Odpłynęli z cenami. Tak mówią o nowym cenniku na gliwickich pływalniach Mewa, Delfin i Olimpijczyk mieszkańcy. Podwyżki są spore, wahają się od dwudziestu kilku do nawet pięciuset procent. Najbardziej uderzają w osoby niepełnosprawne. Do tej pory oni i ich opiekunowie za pierwszą godzinę płacili po złotówce. Teraz wejściówki kosztują 5 zł.   
Prezydent Gliwic wprowadził zarządzenie regulujące nowe ceny na miejskich basenach.        

- Jestem zbulwersowana tym faktem - mówi gliwiczanka, matka niepełnosprawnego dziecka. Systematycznie chodziła z synem na Mewę. - Rehabilitacja w wodzie dawała fantastyczne efekty. Do tej pory za miesiąc płaciliśmy 60 zł, a po podwyżce – 300. Więcej o 500 procent! To dla nas nie do udźwignięcia. Wszyscy wiemy, w jak tragicznej sytuacji znajdują się osoby niepełnosprawne. Urzędnicy kompletnie odpłynęli z tymi cenami!
        
Rzeczywiście, nowy cennik najmocniej uderza właśnie w niepełnosprawnych i ich opiekunów. Ale i inni miłośnicy pływania będą musieli zapłacić więcej. 

O 75 proc. wzrosły ceny biletów dla dzieci od trzech do 16 lat, o 55 proc. droższe są wejściówki dla uczniów i studentów, o 53 proc. dla dorosłych. 

Najmniej, bo o 27 proc., wzrosły ceny dla emerytów i rencistów. Podniesiono również ceny za bilety rodzinne – teraz jest to 25 zł (dwoje dorosłych i maksymalnie troje dzieci do 16. roku życia), wcześniej płacono 20. 
     
Zmiany dotknęły karnetowiczów. Dotychczasowy karnet umożliwiał zniżki od wszystkich cen (również ulgowych) w wysokości 20 proc. na Delfinie i Olimpijczyku oraz 30 na Mewie. Kupując abonament, należało wpłacić 100 zł. Ważny był trzy miesiące. Jeśli nie wykorzystało się środków, w celu aktywowania trzeba było wpłacić kolejne 100 zł. A gdy saldo na rachunku wynosiło powyżej 100 zł, karnet aktywowano bez dodatkowej wpłaty.
    
Obecnie umożliwia on zniżki w wysokości 15 proc., nie sumuje się ze zniżkami wynikającymi z kart Rodzina 3+, Gliwicki Senior 65+ oraz Gliwicki Senior 75+, a minimalne doładowanie wynosi 50 zł. Ważny jest nadal trzy miesiące.
      
- Do 2011 roku prezydent Zygmunt Frankiewicz miał upoważnienie od rady miasta do ustalania opłat za korzystanie z miejskich obiektów oraz urządzeń użyteczności publicznej - przypomina Dominik Dragon, były radny klubu PO. - Ceny oscylowały wtedy dla osoby dorosłej między 9 a 12 zł. Prezydent pozostawał głuchy na wnioski radnych, by te sumy obniżyć, gdyż wpływały na niską frekwencję. Ostatecznie, z inicjatywy mojej i obecnego wojewody, a wówczas radnego kluby PIS Jarosława Wieczorka, rada zdecydowała o odebraniu upoważnienia prezydentowi i sama wprowadziła atrakcyjny cennik. 

- Jeśli wydaliśmy miliony na obiekty i infrastrukturę, to muszą być one dostępna cenowo dla mieszkańców - kontynuuje Dragon. - Frekwencja po obniżkach mocno urosła, czyli posunięcie okazało się być strzałem w dziesiątkę. Obawiam się, że ponowne oddanie  kompetencji do kształtowania cen w ręce prezydenta spowoduje, iż kolejne podwyżki będą nieuniknione i odbędą się, niestety, bez debaty publicznej.

- Opłaty za korzystanie z miejskich basenów krytych w Gliwicach należały do najniższych w okolicy i nie zmieniały się od 2012 roku - tłumaczy prezydenta Iwona Janik, rzecznik prasowy MZUK, który administruje pływalniami. - Niestety, od tego czasu wzrosły koszty utrzymania obiektów, w tym ceny energii elektrycznej czy wywozu odpadów. Cenniki wymagały korekt i dlatego od 1 maja je zmieniono. 

(san)




wstecz

Komentarze (0) Skomentuj