano również innych zleceń. W spółce zlikwidowano lub wydzierżawiono firmom zewnętrznym część wydziałów, na przykład kluczowy dla jej funkcjonowania wydział napraw silników. Malarnię i śrutownię też oddano w obce ręce. Prace zlecane są konkurencji, która kasuje niebotyczne pieniądze.

Adam Majgier i Bogusław Feliksik do niedawna byli jeszcze pracownikami gliwickiego zakładu, dzisiaj są w grupie inicjatywnej, która chce spółki pracowniczej. Jak wielu innych, też stracili pracę. Obaj jednak w dalszym ciągu żywo interesują się przyszłością firmy. Dalej działają w tamtejszych związkach. Majgier jest członkiem komisji zakładowej NSZZ Solidarność,  Feliksik – wiceprzewodniczącym NSZZ Pracowników.

- Za nami zwolnienia grupowe. W czerwcu wypowiedzenia otrzymało ponad 100 osób, w kolejnych miesiącach następni – informuje Feliksik. – Z 374 pracowników, których mieliśmy na początku roku, zatrudnionych jest w tej chwili zaledwie stu.

Związkowcy walczą o zachowanie pozostałych miejsc pracy. W sierpniu doszło w gliwickim zakładzie do spotkania, w którym uczestniczyli przedstawiciele obu działających tu związków. Pojawili się również Piotr Duda, szef  NSZZ Solidarność, Dominik Kolorz, przewodniczący zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego Solidarności oraz Zbigniew Konieczek, prezes zarządu Newag SA.

– Już w kwietniu, widząc, co się święci, wysłaliśmy pismo do centrali naszej firmy w Nowym Sączu, w której zaproponowaliśmy utworzenie w Gliwicach spółki pracowniczej i kontynuowanie napraw lokomotyw – relacjonuje Majgier. – Chcieliśmy wydzierżawić firmę od Newagu i spłacić należności właścicielowi (Zbigniewowi Jakubasowi – red.) w ratach.

Jak mówią nasi rozmówcy, przez cztery miesiące nie dostali żadnej oficjalnej odpowiedzi, chociaż tu i ówdzie mówiło się, że pomysł nie ma szans na realizację. Tymczasem temat wrócił podczas sierpniowego spotkania z szefami Solidarności.

- Prezes Konieczek nieoczekiwanie zakomunikował, że odda nam zakład za symboliczną złotówkę – mówi Feliksik. – Powiedział, żebyśmy zaczęli organizować spółkę, że pomoże. Mieliśmy szybko działać, bo centrali zależy na czasie. Ucieszyliśmy się. Po spotkaniu ostro wzięliśmy się do roboty. W ciągu kilku tygodni utworzyliśmy grupę inicjatywną, wyłoniliśmy liderów, pozyskaliśmy menadżera, który pomógł nam przygotować koncepcję rozwoju. Pojechaliśmy z tymi dokumentami do Nowego Sącza. Jak się okazało, plan był dla Newagu niewystarczający. Powiedzieliśmy, że nie chcemy zdradzać wszystkich naszych pomysłów, szczególnie marketingowo-handlowych. Zaczęto nam w tej sytuacji rzucać kolejne kłody pod nogi tak, by nas zniechęcić. Pod presją nowych żądań poprosiliśmy o pomoc Dominika Kolorza.

Przewodniczący napisał pod koniec października list do większościowego akcjonariusza Newag SA Zbigniewa Jakubasa. Czytamy w nim m.in.: „Chcę wyrazić głębokie niezadowolenie z postępowania zarządu Newag SA wobec pracowników zakładu spółki. W naszej ocenie działanie zarządu należy ocenić jako celowy sabotaż podejmowanych przez pracowników gliwickiego zakładu prób ratowania choć części miejsc pracy w tym przedsiębiorstwie (…). Celem zarządu Newag SA jest jak najszybsza likwidacja CKPS oraz miejsc pracy zatrudnionych tam pracowników (…). Wszelkie deklaracje składane przez prezesa Newag SA w sprawie wsparcia inicjatywy powołania spółki pracowniczej były jedynie pustymi obietnicami”. 

Kolorz zwraca też w liście uwagę, że w trakcie spotkań prezes Newag SA Zbigniew Konieczek deklarował wszelką pomoc przy założeniu spółki pracowniczej na bazie zakładu w Gliwicach, w tym m.in. możliwość nieodpłatnego korzystania z dokumentacji technicznej lokomotyw, finansowanie obrotowe w okresie pierwszych trzech miesięcy działalności spółki pracowniczej, gwarancje przetargowe, pomoc logistyczną, a nawet przekazanie majątku zakładu spółce pracowniczej za przysłowiową złotówkę.

Kolorz, prosząc Jakubasa o pilną interwencję, napisał też, że wszelkie działania i trud podjęte w związku z planem utworzenia spółki pracowniczej nie spotkały się z żadną pozytywną reakcją ze strony zarządu Newagu.

Odpowiedzią na tę korespondencję była wypowiedź Jakubasa dla PAP. Powiedział on, że decyzja o głębokiej restrukturyzacji CKPS w Gliwicach podyktowana została nierentownością zakładu w ostatnich trzech latach. Dowodził, że przynosi on kilkunastomilionowe straty. 

– To nieprawda – mówi Feliksik i na dowód wyciąga dokumenty. – Byłem w sądzie gliwickim i ściągnąłem raport finansowy za lata 2010 – 2014. Nasz zakład wcale nie przynosił strat. Co więcej, generował zyski! Do lutego 2015 roku. rozliczaliśmy się samodzielnie. Kiedy przejął nas Newag, od razu zaczęliśmy wykazywać straty. Oni argumentują, że to efekt tego, że nie wyprodukowaliśmy żadnej nowej lokomotywy. Ale przecież mieliśmy wtedy zawarte już trzy nowe kontrakty na produkcję kilkunastu maszyn. Wyłożyliśmy na ten cel określone pieniądze i stąd pewnie wykazany minus. A te lokomotywy sprzedaliśmy w tym roku za przeszło 17 milionów euro! Szermowanie argumentem, że Gliwice trzeba zamknąć, bo są nierentowne, to mydlenie oczu.

Majgier i Feliksik uważają, że Konieczek w swojej deklaracji się zagalopował. Sądził, że pomysłu spółki pracowniczej nikt nie podchwyci. Stało się inaczej. W tej sytuacji zaczęło się mącenie i szukanie prób wyjścia z niezręcznej sytuacji. Tym bardziej że o Newagu znowu głośno zrobiło się w mediach. Program nagrała jedna ze stacji telewizyjnych. Padły ostre słowa.

- Teraz mają w Nowym Sączu kolejny pomysł – mówi Feliksik. – Chcą zrobić w Gliwicach zamiejscowy wydział napraw lokomotyw, bo z tego zakresu działalności zrezygnowano w nowosądeckim Newagu, pozostawiając tam jedynie produkcję nowych lokomotyw. Jaki jest jednak tego sens, skoro wyprowadzono z naszego zakładu dwa kluczowe wydziały? Jako związkowcy osiągnęliśmy sukces, bo utrzymaliśmy część miejsc pracy, ale to nie nasze ostatnie słowo. Będziemy dalej walczyli o spółkę pracowniczą. Mamy potencjał, aby stać się wiodącą firmą w kraju w zakresie napraw lokomotyw.

Andrzej Sługocki 
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj