36-latka wjechała w drzewo. Przewoziła czworo dzieci – bez fotelików, jedno bez zapiętych pasów bezpieczeństwa, siedzące na kolanach brata. Dziewczynka doznała poważnych obrażeń – reanimowano ją ponad godzinę.
Do poważnego wypadku doszło w czwartek, 6 sierpnia przed godziną 16.00 w Pyskowicach na ulicy Nad Kanałem. Osobowy citroen, kierowany przez 36-latkę, zjechał z drogi i uderzył w drzewo. 

W tym czasie 20-letnia gliwiczanka Małgorzata wracała z ośrodka nad Dzierżnem, gdzie pracuje. Za zakrętem zobaczyła zbiorowisko ludzi, od razu domyśliła się, że wydarzyło się coś złego. Zatrzymała samochód i pobiegła na miejsce zdarzenia, gdzie zauważyła nieprzytomną małą dziewczynkę oraz jej zrozpaczoną matkę. Dziecko nie oddychało. Natychmiast przystąpiła więc do reanimacji, którą kontynuowała do przyjazdu policji. 

– Jestem ratownikiem wodnym, więc znam zasady udzielania pierwszej pomocy – mówi Małgorzata. – Pracowałam już na gliwickich basenach, ale przyznaję, pierwszy raz reanimowałam. Był stres, lecz pomogła zdobyta na szkoleniach wiedza i chyba też adrenalina. 

Gdy na miejscu wypadku pojawili się policjanci z pyskowickiego komisariatu, przejęli reanimację. Potem prowadzili ją jeszcze, w sumie ponad godzinę, strażacy i ratownicy medyczni. W końcu udało się ustabilizować funkcje życiowe dziecka. 2,5-latka trafiła do szpitala z poważnymi obrażeniami, których doznała po uderzeniu czołowym. 

W czasie akcji policjantów, strażaków i ratowników 20-latka zajmowała się matką dziewczynki – odciągnęła ją na bok i próbowała uspokoić. 

– Nie było to łatwe, ale wiedziałam, że trzeba zrobić miejsce służbom, umożliwić im działanie – mówi. A jej postawę chwali młodszy aspirant Krzysztof Pochwatka z biura prasowego gliwickiej policji: – Tej młodej kobiecie należą się podziękowania. Zachowała się bardzo profesjonalnie. 

Jak się okazało, poszkodowana dziewczynka nie tylko nie była zapięta podczas jazdy pasami bezpieczeństwa. Siedziała dodatkowo na przednim fotelu pasażera, na kolanach ośmioletniego brata. 

W pojeździe podróżowało jeszcze dwoje dzieci w wieku dziewięciu i jedenastu lat. Jedno z nich nie było dzieckiem prowadzącej auto kobiety. 

– 36-letnia mieszkanka Gliwic jechała z ośrodka nad Dzierżnem w kierunku drogi krajowej nr 40. W pewnym momencie obróciła się do dzieci przewożonych z tyłu i w tym czasie, bezwiednie, skręciła kierownicą, w skutek czego zjechała z jezdni i uderzyła w przydrożne drzewo. Wszystkie dzieci, z wyjątkiem najmłodszej dziewczynki, miały zapięte pasy, jednak żadne z nich nie było przewożone w foteliku – komentuje Pochwatka. 

Na miejscu lądował helikopter pogotowia ratunkowego, który przetransportował 2,5-latkę do szpitala. Jak dowiadujemy się nieoficjalnie, dziecko znajduje się w stanie ciężkim.

– Do szpitala przewieziono również dwóch braci dziewczynki. Po przebadaniu przez lekarzy, jeszcze tego samego, chłopcy wyszli do domu – dodaje młodszy aspirant. 36-latce zatrzymano prawo jazdy. Podczas prowadzenia samochodu kobieta była trzeźwa. Niedługo zostanie przesłuchana przez policję.

– Mamy nadzieję, że ten przykład przypomni użytkownikom dróg, jak ważne jest przewożenie najmłodszych odpowiednio zabezpieczonych, w fotelikach – kończy Pochwatka.

(sława)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj