Przez sądowy bałagan, pomyłkę sekretarki i ośli upór komornika mieszkaniec Smolnicy spłacał dług nieżyjącego imiennika z Rybnika. 

Trzy dni przed Wigilią Bożego Narodzenia A. D. 2014 małżeństwo Dudów (zbieżność nazwisk przypadkowa) jechało samochodem. Jazda była na rezerwie, para musiała zatankować. Pani Dudzina wysiadła przy bankomacie, ale pieniędzy wypłacić nie mogła. Wcisnęła opcję „sprawdź stan konta”. Stan: 5 złotych. A miało być około 650. Mąż dopiero rentę dostał. Jeszcze nie zdążyli jej wydać. Pierwsza reakcja: panika. Ciśnienie poszło w górę. Najgorsze, że dzień był wolny (sobota) i nie dało się od razu pójść do banku, by sprawę wyjaśnić. Tymczasem pieniądze potrzebne „na już”. Co robić. W lombardzie zastawili złoto. 

Macie komornika i coś musicie z tym zrobić 
Po niedzieli od razu wizyta w banku. „Dlaczego nie mamy pieniędzy”, padło pytanie zasadnicze. „Bo macie komornika”. Ot, po prostu.
Pani w bankowym okienku powiedziała Dudom, że bank nie ma obowiązku informować swoich klientów o komorniczym zajęciu konta. Dodała jednak, że, fakt faktem, coś tu się nie zgadza. Mianowicie adres. Podała więc imię i nazwisko komornika, by „państwo sami sobie z nim wszystko załatwili i uzgodnili”. 

Komornik wykonywał swoje obowiązki przy sądzie w Tarnowskich Górach. Duda zadzwonił do niego z pytaniem, dlaczego zajął jego konto. Przecież długów żadnych, żadnych zaległości nie ma. A teraz nie ma jeszcze pieniędzy. I to przed świętami. Bożym Narodzeniem. 
Komornik poprosił, by „szanowny pan” chwilkę poczekał. Pogrzebał w swoich dokumentach, by po chwili stwierdzić: faktycznie, adres się nie zgadza. Ale to jeszcze niczego nie dowodzi i niczego nie załatwia. Bo tak naprawdę komornika nie adres interesuje, tylko pesel. Co do adresu: może Duda mieszkać w Warszawie, na przykład, może i w Afryce. Pesel się liczy.

Nie jednemu Dudzie na imię Stanisław 
Chodzi o to, że Dudzie na imię Stanisław. A Stanisławów Dudów jest więcej. Nasz od trzydziestu lat mieszka w Smolnicy przy ulicy Szkolnej, czyli w należącej do powiatu gliwickiego gminie Sośnicowice. Inny Duda Stanisław meldunek ma na przykład w Rybniku przy ulicy Zapłocie. I właśnie ten adres posiadał w swoich dokumentach komornik, taki też podał w banku, gdy zajmował konto. Bo jakoś dziwnym trafem przy nazwisku Stanisława z Rybnika znalazł się pesel Stanisława ze Smolnicy. 

Okazało się, że Duda z Rybnika jest dłużnikiem firmy wywożącej nieczystości. Siedem lat temu nie zapłacił jakiejś drobnej sumy, która przez kilka lat urosła. Rok temu firmie o długu się przypomniało, więc oddała dłużnika do sądu. Sąd Rejonowy w Gliwicach wydał nakaz zapłaty w postępowaniu, jak to się nazywa, upominawczym uproszczonym. A ponieważ dłużnik nie uregulował, sprawa trafiła do komornika. Ten zaś do dzieła wziął się, jak to komornik, ochoczo. Od razu pobiegł do banku i zajął  konto Stanisława Dudy. Tylko nie tego, który faktycznie był dłużnikiem. 

Długi imiennika nieboszczyka 
W grudniu komornik wyczyścił Dudom konto – z ponad 600 złotych zostawił pięć. Dudowie, zawiedzeni także działaniem banku, który tak łatwo odwraca się od swojego klienta, od razu konto zlikwidowali. Po wyjaśnieniu sprawy mylnego peselu małżeństwo sądziło, że państwowy urzędnik da im spokój i zajmie się dłużnikiem prawdziwym. Jak nakazywałyby i rozsądek, i prawo. 

Tymczasem w marcu tego roku smolniczanie otrzymali pismo z ZUS-u. Komornik zajął rentę pana Stanisława. I odtąd, aż do czasu spłacenia należności firmie wywożącej śmieci, pobierać zamierza 30 procent każdego miesiąca.

Dudowie już do komornika nie dzwonili, ale wybrali się do Tarnowskich Gór osobiście. „Ja do pana nic nie mam. Mam coś do pana z Rybnika”, miał wtedy powiedzieć państwowy urzędnik. Ale że pesel jest Dudy ze Smolnicy, więc... dalej będzie ściągał. Chyba że pan Stanisław uda się do sądu i sprawę załatwi. Krótko mówiąc: ma udowodnić, że „on” to nie „tamten”. 

Dudowie zaczęli więc udowadniać swoją niewinność. Od wizyty na ul. Zapłocie w Rybniku. Chcieli porozmawiać z prawdziwym dłużnikiem. Wtedy przeżyli szok kolejny. Okazało się, że Stanisław Duda z Rybnika nie żyje. I to od roku 2007! 

O śmierci jego nie wiedzieli ani komornik, ani sąd, ani poszkodowana firma. A i to jeszcze nie wszystko. Krewni zmarłego twierdzili, że od razu po śmierci przejęli wszystkie jego sprawy i telefonicznie poinformowali żądającą spłaty długu firmę, co zaszło. Widocznie pracownik, który wiadomość odebrał, nie zamieścił jej w papierach. Co nie dziwi w świetle sytuacji, która opisana zostanie niżej.   

Pomyłka, wstrzymać egzekucję! 
W gliwickim sądzie rejonowym Dudowie złożyli pismo o natychmiastowe wstrzymanie egzekucji. W związku z pomyłką. „Rejonówka” przybrała na szczęście twarz życzliwej ludziom pani sędzi, która od razu wzięła się do rzeczy. Napisała więc do ministerstwa sprawiedliwości i otrzymała wykaz wszystkich Stanisławów Dudów, jacy tylko mieszkają w województwie śląskim. No i potwierdziło się: dłużnikiem jest Duda z Rybnika, człowiek zmarły siedem lat temu. 

Wysoki Sąd osądził: pierwsza decyzja jest nieważna. Trzeba natychmiast wstrzymać komorniczą egzekucję. I to nie tylko Dudzie ze Smolnicy, także temu z Rybnika. Bo pierwszy nie ma ze sprawą nic wspólnego, zaś drugi nie chodzi już po tym świecie. Pani sędzia poradziła, aby wyrok ostateczny od razu zawieźć do komornika. Dudowie pojechali. Samego komornika wprawdzie nie zastali, ale pracownicy jego kancelarii sądowe pismo przyjęli do aprobaty, przypieczętowali, podpisali. Tyle.

A komornik z konta mieszkańca Smolnicy pobierał nadal. W kwietniu znów renta pana Stanisława była o 30 procent chudsza. I mało brakowało, a schudłaby także w maju. Ale Dudowie porządnie się wkurzyli i z wyrokiem pojechali do ZUS-u. Zrobili mały raban. Urzędniczka skserowała więc ich wyrok, wykonała kilka niezbędnych telefonów i zadecydowała, że z zakładu ubezpieczeń komornik już pieniędzy nie dostanie. Sam zaś komornik tłumaczył się, że wyrok, z którym przyjechali do niego poszkodowani, nie jest obligatoryjny. Że on musi czekać na jego uprawomocnienie. 

Na szczęście urzędnicy ZUS przerwali tę nić. Państwo Dudowie powoli odzyskują swoje pieniądze i piszą skargi na działalność komorniczą. Żądają także zwrotu kosztów, jakie ponieśli w związku z udowadnianiem swojej niewinności (a to już takie proste nie jest). Poza tym, tak po prawie i sprawiedliwości, należy im się odszkodowanie. Za stres, stracony czas i kłamliwe nazywanie niewinnego człowieka dłużnikiem (żonę pana Stanisława rzeczownik ten, wypisywany w każdym dokumencie, bardzo kole w oczy). Należy się tym bardziej, że Dudowie to już ludzie nie pierwszej młodości, a pan Stanisław choruje na padaczkę. W jego stanie takie nerwy, jakie przeżywa od ponad roku, wskazane nie są.     

Włóczeni po urzędach przez błąd... sekretarki
Pytanie, kto się pomylił i kto za tę pomyłkę powinien zapłacić. Po nice do kłębka – winny jest gliwicki sąd. To stamtąd do komornika poszły papiery z błędnym peselem. Okazało się, że błąd popełniła sekretarka. Imiona i nazwiska były te same, a kobieta najwyraźniej się nie skupiła, wpisała numer pierwszy lepszy. Tak nakręciła spiralę. 

Jak czytamy w wyjaśnieniu prezesa sądu rejonowego, „w wyniku pomyłki pracownika sekretariatu do systemu wprowadzono numer pesel Stanisława Dudy zamieszkałego w Smolnicy i tym numerem opatrzono tytuł egzekucyjny wydany przeciwko pozwanemu Stanisławowi Dudzie zamieszkałemu w Rybniku”.

Odszkodowanie powinien więc zapłacić Dudom Skarb Państwa. – Napisałem nawet w tym celu do prezesa sądu, ale odpowiedział tylko, że bardzo mu przykro – twierdzi smolniczanin. 

Może teraz, kiedy prawo prawo ma znaczyć, a sprawiedliwość – sprawiedliwość, naszemu bohaterowi uda się coś wskórać...   

Marysia Sławańska



wstecz

Komentarze (0) Skomentuj