Osiedle Sikornik, ulica Pelikana. Przy niej kilkadziesiąt domków jednorodzinnych i zmora ich mieszkańców - budowa osiedla wielorodzinnych apartamentowców. Kiedy spadnie deszcz, Pelikana zmienia się w błotnistą maź z mnóstwem zalanych wodą niebezpiecznych dziur. Na dowód mieszkający tu ludzie pokazują zdjęcia. 

- Jazda autem kończy się, w najlepszym wypadku, koniecznością natychmiastowego jego umycia, ale zdarzały się też usterki podwozia - mówią. - Suchą stopą nie sposób przejść, bo brodzi się po kostki w wodzie i błocie. Nasze dzieci do szkoły idą w gumowcach, lawirując między pracującym ciężkim sprzętem budowlanym. Staliśmy się więźniami własnych domów!

Spotkałem się z kilkoma mieszkańcami ulicy. Chętnie opowiadają o uciążliwym sąsiedztwie prowadzonej inwestycji, ale wolą zachować anonimowość. - Teraz takie czasy, że lepiej się nie wychylać. 

Moi rozmówcy mówią, że ulicę Pelikana tak naprawdę zbudowali własnym sumptem. 

- Miasto powiedziało, że sami musimy zrobić dojazd do domów. Mniej więcej cztery lata temu, za własne pieniądze, utwardziliśmy drogę. Przekazaliśmy ją potem w prezencie zarządowi dróg miejskich. Była na tyle solidnie wykonana, że spokojnie można było jeździć osobówkami, a okazjonalny dowóz materiałów na sąsiednie budowy też jej nie zniszczył. 

Jak przekonują gliwiczanie, problemy zaczęły się, gdy w sąsiedztwie wystartowało równolegle kilka inwestycji: budowa apartamentowców i doprowadzenie do nich nitki ciepłowniczej, odwodnienie ulicy Pelikana i rozpoczęcie prac związanych z uzbrajaniem terenu pod obwodnicę Gliwic.

- Był czas, że przez naszą ulicę przejeżdżało dziennie nawet kilkadziesiąt ciężkich samochodów, skutecznie ją rujnując – mówią mieszkańcy. - Wiele z nich zawracało tutaj, tworząc dołki, które po dwóch dniach stawały się wielkimi dziurami. Teraz ruch jest nieco mniejszy, ale problem i dziury pozostały. Jadąc samochodami, musimy je omijać, uważający przy tym, by nie wpaść w błotniste koleiny. Nasze dzieci ze strachem przemykają pomiędzy błotem a ciężkim sprzętem. Do sklepu na osiedlu nie sposób iść, trzeba jechać autem.

Lokatorzy dowodzą, że o swoich problemach informowali zarówno ZDM, jak i urząd miejski. Bez efektów. 

- Totalna ignorancja - twierdzą i pokazują odpowiedź, jaką otrzymali w styczniu br. z wydziału gospodarki nieruchomościami. Czytamy w nim, że miasto niezwłocznie dokonuje napraw w ramach czynności interwencyjnych na pojawiające się zgłoszenia i utrzymuje drogi wewnętrzne (Pelikana nie jest drogą publiczną - red.), jak i ciągi rowerowe oraz piesze w standardzie umożliwiającym bezpieczne korzystanie z infrastruktury. 
 
- Chyba inaczej postrzegamy słowo „bezpieczne”. Zachęcamy, by ktoś z urzędu   przeszedł ul. Pelikana, pchając wózek z dzieckiem - ripostują mieszkańcy.

Według urzędników, Pelikana była naprawiana dwukrotnie. Najpierw w 2017, a ostatnio w połowie ubiegłego roku. Niestety, w niespełna sześć miesięcy nawierzchnia została ponownie zniszczona. 

Urzędnicy wiedzą, dlaczego: "Wszelkie prace naprawcze są efektem krótkotrwałym i nie przynoszą oczekiwanego rezultatu, gdyż na przedmiotowej drodze wewnętrznej występuje ruch sprzętu ciężkiego, obsługującego realizowane na sąsiednich nieruchomościach inwestycje. Zatem do czasu ich zakończenia nadal będzie dochodzić do przyspieszonego zużycia istniejącej nawierzchni, bez względu na częstotliwość dokonywania napraw i uzupełniania kolejnych ubytków. Przedmiotowa nawierzchnia, wykonana z kruszywa łamanego, dostosowana jest do ruchu pojazdów osobowych oraz okazjonalnej eksploatacji przez samochody ciężarowe". 

- Skoro ulica Pelikana dostosowana jest tylko do okazjonalnego ruchu samochodów ciężarowych, to dlaczego urzędnicy pozwalają, by jeździły tędy tabuny ciężarówek? - pytają mieszkańcy. - Czemu nie zaznaczyli tego w pozwoleniu na budowę? Dlaczego wykonawca apartamentowców nie zbudował na swojej działce drogi technicznej i placu manewrowego, tylko rozjeżdża ulicę, którą my zbudowaliśmy?

Moi rozmówcy przekonują, że nie są pieniaczami i gdyby chodziło tylko o wybudowanie jednego domu wielorodzinnego, nie zgłaszaliby pretensji. Ale podobno docelowo ma ich powstać siedemnaście, a być może więcej. - I przez te kilka, kilkanaście lat mamy być więźniami swoich domów? - złoszczą się. 

Andrzej Sługocki

PS Próbowaliśmy skontaktować się z wykonawcą osiedla apartamentowców. Bezskutecznie. 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj