Będzie o handlu, a raczej o mariażu handlowców z chałupnikami. 
To niemodne i jakieś toporne w wydźwięku  słowo współcześnie zastąpiono jakże elegantszym określeniem mejkerzy. No więc ci mejkeprzy z lat 60. czyli chałupnicy, naradzali się w kwestii towarów jakich pożądają mieszkańcy Gliwic. Wszystko zorganizował Dom Towarowy, bo chciał wiedzieć jaki asortyment ma wzięcie i na czym można zarobić. Haczyk w tym, że chałupnicy mieli się zająć tym, czego obywatele namiętnie poszukują, a rodzimy przemysł jeszcze nie produkuje Dział gospodarczo - domowy ma wielkie zapotrzebowanie na haki do obrazów, kije do szczotek, ramy do firanek. Brakuje wszelkiej dziecięcej bielizny, płaszczyków, sukienek, rannych pantofli dziecięcych i damskich. W stoisku dekoracyjnym klientki wypytują o koronki klockowe i wszelkiego rodzaju serwetki. Ogólnie brakuje około 100 pozycji, więc dyrekcja PDT liczy na sprawne ręce chałupników. 
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj