Przypadkowe znalezisko dokonane w 2011 r. podczas budowy Drogowej Trasy Średnicowej było dużym zaskoczeniem dla wszystkich zajmujących się problematyką dawnych Gliwic. Brak wzmianek w źródłach historycznych, brak lokalizacji przy kościele bądź kapliczce sugerowały, że odsłonięta nekropolia będzie czymś niezwykłym. 
Promocja książki o cmentarzu z przełomu XV i XVI wieku odkrytym przy ul. Dworcowej, wydanej przez Muzeum w Gliwicach. Spotkanie z autorami - 22 lutego o godz. 17.00 w Willi Caro.    

Publikacja autorstwa Jacka Pierzaka, Łukasza Obtułowicza, Henryka Głąba i Jarosława Wróbla pozwala poznać niezwykle rzadko obserwowany aspekt kultury funeralnej późnego średniowiecza i czasów wczesnonowożytnych. Co warte podkreślenia, przedstawione wyniki badań archeologicznych i antropologicznych przeprowadzonych w 2013 r. wraz z obszernym komentarzem są jednym z nielicznych opracowań tego tematu dostępnych w naszej literaturze. 

Od miecza giniesz 

Obrzmiałe, krwawiące dziąsła, zmiany zapalne sięgające aż do korzeni zębów. Musiał cierpieć straszliwy ból. Przegniłe zęby wyrywano na raty, bo mężczyzna inaczej by nie przeżył. Okrutnemu zabiegowi poddał się 15 lat przed swoją śmiercią. A ta dosięgła go z ręki kata, prawdopodobnie około 1550 roku. Takie dane o pięćdziesięciolatku pochowanym na cmentarzysku przy ul. Dworcowej odszyfrował antropolog Jarosław Wróbel. 

Gliwice na ustach Europy   

O odkryciu  archeologicznym z 2013 roku wiemy sporo. Cmentarzysko, zlokalizowane w śladzie  DTŚ i dziś już zasypane,  dokładnie opisano. Znalezione szkielety zbadano a  w biurze śląskiego konserwatora zabytków powołano specjalny zespół,  zajmujący się historyczną kwerendą. Tropy prowadzą w różne miejsca: od Gliwic, przez Strzelce Opolskie, po Pragę i Berlin. 

Trzeba je dokładnie prześledzić, jak i potwierdzić lub obalić hipotezy o roli cmentarzyska, funkcjonującym przez 80 lat: od późnego średniowiecza ( połowa XV wieku) do wczesnych czasów nowożytnych ( lata 30 XVI wieku). Jedno jest pewne: gliwickie odkrycie nie ma sobie równych w Europie. Staliśmy się liderem nietypowych pochówków.          

Piękna czaszka 

Idealne uzębienie było w wiekach średnich rzadkością, tak jest także w materiale ze znaleziska. Z raportu opracowanego przez archeologów  w lipcu 2014 roku wynika, że na poletku badawczym wielkości M4 odkryto ponad 50 grobów, z prawie 70 ludzkimi szczątkami. Wiemy  w jakim byli wieku, jakiej płci, na co zmarli ( lub jakie narzędzie ich uśmierciło), co jedli i na co chorowali.   

Słów kilka o antropologicznej kuchni. Otóż: badacze określają wiek w chwili śmierci na podstawie kształtowania się zębów mlecznych i  stałych, rozmiaru kości udowej i stopnia starcia korony zębów. Płeć zaś po rozszyfrowaniu morfologii  czaszki i budowy kości miednicy. Jedna z czaszek  należała do mężczyzny około 35 –letniego, dobrze zbudowanego, mierzącego 173 cm wzrostu. Skąd znamy ostatnią daną? By ją uzyskać antropolog zmierzył długości czterech kości: udowej, strzałkowej, ramieniowej  i piszczelowej. 

Próchnica, ich drugie imię 

Lista chorób, na które cierpiały za życia osoby pochowane przy Dworcowej jest krótka. Nie znajdziemy na niej nowotworów, miażdżycy, cukrzycy, Parkinsona, udarów i nadciśnienia. Dziwicie się państwo? Niesłusznie. Współczesne  specjalistyczne badania antropologiczne potrafią bardzo dokładnie zidentyfikować takie schorzenia  nawet w  najdawniejszych materiałach archeologicznych. 

