- Stworzyliśmy ruch społeczny, który wystartuje w następnych wyborach samorządowych. Za cztery lata wystawimy listy do rady miasta. Mamy energię i dobrze ją spożytkujemy - mówi Kajetan Gornig, który zapowiada start w wyborach prezydenckich.
Z Kajetanem Gornigiem, kandydatem na prezydenta Gliwic i Dominikiem Dragonem, wieloletnim samorządowcem, rozmawia Małgorzata Lichecka.   

Nie znudziła się panom polityka? 

Dominik Dragon: Jest emocjonująca i nieprzewidywalna, często wraca do człowieka, wróciła też do nas. Poza tym należy odróżnić partyjniactwo od polityki.  

Kajetan Gornig: Chcemy pracować w sposób samorządowy. Obydwaj działamy w radach dzielnic, rozwiązujemy sprawy mieszkańców, drobne i zwyczajne.  

Ale startując w wyborach prezydenckich, wskakujecie do polityki.  

Kajetan Gornig: Nie mamy wpływu na to, jak będą nas postrzegać w czasie kampanii, zrobimy jednak wszystko, żeby na pierwszym planie znajdowały się nasze społeczne i samorządowe dokonania. Nie jesteśmy nowicjuszami, każdy ma za sobą długoletnią kartę radnego. 

Wasz komitet to taki klub wykreślonych z list. Chodzi o ubiegłoroczny skandal związany z wyborami samorządowymi i skreślaniem kandydatów z list PO pod dyktando ówczesnego prezydenta Zygmunta Frankiewicza. 

Kajetan Gornig: Bycie radnym jest dla nas pasją, nie powiem, że powołaniem. Wiemy o mieście prawie wszystko, znamy ludzi, ich problemy, sami na co dzień ich doświadczamy. Tutaj całe życie pracujemy. 

Rzeczywiście, nie jesteście anonimowi. W Żernikach i śródmieściu wiedzą, kto to Kajetan Gornig, a na Sikorniku - Dominik Dragon. Stoi za wami armia ludzi.

Kajetan Gornig: Z tą armią to przesada, ale na pewno jesteśmy rozpoznawalni i chętnie się angażujemy. Kiedy trzeba zbudować podest taneczny na festynie dzielnicowym – jesteśmy, potrzebni ludzie do roznoszenia wody – będziemy roznosić. I to jest prawdziwa praca dla ludzi i z ludźmi, w każdej dzielnicy. Poza tym, jako dziecko, mieszkałem na Sikorniku, potem w śródmieściu, a teraz w Żernikach. Znam to miasto.  

Dominik Dragon: To odróżnia nas od innych kandydatów. Nie tworzymy wizerunku pod wyborczy spot, my tę społeczną robotę prowadzimy od lat: ja w radzie osiedla już siedemnasty rok. To kawał życia i mojej tożsamości.

Ale w 2018 roku byliście sfrustrowani i mieliście dość. Pan Dominik wystąpił z partii, pan nie chciał już mieć z nią nic wspólnego.  A teraz wracacie jako zaangażowani samorządowcy. 

Kajetan Gornig: Nigdzie nie wracamy, wciąż jesteśmy zaangażowanymi samorządowcami. Wtedy, po ludzku, miałem dość, jestem emocjonalny i tak czasem reaguję. Nie wstydzę się ani jednego kroku. 

Dominik Dragon: Zwłaszcza, że byliśmy przez lokalny zarząd partii zobowiązani do tego, by budować listy. Ostatnie tygodnie przed ich rejestracją prawie nie spaliśmy, non stop wisieliśmy na telefonach. A potem wszystko wywrócono. 

Kajetan Gornig: To była wyjątkowa sytuacja, ale nie mam do nikogo pretensji i nie  wracajmy już do tego.      

Jakie będą główne założenia programu waszego komitetu? Co będzie wabikiem dla wyborców? 

Kajetan Gornig: Chcę dać Gliwicom nową energię, kontynuować rozwój miasta, akceptując dziedzictwo dwudziestu sześciu lat prezydentury Zygmunta Frankiewicza, ale też nawiązując do przedwojennego dorobku. Długo dyskutowaliśmy nad programem, a z tych rozmów wyłoniło się pięć zasadniczych obszarów wymagających korekty i zmian. Pierwszy dotyczy bardzo złej sytuacji szpitala miejskiego i opieki medycznej. Mieszkańcy nie leczą się w Gliwicach, jeżdżą do Pyskowic, Knurowa, omijają nasz szpital. 

Ale Frankiewicz twierdził, że zła sytuacja szpitala miejskiego i jego wielomilionowe długi to nie wina samorządu, tylko Narodowego Funduszu Zdrowia, dyskryminującego Gliwice. Jest pan menedżerem służby zdrowia: czy to faktycznie kara, czy może raczej słabość właściciela, czyli miasta? 

Kajetan Gornig: Jeśli miasto i prezydent angażuje się na każdym etapie procedowania i kontraktowania, jest aktywne, negocjuje, zna potrzeby, widać, że chce jak najlepszego kontraktu, to dla NFZ ważny sygnał, trudno im takiego prezydenta ignorować. W Gliwicach przez lata o to nie dbano. Wszystkie szpitale z  województwa mogą w konkursach startować na równych zasadach i trzeba umieć walczyć o swoje.  Drugim punktem naszego programu jest komunikacja miejska.

Co z nią nie tak? Przecież mamy najlepiej skomunikowane miasto w regionie, na skrzyżowaniu autostrad.

Kajetan Gornig: Znam te slogany, ale w systemie są luki. Niezbędne jest połączenie szynowe między Łabędami a Sośnicą, bo samochody rozjeżdżają centrum. Kiedy komunikacja jest dobrze zorganizowana, zostawia się je w garażach. Tak jest w Warszawie, Wrocławiu, wielu innych miastach. Dalej: rowery. Jako radni często na posiedzeniach komisji słyszeliśmy, że to nie środek lokomocji, tylko turystyczny gadżet. 

Oponowaliśmy, apelując o budowę dróg rowerowych. Bezskutecznie. Teraz pojawiły się hulajnogi i na chodnikach zrobiło tłoczno, a dobrego rozwiązania wciąż nie ma. Jedna ścieżka, i to z mankamentami, wiosny nie czyni. Z tematem zrównoważonego transportu wiąże się walka ze smogiem. Ale nie na papierze. Potrzebne jest duże wsparcie PEC i dobra współpraca ze wspólnotami mieszkaniowymi, co pozwoli na zdynamizowanie procesu likwidacji palenisk węglowych.  Trzeba ludzi naprawdę do tego zachęcać, prostymi i solidnymi procedurami. 

Każda z osób rejestrującego się komitetu coś wnosi. Co jest wkładem Dominika Dragona? 

Dominik Dragon: Lata samorządowych doświadczeń, codzienne kontakty z mieszkańcami, umiejętności budowania struktur, a przede wszystkim wnioski z sukcesów i porażek, jakie po drodze ponosiliśmy, np. naszego twardego stanowiska dotyczącego regulacji polityki odpadami komunalnymi. Za stanowczość w tej kwestii ponieśliśmy konsekwencje, między innymi za to skreślono nas z list wyborczych w 2018 roku. Dotychczasowa metoda jest nieodpowiednia - opłatę nalicza się od metra, stawki są bardzo wysokie. Pomysł, który od początku proponowaliśmy, dla prezydenta i jego radnych był nie do przyjęcia, polegał na podziale miasta na kilka okręgów, najlepiej według schematu obowiązującego przy wyborach, i  przeprowadzeniu czterech odrębnych przetargów, by dopuścić mniejsze firmy. Byłaby konkurencja. Takie działania muszą być oczywiście poprzedzone konsultacjami społecznymi, gdyż to zbyt ważna sprawa. 

Jak należałoby zmienić Gliwice?  

Dominik Dragon: W mieście musi się żyć wygodnie, jak w dużym, pięknym, wygodnym fotelu. Przez 26 lat przekonywano nas, że potrzebne są wyrzeczenia. Nadszedł czas, żebyśmy stanęli i rozejrzeli się, w co inwestuje się w innych miastach.  Na przykład w pięknie wyremontowane stawy, jak słynne sosnowieckie Stawiki czy tyskie Paprocany. Modernizacja Czechowic i zrobienie z nich głównego punktu rekreacyjnego to byłoby coś.    

No dobrze, więc jak pchnąć Gliwice na ten wygodny fotel? 

Dominik Dragon: Musimy kontynuować dobre rzeczy, zmienić złe i dodać te oczekiwane. W Gliwicach mieszkańcy muszą się z władzą droczyć o to, co w innych  miastach jest oczywiste.  

Czyli ma rację Janusz Moszyński, pełniący obowiązki prezydenta, w tym, że Gliwicom brakuje gospodarza? 

Kajetan Gornig: Dla nas nie jest nim jedna osoba, a mieszkańcy. Uczestnictwo gliwiczan w decyzjach powinno być dużo szersze, ale odpowiedzialne. Jednoosobowy gospodarz miasta, który jest najmądrzejszy pod słońcem, to nie koncepcja dla nas. Prezydent nie działa w próżni, musi słuchać ludzi i z nimi współpracować, także w sytuacjach konfliktowych czy kryzysowych - to kolejny nasz punkt programowy. 

Jak wygrać wybory prezydenckie w Gliwicach? Macie, panowie, swój sposób? 

Kajetan Gornig: Skupiamy się na tym, by nasze postulaty stały się ważną częścią publicznej debaty. Wychodzimy do ludzi. Nasz program jest dynamiczny, ewoluuje -  to dobrze. 

Po odejściu Frankiewicza do senatu wytworzyła się w Gliwicach bardzo ciekawa sytuacja. Scena polityczna, po wieloletniej hibernacji, ożyła, pojawiły się ruchy, jak wasz, wiele osób myśli o kandydowaniu. Adam Neumann z Koalicji dla Gliwic zapowiada kontynuację dzieła Frankiewicza, ale inni, w tym wy, mówią o potrzebie zmiany. 

Kajetan Gornig: Nie chcemy budować programu na negowaniu. W mieście mamy wiele dobrych rozwiązań.

Tak? A które to?

Dominik Dragon: Dobrze przygotowana baza podatkowa, od której zależy bardzo wiele dziedzin życia. Pod koniec lat 90. robiono w Gliwicach wszystko  dla  utrzymania jak największych wpływów do budżetu z tytułu podatku od nieruchomości. Stąd wielkie otwarcie na hipermarkety, centra handlowe. Te inwestycje zdeterminowały przestrzeń miasta. Można zrozumieć, że przez lata kurczowo trzymano się tego pomysłu, by mieć bezpieczne źródło dochodu. W końcu to miliony złotych. Z drugiej strony już nie możemy się bać  nagłego bankructwa. Musimy zacząć myśleć o tym, jak wydać pieniądze. I to jest właśnie ten wygodny fotel. 

A jeśli nie zostanie pan prezydentem?

Kajetan Gornig: Wie pani, w każdej wersji wygramy. Stworzyliśmy ruch społeczny, który wystartuje w następnych wyborach samorządowych. Za cztery lata wystawimy listy do rady miasta. Mamy energię i dobrze ją spożytkujemy.

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj