Wszystko zaczęło się od tego, że dzielnicowy miał dostarczyć pewnej gliwiczance wezwanie – kobieta była bowiem świadkiem w prowadzonej przez policję sprawie.
Kiedy, podczas obchodu swojego rejonu, dzielnicowy przyszedł do mieszkania, świadek zaprosiła go do środka. Nagle w przedpokoju znalazł się pijany, rozwścieczony mężczyzna, zaczął krzyczeć, żądał by policja i prokuratura zostawiły go w spokoju (chodziło o to, by śledczy zaprzestali prowadzenia sprawy przeciwko niemu). Człowiek ten nie przyjmował żadnych argumentów, groził funkcjonariuszowi śmiercią, wreszcie rzucił się na niego. 

Dzielnicowy obezwładnił napastnika i wezwał radiowóz. Agresor trafił do aresztu policyjnego, skąd, po decyzji sądu, przewieziono go do aresztu śledczego.
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj