- Świetna interpretacja, nic dodać nic ująć, aktorzy doskonale wyczuli moje intencje - mówił o spektaklu „Są dzieci skórzane, są dzieci wełniane” Uri Orlev, izraelski pisarz, autor bajki „Babcia robi na drutach”. Gliwickie przedsięwzięcie jest pierwszą w Polsce próbą wystawienia tego tekstu na scenie teatralnej.
„Są  dzieci skórzane, są dzieci wełniane. Są dzieci skórzane, są dzieci wełniane” -    trzymający się za ręce aktorzy skandowali to zdanie coraz głośniej i z każdym  krokiem poszerzali utworzony krąg. Aż w końcu puścili ręce i rozbiegli się po scenie. Od tego momentu zaczyna się opowieść o dwóch, tylko pozornie takich samych, światach. Główni bohaterowie - tytułowe dzieci skórzane i dzieci wełniane, a także babcie, prowadzą nas do miasta. Od razu rozpoznajemy, którego. Po charakterystycznym ratuszu, fabryce samochodów i znanych kamieniczkach. 

- Kochana, może tu zostaniemy - babcia numer jeden (Brygida Hałata) cieszy się, bo być może właśnie to miejsce okaże się przyjazne i otwarte. - Już zabieram się za robótki. - O, popatrz, mam czajniczek z włóczki, stolik, talerze, a teraz wydziergam nam wnuczka i wnuczkę - babcia numer dwa (Alicja Balicka) cieszy się, że będą miały towarzystwo. Ich świat jest barwny i różnorodny, jednak w opozycji do tego, który zastały, a dzieci z dziureczkami z każdym dniem przekonują się, że ich odrębność nikomu się nie podoba. Różne „instytuty” chcą się ich pozbyć. Dokuczają dzieci skórzane.

Kapitalna scena na plaży pokazuje, ile w nas uprzedzeń i jak często, spotykając Obcego i Innego, kierujemy się stereotypami. Otóż dzieci skórzane  wybrały się  ze swoją skórzaną babcią nad morze.  Dowiadujemy się, że jej wnuki potrafią szpagat i pajacyka. Babcia wełniana także dokonuje prezentacji. - A moje są dobre w... szpagacie i pajacyku - mówi. - O, więc są takie same -  ucieszona babcia skórzana aż podskoczyła.   

Półgodzinny spektakl zaprezentowany w Teatrze Miejskim w Gliwicach  to efekt  warsztatów Program Kreatywnej Adaptacji, przeprowadzonych w Domu Pamięci Żydów Górnośląskich. Ich uczestnikami były dzieci ze świetlic środowiskowych i  uczniowie gliwickich szkół. Intensywne zajęcia z różnych dziedzin sztuki – teatru, filmu, muzyki i plastyki - miały zintegrować grupę. Dzieci i babcie spotkały się po raz pierwszy i, podobnie jak bohaterowie bajki Orleva, wiedziały o sobie niewiele. Swoją edukację zaczynały od zera, ale bardzo ważna była w tym procesie wyobraźnia i otwartość, zarówno ze strony prowadzących, jak i uczestników.  Liczył się każdy pomysł, choć bywało, że powstawał w sporach i kłótniach.

-  Pracowaliśmy metodą improwizowaną. W projekt zaangażowani  byli  zawodowi artyści – kompozytor i multiinstrumentalista Patryk Zakrocki, animatorka i artystka wizualna Alicja Jodko (założycielka Dziecięcej Wytwórni Filmowej, pionierskiego, autorskiego warsztatu animacji dla dzieci) oraz Katarzyna Goczoł, scenografka, stypendystka ministra kultury - mówią Karolina Jakoweńko i Iza Grauman, autorki Programu Kreatywnej Adaptacji.  Z małymi aktorami i aktorkami intensywnie pracowały podczas trwania warsztatów i na próbach reżyserki   Zuzanna Bojda i Justyna Oleksy. Pierwsza stworzyła dramaturgię i opracowała scenariusz adaptacji, druga - rozkręciła dzieci w ruchu scenicznym i pokazała co to metoda improwizacji, ucząc jej krok po kroku.    
Dzieci same wykonały scenografię (ach, te  wiszące nad sceną kartonowo- włóczkowe rowery, piłki, okienne ramy), kostiumy (wspaniałe, „odlotowe”, babcine suknie, torebki i czepki, dziecięce spódniczki i krótkie spodenki z szarego papieru), wymyśliły ruch sceniczny, zaproponowały muzykę. Integralną częścią spektaklu była również uliczna sonda i animacja - wymyślone oraz przeprowadzone przez dzieci. Na sondę, z kartonową kamerą, wyruszyło dwoje bohaterów. Pytali przypadkowo spotkanych przechodniów, czy dzieci wełniane mogłyby zamieszkać w mieście i czy przyjęliby je w swoich domach. Większość odpowiadała twierdząco, choć jedna z uczestniczek sondy była sceptyczna, mówiąc, że nie wiadomo, jak w rzeczywistości  odniosłaby się  do takiego pomysłu lokalna społeczność i czy  faktycznie zgotowała  w domach tak entuzjastyczne przyjęcia, jak deklarowano podczas krótkiej ulicznej rozmowy.                

- Treść bajki „Babcia robi na drutach” to poruszająca historia o  niezrozumieniu „wełnianych” dzieci przez ich „skórzanych” rówieśników oraz dorosłych w małym miasteczku, jakich na świecie tysiące. Babcia stwarza świat z włóczki, a jej wełniani wnukowie w homogenicznym społeczeństwie wyróżniają się. I dlatego słowa wypowiedziane przez nią: „są dzieci skórzane, są dzieci wełniane”, broniące odmienności, pełne szacunku wobec tego, co inne, stały się mottem muzealnego projektu. Ta piękna opowieść o „innych”, którzy nie przystają do otoczenia, niesie ponadczasowy, uniwersalny przekaz skierowany przeciwko dyskryminacji i wykluczeniu - dodają Jakoweńko i Grauman.

Oryginalna bajka nie kończy się dobrze: babcia,  po raz kolejny,  musi uciekać z miasteczka i spruć ukochane wnuki. Gliwicka adaptacja  ma szczęśliwy finał: dzieci sceniczne (skórzane i wełniane) bawią się wspólnie z dziećmi z widowni.
 
Małgorzata Lichecka


W spektaklu wystąpili: Alicja Balicka, Brygida Hałata (babcie), Łukasz Bednarek, Agnieszka Kochańczyk, Sofia Mironowicz, Zuzanna Paluch, Karolina Pilska, Andrzej Pilski, Filip Pilski, Emilia Prystapczuk, Pola Stępniewicz.     

 
Uri Orlev (Jerzy Orłowski) to izraelski prozaik, autor książek dla dzieci i tłumacz. Urodził się w Warszawie w 1931 roku. Podczas II wojny światowej został przesiedlony wraz z rodziną do getta warszawskiego. Po stracie matki, wraz z bratem, wywieziony do obozu w Bergen-Belsen, gdzie spędził prawie dwa lata. Po zakończeniu wojny wyemigrował do Palestyny. W 1962 przeprowadził się do Jerozolimy, gdzie mieszka do dziś.

Jako pisarz zadebiutował w 1956 roku. Jest autorem ponad trzydziestu książek, które przetłumaczono na 38 języków. Książka „Babcia robi na drutach” napisana została w 1980 roku, była przetłumaczona na wiele języków, w tym polski w 2009. Uri Orlev jest m.in. laureatem Nagrody im. Janusza Korczaka oraz Nagrody im. Hansa Christiana Andersena.

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj