Chcieli tylko kupić wymarzone mieszkania, a od ponad roku przeżywają koszmar, bo zaufali deweloperowi. Grzyb oraz smród zawilgoconych pomieszczeń w nowiutkim „M” to tylko jeden z wielu problemów.

Osiedle Parkowe bardzo dobrze widać z Kozielskiej. Na razie zasiedlony jest tylko jeden budynek, ale inwestor, firma Murapol, docelowo planuje wybudować siedem. Zatem kolejni mieszkańcy mogą znaleźć się w sytuacji, jaka spotkała lokatorów z Kozielskiej 106. 

Klucze w ręku, zaufanie w gruzach 

Umowy deweloperskie i protokół przekazania kluczy – podpisali, pieniądze za mieszkanie przekazali co do grosza (duże kredyty bankowe), fachowcy do remontów byli umówieni. No i najważniejsze – deweloper zapewniał, że akty notarialne wszyscy otrzymają do dwóch tygodni. Tak było w czerwcu 2019 roku. 

– Bardzo cieszyliśmy się, że formalności za nami, został tylko ten akt. Zamówiliśmy już ekipy, budowlańcy czekali na sygnał, kiedy wchodzić. Klucze otrzymaliśmy. Ale coś mnie tknęło, gdy zobaczyłam wbijanie palików geodezyjnych na terenie budowy. To oznaczało, że żadne procedury związane z przygotowaniem aktu notarialnego nawet się nie zaczęły, bo nie wymierzono działek – pani Barbara, jedna z lokatorek, woli pozostać anonimowa, bowiem przez rok walki z Murapolem ma zszargane nerwy.

Sonia Narkiewicz i Damian Jaworski nie chcą być anonimowi, bo ich „doświadczenia” z deweloperem starczyłyby na powieść w odcinkach, z bardzo nieszczęśliwym zakończeniem. 

Bez praw do własnego mieszkania? Dla dewelopera to nie problem 

Obydwoje kupili lokale w pierwszym budynku na osiedlu Parkowym. Jedno w 2018 roku, jeszcze przed powstaniem fundamentów, drugie w maju 2019, bo w przyszłości chcieli je połączyć. W ich umowie deweloperskiej oraz przedwstępnym akcie notarialnym daty docelowego przeniesienia własności Murapol określił odpowiednio na 30 czerwca 2019 i 31 sierpnia 2019 roku. 

Ale radość trwała krótko. Zaraz po dopełnieniu formalności poinformowano wszystkich przyszłych mieszkańców o opóźnieniu – nowy termin wyznaczono na wrzesień 2019. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że to wybieg dewelopera. 

Woda leje się po ścianach, interwencja po trzech dniach

8 sierpnia 2019 r. o godzinie 7.00 Narkiewicz odebrała telefon od ekipy, która pracowała w jej mieszkaniu. Usłyszała, że woda płynie po ścianach. Pojechała na Kozielską, a na miejscu okazało się, że tzw. szacht, przechodzący przez lokal, jest mokry. Pobiegła do kierownika budowy, wezwała także swojego fachowca, by stwierdził, w czym problem. 

– Usterki szukali trzy dni, a przez ten czas padało. Wreszcie dowiedzieliśmy się, że to z dachu. Był nieszczelny i zamiast do rury, woda lała się szachtem z czwartego piętra do garażu, w którym można było brodzić po kostki, zalało także klatki schodowe. Kierownik zapewnił, że problem szybko rozwiążą. Zrobiliśmy zdjęcia i wraz z pismami wysłali do działu reklamacji i administracji ADM Twój Dom w Chorzowie (zajmuje się naszymi mieszkaniami). Także do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Gliwicach, gdyż wydarzyło się to jeszcze przed oficjalnym odbiorem budowy – opowiada Narkiewicz. I dodaje, że chcieli kontroli, bo jeśli po jednym deszczu są takie straty, to „usterek” może być więcej. 

Ale kontroli nie było. PINB, we wrześniu 2019 roku, warunkowo odebrał pierwszy budynek. W protokole brak informacji o dużym zalaniu i jego skutkach, odpadającej farbie, wilgoci i pleśni na klatce schodowej. 

Murapol: reklamację odrzucamy

W sierpniu 2019 r. mieszkanie Narkiewicz i Jaworskiego ucierpiało po zalaniu najbardziej, dlatego złożyli reklamację. Najpierw do działu sprzedaży, ale kiedy panie, które tak ochoczo zachęcały do kupna, zaczęły ich unikać, postanowili napisać do spółki w Bielsku-Białej (tam ma siedzibę Murapol). 

Musieliśmy wstrzymać remont na dwa tygodnie i we własnym zakresie zajęliśmy się osuszaniem. Wynajęliśmy dwa osuszacze budowlane, ściągały 65, 70 litrów wody ze ścian. Przychodziliśmy co trzy, cztery godziny, by ją wylewać. Sami zapłaciliśmy za wynajem i prąd. W tym czasie nikt z działu reklamacji, sprzedaży, żaden kierownik, administracja się z nami nie kontaktowali. Mamy na to oczywiście dowody, chociażby maile, które pozostawały bez odpowiedzi. Gdy już myśleliśmy, że problem został zażegnany i możemy zacząć remont, wilgoć znowu się pojawiała – Narkiewicz wskazuje, że od kiedy napisali reklamację, przerzucano ich od administracji do działu reklamacji, ciągle też zmieniano pracowników, więc swoją sprawę wciąż opisywali od nowa.

– Dodam tylko, że wywiązaliśmy się ze wszystkich wytycznych wskazanych przez Murapol, mimo to naszej reklamacji nie uznano, choć wina leży po stronie dewelopera – mówi Narkiewicz. 
W lutym 2020, pół roku od momentu wysuszenia i wstawienia mebli, trzeba było wszystko demontować. 

– To, co zobaczyłam za szafą, było okropne. I ten smród... Mamy nowe mieszkanie za prawie pół miliona, budynek oddano do użytku we wrześniu 2019 roku, mieszkamy od grudnia 2019, a w czerwcu 2020 mamy na ścianie grzyb – kobieta i jej partner chcieli interweniować u rzecznika praw konsumentów, ale nie mogą bez aktów własności, bo zgodnie z prawem, mieszkanie do nich nie należy. 
Efekt zalania był widoczny nie tylko w nowych mieszkaniach. Na klatkach schodowych pojawiły się wykwity pleśni, a ściany podbiegały wilgocią. Zamiast jednak skuć zawilgocone miejsca, osuszyć je, położyć nowy tynk, dokonano kosmetycznych „napraw”, zamalowując wszystko. Lokatorzy obserwowali to ze zgrozą, robiąc oczywiście dokumentację fotograficzną. 

Nie dostaniesz aktu, bo... warunki atmosferyczne 

– Mieliśmy świadomość, że jeśli zrobimy donos do nadzoru budowlanego, a już mieszkaliśmy przy Kozielskiej i remontowaliśmy mieszkanie, choć tak naprawdę budynek nie był jeszcze formalnie oddany do użytku, opóźnimy procedury. Więc czekaliśmy te dwa miesiące, myśląc, że lada dzień odbierzemy akty notarialne. Jednak w sierpniu 2019 przyszło pismo, a w nim informacja, że ze względu na złe warunki atmosferyczne i trudności na rynku pracy będą opóźnienia i prognozowane akty otrzymamy w listopadzie 2019 roku – pani Barbara do dziś zastanawia się, co mają warunki atmosferyczne do wydania aktu notarialnego. 

Najgorsza inwestycja w moim życiu: kupno mieszkania w Murapolu 

Murapol prowadzi budowy w 15 miastach, w niektórych nawet po trzy, jak w Warszawie, Wrocławiu, Katowicach czy Poznaniu. W kilku, m.in. Toruniu, Wrocławiu czy Bielsku, media rozpisywały się o praktykach dewelopera, w tym przede wszystkim o przeciąganiu w nieskończoność wydawania aktów notarialnych, poważnych usterkach budowlanych, niedostępności placów zabaw czy garaży podziemnych (za które się słono płaci). Lokatorzy zawiązywali komitety protestacyjne, wywieszano banery – na przykład na wrocławskim osiedlu Zielony Zakątek na balkonach zawisły te z hasłem „Najgorsza inwestycja w moim życiu: kupno mieszkania w Murapolu”. Takie sytuacje miały miejsce od 2011 roku i nic nie wskazuje, by się skończyły. 

Lokator bez prawa 

Brak aktu notarialnego to ubezwłasnowolnienie lokatorów: ci, którzy kupowali mieszkania na kredyt, płacą podwyższoną marżę i spłacają odsetki bez kapitału. 

– Do kwietnia 2019 roku musieliśmy zapłacić wszystkie transze, bo w umowach deweloperskich podano konkretne terminy poszczególnych rat, kończących się w kwietniu 2019. Wtedy też miała finiszować budowa, zaś w czerwcu mieliśmy już mieć nasze akty notarialne. Na początku czerwca otrzymaliśmy klucze, chyba tylko po to, by uśpić naszą czujność – mówią lokatorzy z osiedla Parkowego. Założyli nawet grupę na Facebooku, by wymieniać się doświadczeniami w zmaganiach z deweloperem. Tylko że świadomość tego, że coś jest nie tak, zyskuje się po czasie. 

Szereg czynników niezależnych od dewelopera

Małgorzata Gaborek, reprezentująca biuro prasowe Murapol SA, musiała mieć czas na zapoznanie się z sytuacją w Gliwicach, choć na biurkach i w komputerach pracowników firmy jest bogata dokumentacja dotycząca sprawy. 
– Na działalność deweloperską ma wpływ szereg czynników niezależnych od inwestora, które determinują zarówno sam proces realizacji inwestycji, jak i szybkość regulowania kwestii formalno-prawnych, poprzedzających przenoszenie własności lokali na klientów. Obecnie finalizujemy procesy, które bezpośrednio wpływają na termin rozpoczęcia podpisywania aktów przenoszących własność mieszkań w inwestycji w Gliwicach. Przy czym pragniemy podkreślić, że regulowanie tych kwestii zbiegło się w czasie z lock downem i ograniczonymi z tego powodu możliwościami sprawnego oraz terminowego procedowania związanych z nimi formalności – stwierdza Gaborek. 
Pragnie także zapewnić, że intencją firmy jest rozpoczęcie procesu podpisywania aktów przenoszących własność mieszkań tak szybko, jak to tylko możliwe. 

– Mamy nadzieję, że nastąpi to w okresie wakacyjnym. Jednakże – mając na uwadze liczne ograniczenia wpływające na działania podmiotów otoczenia zewnętrznego, na które nie mamy wpływu, w tym działania administracji i banków w czasach Covid-19, skutkujące utrudnieniami proceduralnymi, wydłużeniami w czasie czy ograniczoną możliwością sprawnego w tradycyjnym tego słowa znaczeniu procesowania formalności – jesteśmy zmuszeni prosić naszych klientów o cierpliwość – wylicza przedstawicielka biura prasowego. Twierdzi także, że nieprawdą jest, iż zobowiązano się do dostarczenia aktów przenoszących własność mieszkań w ciągu dwóch tygodni od przekazania lokali klientom. 
– Ani umowa deweloperska, ani protokół odbioru mieszkania nie zawiera zapisów wskazujących na termin przeniesienia własności lokalu na klienta, podobnie jak nasi doradcy nie przekazywali takich informacji ustnie – dodaje. Ani słowa o tym, że procedurę przeciągnięto o rok! 

Jednak z powodu zaniedbań proceduralnych i opieszałości Murapolu mieszkańcy byli narażeni na dodatkowe koszty, związane między innymi z kredytami bankowymi i innymi opłatami. 
– Stanowczo zaprzeczamy, aby po stronie dewelopera leżały jakiekolwiek zaniedbania operacyjne czy proceduralne. Budowa została zakończona w nieodległym terminie od pierwotnie zakładanego, co też było systematycznie komunikowane klientom. W przypadku inwestycji w Gliwicach regulowanie procedur formalno-prawnych wiązało się z przedłużającymi się procesami podziału geodezyjnego terenu, co było niezbędne do wydzielenia własności działki, na której powstał pierwszy budynek inwestycji oraz uzyskania zaświadczeń o samodzielności lokali mieszkalnych. Pragniemy podkreślić, że dodatkowo pierwsza połowa 2020 roku była obarczona negatywnym wpływem Covid-19, rzutującym na tempo procedowania formalności administracyjnych, czego doświadczyliśmy także jako inwestor – tłumaczy Gaborek.

Co do komunikacji z mieszkańcami, Murapol także nie ma sobie nic do zarzucenia 

– Od poniedziałku do soboty do dyspozycji nabywców naszych mieszkań pozostaje trzyosobowy zespół doradców klienta w biurze sprzedaży, usytuowanym bezpośrednio na terenie inwestycji Murapol Osiedle Parkowe. W praktyce oznacza to, że wszyscy zainteresowani, przychodząc osobiście do biura, otrzymują niezbędne informacje. Dla potwierdzenia powyższego przytoczę statystyki z pierwszego półrocza bieżącego roku, w trakcie którego wpłynęło do nas 39 pism oraz 15 maili dotyczących inwestycji w Gliwicach. Na wszystkie udzieliliśmy niezwłocznie odpowiedzi. W naszym przekonaniu i wedle zgromadzonej wiedzy, na pewno obsługa klienta nie zasługuje na takie oceny, generalizowanie i przypisywanie negatywnej tezy. 

Murapol odniósł się także do kwestii usterek budowlanych: – Z praktyki każdego dewelopera, ale też prywatnego inwestora budującego dom, wynika, że po zakończeniu inwestycji, z czasem, mogą pojawić się usterki budowlane, oczywiście niezamierzone i nieintencjonalne, wymagające naprawy i usunięcia. Każdy inwestor potwierdzi, że nie jest możliwe stuprocentowe uniknięcie takich sytuacji. Ważne, by tego typu problemy zgodnie z prawem i procedurami zaadresować, rozpoznać i usunąć. Służy temu zarówno system reklamacji, jak i ochrony prawnej w tym zakresie. Jak każda firma deweloperska, także Grupa Murapol tak postępuje, choć zrozumiałe jest, że nie zawsze bez emocji klientów. Nieprawdą też jest, że zalanych zostało kilkanaście mieszkań. Prostując tę tezę, uprzejmie informujemy, że w wyniku incydentalnego przecieku dachu otrzymaliśmy zgłoszenia dotyczące potrzeb osuszenia czterech lokali, a usuwaniem skutków tego jednorazowego zdarzenia zajmują się nasi podwykonawcy i w każdym przypadku odbywa się to najszybciej, jak to tylko możliwe. Po dokładnym przeanalizowaniu wszystkich zgłoszeń dotyczących tej inwestycji należy stwierdzić, że jest ich niedużo i dotyczą typowych drobnych usterek, jak regulacja stolarki czy zakres elektryki. Niezrozumiałe jest, w jaki sposób doszukuje się winy i działania przez nas na szkodę lokatorów wobec powyższych faktów i wyjaśnień – kończy Gaborek. 

Uniki urzędowe i inne 

Pani Barbara do marca 2020 roku nie dostała odpowiedzi na żadne z pism kierowanych do Murapolu. Przekazywano ją od człowieka do człowieka. Podobnie jak Narkiewicz. Pisały do PINB, PEC, urzędu miejskiego i urzędu wojewódzkiego, wszyscy odpowiadają unikami, nie widząc podstaw do wszczęcia jakichkolwiek procedur. 

– Z chwilą otrzymania kluczy mamy obowiązek ponosić koszty utrzymania lokali i części wspólnych. To wyimek z umowy i jak się go czyta, brzmi zwyczajnie, bo nikt nie przypuszczał, że dadzą nam te klucze rok przed aktami notarialnymi. W umowie jest mnóstwo punktów dotyczących naszych obowiązków i ani jednego, w którym określono by, co się dzieje, gdy zawala deweloper. I to od miesięcy – mówi pani Barbara. 
Jeśli kupujący mieliby akty własności, założyliby wspólnotę, a jej zarząd rozliczałby administrację i pilnował finansów. 

– Teraz – wolna Amerykanka, a chodzi o nasze mieszkania, pieniądze, bankowe kredyty. Nierzetelność dewelopera naraża nas na straty bardzo konkretne, nie mówiąc już o zszarganych nerwach i pieniądzach na prawników, którzy także niewiele mogą – dodają lokatorzy z Kozielskiej. 

Rachunek Murapolowi mogą wystawić dopiero, gdy będą właścicielami. Nie wiadomo, kiedy to nastąpi, bo znowu dowiedzieli się o kolejnym przesunięciu terminów. Tym razem winny wirus. 
 – Chcemy ostrzec ludzi z dwóch kolejnych bloków, które lada moment zostaną oddane do użytku, by nie wierzyli deweloperowi, gdyż znajdą się w takiej samej sytuacji jak my. Może chociaż część uwierzy, bo wiele osób ma to w nosie. Potem obudzą się w innej rzeczywistości i zaczną lamentować – kończą lokatorzy. 

Małgorzata Lichecka

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj