Zawsze wszystko co robię, to na sto procent, bo tylko taka postawa gwarantuje sukces. Jestem mega wymagającym od siebie i nie lubię przegrywać. Na treningach nigdy się nie oszczędzałem. 
Ze Sławomirem Szmalem, do niedawna jednym z najlepszych piłkarzy ręcznych na świecie, dziś trenerem rozmawia Andrzej Sługocki
Jesteśmy w Arenie Gliwice. Właśnie skończyłeś kolejne zajęcia z dzieciakami. W ramach czwartej edycji akcji „Włącz aktywność” motywowałeś ich do aktywnego trybu życia. Ci młodzi ludzie byli zachwyceni spotkaniem z tobą. Często bierzesz udział w podobnych inicjatywach?
Na moją karierę wpływ mieli różni ludzie, których spotkałem na swojej sportowej drodze. Nigdy żałowali mi czasu. Oddaję, to co los dał mi kiedyś. Poza tym lubię kontakt z młodymi ludźmi i poprzez atrakcyjne zajęcia chcę ich zarażać ruchem. 

Pochodzisz z niewielkiej miejscowości Zawadzkie na Opolszczyźnie. Dlaczego wybrałeś akurat piłkę ręczną. 
Byłem na nią skazany! W handballa grali tato, mama, wujek, siostra. Żeby była jednak jasność - rodzice mnie do niczego nie przymuszali. Mając siedem lat sam poszedłem na pierwszy trening. I wsiąknąłem. To fantastyczna dyscyplina, niezwykle dynamiczna i widowiskowa. 

Dlaczego wybrałeś grę między słupkami?
Troszeczkę grałem w polu, ale byłem zbyt dużym egoistą, bo ciągle chciałem rzucać bramki (śmiech). Zostałem więc między słupkami i okazało się, że tam najlepiej się spełniam. 

Sport to wyrzeczenia i ciężka praca. 
Zawsze wszystko co robię, to na sto procent, bo tylko taka postawa gwarantuje sukces. Jestem mega wymagającym od siebie i nie lubię przegrywać. Na treningach nigdy się nie oszczędzałem. To skutkowało, że często wracałem do domu wykończony. Przy okazji przypomniała mi się zabawna historia.

?
Grałem w Gwardii Opole i po treningu dojeżdżałem pociągiem do domu. Jednego razu zasnąłem ze zmęczenia i śniło mi się, że bronię. Zacząłem machać rękami i nogami. Obudziłem się w szpagacie przed gościem, który siedział naprzeciwko. Ten wstał, wyszedł i rzucił na odchodne: wariat. Innym razem tak broniłem w czasie snu, że kopnąłem w stolik i wylałem kawę na współpasażerkę. 

Przez wiele lat byłeś uznawany za najlepszego bramkarza na świecie. Ale tajemnicą poliszynela jest to, że miałeś oryginalną receptę na rywali. Po każdym meczu analizowałeś grę poszczególnych zawodników. 
Zawsze starałem się rozpracowywać przeciwnika. Robiłem sobie notatki o  zawodnikach: jak rzuca, w który róg, z jakiej pozycji. Potem już tak mi wrosło to w pamięć, że nie musiałem do nich sięgać. Z kolei w Niemczech analizowałem przeciwnika oglądając zapisy meczów z kaset wideo. 

Twoja żona też jest piłkarką ręczną. Szczypiorniak was połączył?
Pierwsza randka była w... kościele (śmiech). Poznaliśmy się podczas czuwania nocnego i już czuwamy przy sobie 22 lata.

Ale wasz syn nie poszedł drogą rodziców i wybrał inną aktywność. Wspina się na ściankach. 
Sprawia mu to frajdę. Cieszymy się, że znalazł swoją pasję i że komputer nie wygrywa z jego życiem. 

Podobno raz spróbowałeś się wspinać.
Pierwszy i ostatni (śmiech). Poszliśmy całą rodziną i małżonka pokazała mi, na czym polega wspinaczka na czas. Ona dotarła do punktu w 5 sekund. Lubię rywalizację i przez 45 minut próbowałem pobić jej rekord. Udało mi się go tylko wyrównać Następnego dnia miałem takie zakwasy, że nie byłem w stanie podnieść pilota od telewizora. 

Patrzę na twoje dłonie. Bramkarz w szczypiorniaku broni bez rękawic. Przez 33 lata odbijałeś piłkę, lecącą nierzadko ponad 100 km/h. Masz choć jedną kość całą?
Dłonie jeszcze nie są w takim złym stanie, no może poza kilkoma palcami, które były złamane. Gorzej z kolanami. Miałem po pięć operacji na każde z nich.

Wtajemniczeni mówią, że Sławek może już rzucić trenerkę, bo ma nowe intratne zajęcie. 
Ha, ha. Pewnie myślisz o browarnictwie. Tak, zacząłem się bawić w domowe warzenie piwa. Od znajomego dostałem kiedyś domowe piwo i mi zasmakowało. Pomyślałem sobie, że przecież ja też, od czasu do czasu, mogę sobie takie zrobić. Jak się okazuje to żadna filozofia. Musisz posiedzieć kilka godzin przy garnku i pilnować temperatury. Fajna zabawa. Wiesz, jak to piwo potem smakuje! 

Jesteśmy w okresie przedświątecznym. Pomagasz żonie w przygotowywaniu świąt?
Jak tylko mam czas, to chętnie się angażuję. Wyrabiam na przykład ciasto na pierogi, ale ich nie lepię, bo mam za duże palce do tego. Stroję też choinkę. No i podjadam (śmiech). Uwielbiam makówki. 

Co chciałbyś dostać pod choinkę?
Może jakieś akcesoria do warzenia piwa?

Sławomir Szmal
Najlepszy szczypiornista świata 2009 roku. Karierę zawodniczą rozpoczął w Stali Zawadzkie. Później reprezentował barwy Gwardii Opole, Hutnika Kraków, Warszawianki i Wisły Płock. W latach 2003-11 występował na parkietach Bundesligi (TuS N-Lubeka i Rhein-Neckar Loewen). Od 2011 do 2018 r. był zawodnikiem Vive Kielce, z którą siedem razy zdobył mistrzostwo i Puchar Polski. Z kieleckim klubem wygrał też Ligę Mistrzów. Miał udział w najważniejszych sukcesach polskiej piłki ręcznej XXI wieku. Z kadrą biało-czerwonych został wicemistrzem świata (2007) i dwukrotnie zajął trzecie miejsce (2009 i 2015) w tej imprezie.
 Karierę sportową  zakończył dwa lata temu. Teraz jest trenerem bramkarzy reprezentacji Polski i wicedyrektorem kieleckiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego.
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj