Niedawno na ul. Kłodnickiej między, Dworcową a Zwycięstwa, wprowadzono ograniczenie do 30 km/h. Teraz bezpieczniej tędy przejechać i zostawić tu samochód. Znak postawił zarząd dróg na wniosek mieszkańca. - W ten sposób zarządca koryguje własny błąd, jakim jest niebezpieczna lokalizacja miejsc postojowych  – uważa zainteresowany.     

Parkujące po jednej i drugiej stronie Kłodnickiej samochody zamieniają ją w wąski przesmyk. Przez kilka lat było jednak bezpieczniej. Po groźnych kolizjach z udziałem wielu aut jednocześnie, na wniosek mieszkańców, zmieniono organizację ruchu. Powodem karamboli były samochody parkujące tuż przy wjazdach na parkingi na tyłach Ruin Teatru, które bardzo ograniczały widoczność wyjeżdżającym. Bezpośrednio przed wyjazdami zamontowano dodatkowe słupki, co spowodowało oddalenie samochodów od wjazdów i problemy się skończyły.  

Stare wróciło kilka miesięcy temu, gdy na ulicy pojawiły się nowe, płatne miejsca postojowe. A właściwie, zdaniem użytkowników tamtejszych parkingów, stało się jeszcze groźniej. 

- Stanowiska wchodzą niemal w światło wyjazdów.  Poprzednio miejsca postojowe były od nich bardziej oddalone. Efekt jest taki, że  wzajemnie nie widzą się wyjeżdżający z parkingu i kierujący pojazdami poruszającymi się jezdnią – mówi Marek Berezowski, użytkownik parkingu, a jednocześnie aktywista miejski i były radny.  

Na skutek nowych rozwiązań  pas jezdni stał się tak wąski, że ledwo mieści samochód. Berezowski powołuje się na relację obsługi parkingu, według której w ostatnim czasie nagminnie dochodzi do uszkodzeń lusterek aut. Dodatkowym czynnikiem zwiększającym ryzyko kolizji był brak ograniczenia prędkości.

Wraz z ustanowieniem limitu 30 km na godzinę przejazd docinkiem Dworcowa – Zwycięstwa stał się bardziej bezpieczny. Znak pojawił się z inicjatywy Berezowskiego. 

- Chciałem zapobiec sytuacji sprzed lat. Wtedy sam byłem świadkiem co najmniej dwóch kolizji  z udziałem aż trzech aut naraz, z bardzo poważnymi uszkodzeniami.

Policja i Zarząd Dróg Miejskich w Gliwicach nie od razu były gotowe uznać niebezpieczeństwo. W trwającej ponad miesiąc wymianie korespondencji funkcjonariusze drogówki starają się udowodnić, że nie ma powodu ustawiać dodatkowo znaku, gdy ograniczenie prędkości wymusza już zawężenie pasa jezdni.

- Policja uważa, że kierowcy zawsze dostosowują zachowanie do warunków. A to błąd. Pamiętam, jak kiedyś zimą, w okropnym śniegu, auto bardzo powoli wyjeżdżało z parkingu strzeżonego przy ul. Kłodnickiej i już dłuższy czas było na jezdni, gdy wjechał w nie samochód gnający od Dworcowej. Sprawca tłumaczył, że  mógł jechać „pięćdziesiątką, bo miał do tego prawo. I kogo ukarała policja? Kierowcę wyprowadzającego auto z parkingu – relacjonuje Berezowski.

Policja musiała wziąć pod uwagę ten i inne argumenty, bo zmieniła zdanie i poparła  propozycję mieszkańca w ZDM, jednostce odpowiedzialnej za organizację ruchu w Gliwicach.    

Podniesienie ograniczenia prędkości nie rozwiązuje jednak problemu związanego ze zmianą miejsc do parkowania. Nadal bowiem niebezpieczeństwo stwarza brak widoczności przy wyjeździe z parkingów oraz wąski pas jezdni. W tej sprawie zarządca ruchu jest jednak nieugięty. Potrzeby zmiany nie widzi też policja. 

- W świetle przepisów o ruchu drogowym to kierowca włączający się do ruchu, na przykład wyjeżdżający z parkingu, ma obowiązek zachowania ostrożności. Musi wykonać manewr w sposób niezagrażający innym użytkownikom. Jeżeli więc warunki nie pozwalają mu właściwie ocenić sytuacji, dajmy na to ze względu na samochody zasłaniające widok, powinien odstąpić od manewru lub skorzystać z pomocy osoby trzeciej. Taki pomocnik może „prowadzić” kierowcę  z miejsca, w którym więcej widać – wyjaśnia podinspektor Marek Słomski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach.     

Dla parkujących na placach przy ul. Kłodnickiej opisana sytuacja to codzienność. Dlatego nie mogą się nadziwić obojętności zarządy drogi. -  Niedawno samochód dostawczy tak skutecznie zasłonił jezdnię, że potrzebny  był udział osoby trzeciej. Wyszła na jezdnię i sprawdzała, czy jakieś auto się nie zbliża. Gdyby nie jej pomoc, z parkingu nie dałoby się, z zachowaniem bezpieczeństwa, wyjechać w ogóle - zauważa cierpko Berezowski.

(pik)
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj