Superman z Ligoty. Górnik z Gliwic jednym z najlepszych zawodników w treningu ulicznym

Back lever, front lever, jumping jacks, planche, muscle up, superman... Te obcobrzmiące nazwy to nic innego, jak rodzaje ćwiczeń kalistenicznych, czyli znane nam wszystkim pompki, podciągania, przysiady, brzuszki. No, może w bardziej skomplikowanej formie. Bo nie każdy potrafi zrobić dynamiczną pompkę z wyskokiem, wybijając przy tym nogi i ręce w górę, albo oderwać nogi od ziemi w pozycji pompki i utrzymać je w powietrzu. Trudne?     
więcej

„Ty tego nie wiesz, Fiedler?!” Podróżnik i syn autora książki o Dywizjonie 303 udzielił nam wywiadu podczas pobytu w Pyskowicach

Fiedler. To nazwisko jest powszechnie znane. Bo któż nie słyszał o Arkadym, legendarnym podróżniku i autorze jednej z najpoczytniejszych polskich książek „Dywizjon 303”? W ślady ojca poszli synowie. Również przemierzają najciekawsze zakątki globu oraz piszą książki. 
więcej

Akordy miasta. Wybitny kompozytor Gerard Drozd zamknął w dźwiękach Gliwice

Niewiele miast na świecie w tak spektakularny sposób wchodzi do świata muzyki. Gliwice mają to szczęście. 
więcej

Nie ma granic ta purpura. Malarstwo Marii Bereźnickiej-Przyłęckiej jest jak fala

Kiedy decydowała się na studia, łódzka uczelnia miała dwa wydziały: tkaniny artystycznej i ubioru. Wybrała pierwszy, co zdeterminowało jej dalsze życie. Po studiach przez wiele lat mieszkała i pracowała w Kietrzu, w znanej na całą Polskę fabryce dywanów.
więcej

Kot u psychologa. Jak pracuje zwierzęcy behawiorysta, opowiada Małgorzata Biegańska-Hendryk

W stolicy mieszka kotka o imieniu zainspirowanym plebiscytem, w którym nasza redakcja, wraz z czytelnikami, wybiera kobietę roku ziemi gliwickiej. Plebiscyt nosi nazwę Diana. I Diana to warszawska kotka, znaleziona na trasie Bieruń-Mysłowice przez (co za przypadek!) kocią behawiorystkę z Gliwic. 

Galeria zdjęć

więcej

Miasto oczami Krzysztofa Krzemińskiego, znanego gliwickiego fotografa

Osiedle Sikornik. Tutaj, przy ul. Czajki, mieszkał w młodości. Z sentymentem wspomina szczenięce lata. - Najczęściej można było nas spotkać na małym skwerku, na którym pomiędzy drzewami graliśmy w piłkę, albo na lodach w kawiarni Kos - opowiada. - Zapuszczaliśmy się też nieco dalej. Na poligon w Ostropie, a zimą szaleliśmy na sankach na „wilczych dołach”.
- W swoim życiu mam szczęście do ludzi - mówi. - To oni zarazili mnie tym, co dzisiaj daje mi największą satysfakcję – fotografią, historią, lotnictwem, kulturą. Urodził się 51 lat temu w Gliwicach. Tutaj dorastał, uczył się. Po skończeniu liceum na chwilę wyemigrował do Koszalina. – Potrzebowałem dla siebie chwili oddechu, świeżego spojrzenia na to, co przede mną. 


Galeria zdjęć

więcej