Wracając do średniowiecznych gliwiczan. Cierpieli przede wszystkim na próchnicę i paradontozę. Uzębienie mieli zrujnowane praktycznie od najmłodszych lat. Przyczyna? Higiena jamy ustnej nie występowała, a w codziennej diecie było za dużo cukru. Niedożywieni, żyli  w ciągłym stresie,  o czym świadczą zmiany w kościach i kręgosłupie. Kontuzje  były  ich chlebem powszednim, przy czym  cyrulicy, którzy kości składali, partaczyli swoją robotę. Zrastały się krzywo, przysparzając bólu. 

Wampiry? Bzdura! 

Dr Jacek Pierzak, z biura wojewódzkiego konserwatora zabytków, ma dwie teorie na temat gliwickiego znaleziska. W 2013 roku nadzorował w Gliwicach prace wykopaliskowe. Teorie ma też Łukasz Obtułowicz, szef ekipy prowadzącej badania i współautor raportu.  W zasadzie się pokrywają. 

Hipoteza pierwsza: odkryte cmentarzysko to częściowo groby antywampiryczne. Nie należą do rzadkości i można je spotkać w innych regionach Polski czy Europy Środkowo - Wschodniej. Według wierzeń ludowych wampir był  ożywionym człowiekiem, mogącym wstać z grobu i wyrządzić krzywdę żyjącym. Zaś jednym z elementów praktyk antywampirycznych było rozkopywanie grobów, ucinanie głów i układanie ich między nogami, tak żeby wampir nie mógł jej dosięgnąć. 

Mała, acz znacząca uwaga: wampir to w folklorze rumuńskim odpowiednik strzygi, mały wredny stworek. Którego jedynym zajęciem było wyjadanie zboża. Prawdziwy wampir, pijący krew i nieśmiertelny, był  produktem  epoki romantyzmu. A tak naprawdę  narodził się w wieku XIX, w epoce wiktoriańskiej i to na zachodzie Europy.  Wampiry nie mogły więc znaleźć się w Gliwicach,  na średniowiecznym cmentarzysku.                                                             
Hipoteza druga (zwycięska): odkryte groby to cmentarz skazańców, miejsce przeklęte. Uprawdopodobnił ją znaleziony materiał: jedenaście głów odjętych toporem lub mieczem.  W ten sposób w późnym średniowieczu wykonywano, zgodnie z ówczesnym prawem, wyroki śmierci. Karano złodziejstwo, cudzołóstwo, grabieże, morderstwa.         

Jerzy Olejnik wskazuje notkę z „Katolika” 

Olejnik pasjonuje się historią miasta i namiętnie szpera w archiwach. Wertuje stare dokumenty, gazety, korzysta z uprzejmości prywatnych kolekcjonerów. Wiele jego odkryć znajdziemy na stronie gliwickich Metamorfoz, z którymi od lat jest związany.

Historia notki jest dość zabawna. W 2013 roku przypadkiem dowiedziałam się, że już w 1905 roku znaleziono przy Dworcowej kilka szkieletów. Podobno rozpisywał się o tym „Der Oberschlesiche Wanderer”. Znałam tylko rocznik. Pobiegłam  więc po pomoc do gliwickiego archiwum. A konkretnie do jego szefa Bogusława Małuseckiego. Gdy usłyszał o co mi chodzi, uśmiechnął się tak jakoś złowieszczo, dał nurka w regały zastawione rocznikami gazety i przyniósł … dziesięć pierwszych zszywek. Zastrzegając, że jest ich o wiele więcej.  Wanderer był dziennikiem z kolumnami zapisanymi szwabachą tak gęsto iż  trudno odróżnić poszczególne notki i artykuły. 

Byłam zdruzgotana, czekała mnie niekończąca się praca. Nim do niej zasiadłam, napisałam maila do Olejnika. Z pytaniem czy przypadkiem nie natknął się w Wandererze na taką informację. Odpowiedział dość szybko: źle szukam, bo nie o Wanderera, a o Katolika chodzi. Nie tylko znał treść notki, ale też dokładną datę publikacji: 25 maja 1905 roku.       

Okazuje się, że gliwickie szkielety zadebiutowały 109 lat temu. Przy kopaniu fundamentów pod budowę kamienicy należącej do kupca Victora Swierczyny natknięto się na trzy szkielety. Nic z nimi nie zrobiono, bo muzeum jeszcze nie powstało (założono je  dopiero w 1905 roku),  więc szkieletami się nie przejmowano, a znalezisko zwyczajnie zasypano.

Na scenę wkracza dr Daniel Wojtucki i wprowadza niezłe zamieszanie                       

Ćwiartowanie, nawleczenie na pal, chłosta, ścięcie, spalenie, pogrzebanie żywcem. Historyk z zakładu historii Uniwersytetu Wrocławskiego pasjonuje się dawnym wymiarem sprawiedliwości. Kat i jego warsztat pracy nie mają dla niego tajemnic. Jest specjalistą w tej dziedzinie nie tylko w Polsce,  ale i w Europie, a jego publikacja, dotycząca  profesji katowskiej na Śląsku, Górnych Łużycach i w hrabstwie kłodzkim, od początku XVI do połowy XIX wieku  wciąż jest wydawniczym hitem. Wojtucki, na zlecenie wojewódzkiego konserwatora zabytków,  przez jakiś czas badał przestępczość kryminalną w Gliwicach, począwszy od XVI do XVIII wieku. Czyli miejsca kaźni oraz instytucję kata.     

Gliwice nie miały własnego i były w tym względzie uzależnione od Strzelec Opolskich. Tam właśnie działał kat o nazwisku Winkler. Dopiero w pierwszej połowie XVIII wieku zatrudniono w mieście mistrza więziennego, tzw. Stockmeistra. Do jego obowiązków należał nadzór nad więzieniem i osadzonymi, dozorował też izbę tortur. Tenże gliwicki mistrz więzienny, samozwańczo mianował się … katem, choć potrzebne były do tego potwierdzone urzędowo uprawnienia. Dlaczego Gliwice nie miały kata? Z oszczędności. Kat był na utrzymaniu miasta, a jego usługi dość drogie. Gliwice były w średniowieczu niespełna tysięcznym miastem, na pewno nie stać ich było na taki wydatek, skoro kata nie miało nawet metropolitalne Opole. 

Więcej wiemy o mistrzach więziennych. W gliwickim archiwum zachowały się dokumenty, w których wymienia się ich z nazwiska ( Wojtucki odnalazł niejakiego Generala), znajdziemy wiele pism z opisami instrukcji  dla nich, wysokościami zarobków i długów.  

Karząca ręka sprawiedliwości rodem z Pragi 

Wojtucki był  w archiwum narodowym w Pradze, gdzie znajduje się bogaty i w zasadzie wciąż nieodkryty, zbiór dawnych wyroków, wydanych przez Praską Izbę Apelacyjną. Wśród dokumentów odnalazł około 10 opisów gliwickich egzekucji, bardzo krwawych z wleczeniem na miejsce kaźni i łamaniem kołem. 

Zdaniem historyka Praga jest istotnym elementem śląskiego sądownictwa. Od 1548 funkcjonowała tam przywołana wcześniej Praska Izba Apelacyjna, coś w rodzaju sądu najwyższego. Dopiero w XVII wieku, i to w drugiej połowie, nakazano wszystkim jednostkom posiadającym prawa sądownicze wyższego rzędu np. tym wydającym  wyroki kary śmierci, odwoływanie się do wyższej instancji o tzw.  pouczenie prawem. 

W Pradze  pracowała ekipa złożona z wykształconych sędziów. Znali realia, podzieli się kompetencjami na Śląsk i resztą czeskiej korony. Gdy w danym mieście zapadał wyrok, zbierano dokumenty, wysyłano do Pragi, tam rozpatrywano czy jest słuszny, czy można go złagodzić lub wręcz przeciwnie, zaostrzyć.  Kopiowano je i odsyłano. Tę dokumentację Wojtucki odnalazł  w Pradze. 
 
Innowiercy, banici, biedota 

Odkryty w 2013 roku cmentarz nie figuruje  w miejskich rejestrach,  Wojtucki odnalazł  w nich natomiast miejsce straceń. Bardzo prawdopodobne, że ma ono z cmentarzem duże powiązania. Cmentarz zlokalizowany był poza murami miejskimi,  ale to w średniowieczu  nie było niczym wyjątkowym. Nie istnieją żadne dane potwierdzające czy  była to część większej nekropolii czy też przeniesiono w to miejsce inną.  Groby ułożony w równych liniach, biegnących  ze wschodu na zachód, a podczas badań  archeolodzy odkryli pierwotnie zachowany układ cmentarnych alejek. 

Wykorzystywano go dość intensywnie na przestrzeni 80 lat, o czym świadczy system pochówków układanych jedne na drugich. Mógł być związany z mniejszością  religijną bądź społeczną,  banitami, kryminalistami, samobójcami.

Choć wiemy dużo, całej prawdy nigdy się nie poznamy. Po zakończonej kwerendzie, historycy i archeolodzy z Katowic , Wrocławia i Gliwic opracowali publikację dotyczącą gliwickich „czarownic i wampirów”, bo tak media ochrzciły odkrycie. Książka  właśnie się ukazała.    

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj