W wypadku, do jakiego doszło wczoraj na skrzyżowaniu ulic Wrocławskiej, Konarskiego, Częstochowskiej i Kłodnickiej, zginął 37-letni motocyklista. Świadkowie twierdzą, że suzuki pędziło, nie zważając na to, co dzieje się na drodze. 
Do wypadku doszło przed godziną 15.00. Motocykl jadący Wrocławską uderzył w lewy bok volkswagena, którym kierował 60-letni zabrzanin. Auto wyjeżdżało z podporządkowanej ulicy Konarskiego. 37-letni motocyklista zmarł na miejscu w wyniku odniesionych obrażeń. Takie są wstępne ustalenia śledczych. Badane są teraz dokładne okoliczności i przyczyny tragedii.

Nam udało się jednak porozmawiać z bezpośrednimi świadkami zdarzenia. Z ich relacji wynika, że motocyklista bardzo szybko jechał ulicą Wrocławską, nie zważając na to, że samochody zatrzymały się przed oznakowanym przejściem, by przepuścić pieszego. 

Pieszy znajdował się na pasach przy Wrocławskiej, tuż przed skrzyżowaniem Wrocławska-Konarskiego-Częstochowska-Kłodnicka. Gdy ruch został przez niego wstrzymany, moment ten zamierzał wykorzystać kierowca volkswagena, jadący z Konarskiego w Kłodnicką. Przed pasami, wraz w innymi pojazdami, nie zatrzymał się jednak motocykl - tak twierdzą świadkowie. 

- Motocyklista po prostu gnał. Omal nie staranował tego pana, który przechodził na pasach - mówi jedna z kobiet, które wypadek widziały. Dodaje, że mężczyzna odskoczył w ostatnim momencie. 
Jak było dokładnie, ustala policja. 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj