Na osiedlu Kopernika spróchniałe drzewo przewróciło się na 36-latkę. Gliwiczanka szła 31 sierpnia aleją Witoszka, prowadzącą z ulicy Toszeckiej w kierunku kościoła. Przygnieciona, straciła przytomność. Po pomoc zadzwonili mieszkańcy, świadkowie wypadku. Prosili nas również o interwencję, informując, że takich niebezpieczeństw jest tam więcej.
– Wysłaliśmy na miejsce trzy zastępy, które zastały leżącą na ziemi kobietę. Nie znajdowała się już pod drzewem, zaś samo drzewo było złamane i spróchniałe – relacjonuje kapitan Damian Dudek z Państwowej Straży Pożarnej w Gliwicach. – Udzieliliśmy poszkodowanej pierwszej pomocy i przekazaliśmy ją załodze pogotowia ratunkowego.

Jak dowiedzieliśmy się w szpitalu miejskim nr 4, po przewiezieniu do placówki życiu gliwiczanki nie zagrażało już niebezpieczeństwo. Jakiś czas znajdowała się jednak pod fachową opieką i diagnozowano ją pod kątem poważniejszych urazów. 

– Policjanci dokonali oględzin miejsca zdarzenia i przeprowadzą w sprawie postępowanie, między innymi pod kątem ewentualnego narażenia człowieka na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia – mówił na bieżąco podinspektor Marek Słomski, oficer prasowy KMP Gliwice.

Dochodzenie wszczęte

Dziś wiadomo już, że wszczęto dochodzenie w sprawie uszkodzenia ciała i zbadane zostanie, kto dokładnie, personalnie, odpowiada za dopilnowanie wycinku starych, martwych drzew. Poza tym – czy stan drzew był kontrolowany i jakie czynności podjęto, by zapobiec zagrożeniom.

Z naszych informacji wynika, że o zagrożeniach na osiedlu Kopernika informowany był Miejski Zarząd Usług Komunalnych w Gliwicach, który administruje tym terenem. Bo problem uschniętych drzew przy Witoszka znany jest mieszkańcom osiedla nie od dziś. Jak relacjonują, przy większych wiatrach czy burzach wyschnięte kikuty przewracają się (choć nie zawsze na alejkę), a zarządca terenu przyjeżdża, usuwa wiatrołomy, grabi liście i na tym się kończy. Mieszkańcy w sprawie zagrożenia interweniowali więc w MZUK. Aleja jest bowiem bardzo popularnym deptakiem, którym każdego dnia odbywają się przemarsze gliwiczan. Tu spacerują, tędy idą do pracy, kościoła, tu wreszcie na rowerach czy rolkach jeżdżą dzieci. Mało tego, przy alejce stoją ławki (w ramach budżetu obywatelskiego), a drzewo przewróciło się dwa metry od jednej z nich. A ponieważ takich kikutów przy Witoszka jest dużo więcej, mamy ryzyko, że któryś przygniecie osobę wypoczywającą właśnie na ławce.

Informacje już w lutym

Dlatego mieszkańcy alarmowali. Już w lutym tego roku, gdy na alei przewróciło się inne drzewo. Wtedy MZUK odpisał (jesteśmy w posiadaniu tej korespondencji), że na wskazane drzewa, w tym wywrócone, został złożony wniosek o usunięcie do marszałka województwa, bo to on musi podjąć decyzję. Do 15 kwietnia zarząd obiecał zaś jedynie przycięcie drzew, w celu zminimalizowania zagrożenia.
Minęło kilka miesięcy, a kikuty jak stały, tak stoją. Prócz jednego, który właśnie przygniótł kobietę. Na pytanie, kto jest winny opieszałości, ma odpowiedzieć policyjne śledztwo, na wyniki którego czekamy. 
Czekamy również na stanowisko MZUK w tej sprawie – nie uzyskaliśmy go do momentu oddawania do druku tego numeru gazety. Natomiast temat będziemy z pewnością kontynuować, szczególnie że nieoficjalne informacje są takie, iż coś w sprawie jednak się ruszyło. Jak poinformował nas jeden z mieszkańców, z alejki Witoszka widać już około 50 suchych drzew zaznaczonych kolorem – prawdopodobnie przeznaczone są do usunięcia.(sława)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj