Z profesorem Markiem Gzikiem, nowym przewodniczącym Sejmiku Województwa Śląskiego, wiceprzewodniczącym Platformy Obywatelskiej w Gliwicach rozmawia Małgorzata Lichecka. 

Panie przewodniczący, czy to, co stało się 21 listopada jest faktycznie odzyskaniem sejmiku, lub, jak słyszymy z ust prominentnych polityków PO, odzyskaniem Śląska? 

Dziś mamy realny wpływ na to, co się dzieje na Śląsku. Poszerzyliśmy koalicję o  członków Ruchu Samorządowego Tak! Dla Polski. Cztery lata temu mieliśmy większość, by utworzyć zarząd i wziąć odpowiedzialność za rozwój regionu, teraz wiemy, jak to się potoczyło: Kałuża zdradził, a PiS przejął pełną kontrolę nad sejmikiem - miał swojego przewodniczącego i cały zarząd. Zatem to, co wydarzyło się  21 listopada jest tak naprawdę powrotem do demokracji na Śląsku, aczkolwiek w innej konstelacji.

Bardzo innej panie przewodniczący. 

No tak. Poza Koalicją Obywatelską, Lewicą, PSL  do opozycji wchodzi grupa radnych, wcześniej będących w PiS, dziś w RS Tak! Dla Polski będąca dla nas partnerem do współpracy.

Czy można ufać marszałkowi Jakubowi Chełstowskiemu? 

Mamy za sobą cztery lata trudnych relacji z marszałkiem. Nie mieliśmy wpływu na to, co dzieje się w urzędzie marszałkowskim, w sejmiku. Odejście Chełstowskiego z PiS otwiera nowy rozdział, ale nie kończy starych problemów, za które odpowiedzialna jest poprzednia ekipa. Jesteśmy zdeterminowani, by wyjaśnić nieprawidłowości w instytucjach podległych marszałkowi, takich jak Fundusz Górnośląski. Dziś domaga się tego sam marszałek Chełstowski, podając to jako jeden z powodów odejścia z PiS. Zaufanie możemy budować m.in. podczas naprawiania tego, co zostało zepsute i tworzenia nowych projektów.

Czy Chełstowski musiał zostać? Koalicja nie mogła zgarnąć całej władzy? Poza tym na ważnym, kluczowym stanowisku w regionie zostaje człowiek, który od niedawna mówi „tak” dla samorządności czy nawet demokracji. 

Też mamy duże wątpliwości i nie jest tak, że wchodzimy we współpracę z entuzjazmem, jednak  mamy zdrowe spojrzenie na pewne kwestie. Jeżeli chcemy realizować dobre projekty i brać odpowiedzialność za województwo śląskie, szczególnie w nowej unijnej perspektywie, trzeba współpracować. Jakub Chełstowski przez cztery lata wpisywał się w politykę PiS. Jednak przez ostatnie miesiące w kuluarach mocno wybrzmiewała jego krytyka wobec rządzących, opowiadał się za koniecznością uruchomienia pieniędzy unijnych tak ważnych dla naszego regionu. Z marszałkiem to nie jest małżeństwo z miłości, ale z rozsądku.  

W instytucjach marszałkowskich zarządzanych przez ludzi PiS jest dziś gorąco. Czy będą czystki? 

To może tak: cztery lata temu wielu merytorycznych, znakomitych ludzi zostało bezwzględnie usuniętych ze swoich stanowisk w zasadzie tylko dlatego, że nie byli związani z PiS. Do pracy przyszło wielu miernych, biernych ale wiernych PiS-owi. Na pewno zostać powinni fachowcy, a odejść nieudacznicy.
 

Znajomi królika?

PiS w ten sposób prowadzi politykę. Zarówno z spółkach skarbu państwa, w regionach gdzie PiS rządzi, tak też było na Śląsku.       
 

Czy KO ich zostawi, czy wprowadzi swoich ludzi? 

Osoby merytoryczne, będące wartością dodaną, osoby zaangażowane i potrzebne nie powinny czuć się zagrożone. Ale nie chciałbym rozgrzewać tego tematu. Mamy w regionie bardzo wielu uczciwie pracujących ludzi i chcę uspokoić ich wszystkich: naszym celem nie jest odgrywanie się na PiS, chcemy wrócić do dobrego rządzenia. Przyjrzymy się oczywiście pracy spółek, instytucji, jak wygląda stan zatrudnienia w stosunku do potrzeb. Borykamy się z kryzysami, a za czasów PiS helikopter sypał pieniędzmi i kupował wielu ludzi. Tak się tworzyła swego rodzaju pajęczyna.  

Czyli nie będzie obsadzania z klucza partyjnego? Takiej nowej pajęczyny, że użyję pana sformułowania. 

Wiem, że to budzi emocje i szalenie ludzi interesuje, ale my na tematy obsady stanowisk w ogóle dziś nie rozmawiamy. Rozmawiamy o programie, konieczne jest też uchwalenie budżetu, chcemy dyskutować z radnymi PiS, i to jest moja rola, o komisjach sejmikowych, które dotąd były pod ich kontrolą. Myślimy też o bardzo ważnej rzeczy – bilansie otwarcia,  bo nie będziemy brać na siebie odpowiedzialności za to co działo się w spółkach, instytucjach przez ostatnie cztery lata. 
 

Czy zmiany w sejmiku odblokowały w Gliwicach lokalną PO? Rada gliwickiego PO upoważniła bowiem Pawła Kobylińskiego – przewodniczącego gliwickiej PO i dwójkę wiceprzewodniczących –  Katarzynę Kuczyńską – Budkę i pana, do rozmów koalicyjnych związanych z wyborami samorządowymi w 2024 roku. Jakich to koalicjantów z Gliwic PO będzie namawiać do współpracy? Koalicję dla Gliwic Zygmunta Frankiewicza a może drugie koło PO, gdzie rządzi Ewa Weber.  

Statut Platformy jest jasny – władzami PO w mieście, w którym jest więcej niż jedno koło (w Gliwicach są dwa), są: przewodniczący, zarząd i rada powiatu. To na tym poziomie, a nie w kołach, będą zapadały decyzje, kto będzie kandydował na prezydenta i do rady miasta. Zarząd powiatu Platformy to kilkanaście osób. Paweł Kobyliński jest przewodniczącym, Katarzyna Kuczyńska-Budka i ja –wiceprzewodniczącymi. Rada powiatu to jeszcze szersze grono, które ostatecznie zatwierdza listy wyborcze i kandydata na prezydenta. Ale żeby to wszystko przygotować, rada upoważniła nas do prowadzenia rozmów koalicyjnych i zawarcia konkretnych porozumień wyborczych. Zatem w imieniu gliwickiej Platformy rozmawiamy z innymi partiami, organizacjami społecznymi, grupami nieformalnymi i aktywistami miejskimi o koalicjach, wspólnym programie i kandydacie na prezydenta, który najlepiej by ten program realizował. 

Z kim będziecie rozmawiać? Z Energią dla Gliwic Kajetana Gorniga? Z aktywistami na przykład z grupy My Gliwice? Choć  już raz PO aktywistów na listy zapraszała – w 2018 roku, po czym  ich wycięto – to  była dość głośna sprawa, o której pisaliśmy.   

Nie wykluczamy żadnego z potencjalnych partnerów. Sytuacja z ostatnich wyborów nie może się powtórzyć, bo nowe struktury PO w Gliwicach stawiają na merytoryczną współpracę, a nie na działania w kontrze do regionu. Polityka to gra zespołowa. W tak dużej partii jak PO musimy brać pod uwagę nie tylko perspektywę miasta, ale także regionu i kraju. Ważne jest też – i bardzo cenne -  że jeden z liderów PO, wiceprzewodniczący PO i szef klubu parlamentarnego Borys Budka to gliwiczanin. Zna zatem doskonale warunki, w jakich pracujemy. A że zawsze stawia na dialog i współpracę, gdy tylko to możliwe – wspiera nas w ważnych projektach, m.in. w przygotowaniu wyborów samorządowych. Paweł Kobyliński jest przewodniczącym gliwickich struktur, aktywnie działającym w Gliwicach, Katarzyna Kuczyńska-Budka, szefowa koła Aktywnych PO i radna, jest bardzo zaangażowana  w gliwickie sprawy, dyskutuje z wieloma środowiskami. Tak jak mówiłem, rozmawiamy z ruchami społecznymi, stowarzyszeniami i partiami politycznymi. Z każdym, komu zależy na dobrym zarządzaniu Gliwicami.

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj