Co zrobić, gdy w górach spotka się niedźwiedzia? Najlepiej iść w przeciwnym kierunku, żartują licealistki. Ale sprawę zachowania człowieka na szlaku traktują poważnie. Dlatego prowadziły warsztaty dla swoich koleżanek i kolegów z gliwickich szkół. Na początku tego roku przeszkoliły w sumie 548 uczniów – licealistów i gimnazjalistów. 

Emilka, Marta, Karolina, Ada i Asia góry kochają. Zdzierają na nich buty z rodzicami, przyjaciółmi, nauczycielami z liceum – tego przy Zimnej Wody, którego są uczennicami w klasie drugiej. 

Największe doświadczenie mają na razie Emilka (zdobywa szczyty głównie z mamą, ale także z harcerską drużyną) oraz Karolina (na szlakach towarzyszą jej mama i wujek). Marta, Ada i Asia pasją zaraziły się zaś w liceum, pewnie dlatego, że geografii uczy tam Aleksandra Staniek. 

Na pomysł projektu, podczas którego dziewczęta prowadziły warsztaty, wpadła właśnie pani Aleksandra. Pewnego dnia zaprosiła na lekcję geografii ambasadorkę Platformy „Zwolnieni z Teorii’, działającej pod patronatem prezydenta RP. 

Platforma powstała, by zachęcić uczniów w całej Polsce do realizowania przeróżnych projektów społecznych. Dzięki nim młodzi ludzie zdobywają doświadczenie i wiedzę praktyczną, tak przydatną później w życiu dorosłym, gdy szuka się już stałej pracy. 

Nasze licealistki to potwierdzają. Zdobyły nową wiedzę i sprawności, jak tworzenie, krok po kroku, projektów, dokumentów, pisanie listów do szkół, urzędów i sponsorów, wreszcie – prowadzenie warsztatów. Mogły, po raz pierwszy, poczuć na własnej skórze, jak to jest być nauczycielem, wykładowcą, stać przed grupą, przekazywać swoją wiedzę, próbować zainteresować słuchaczy. 

(Nie)Bezpieczni w górach
Na pomysł projektu, i to właśnie o górach, wpadła więc pani Ola z geografii. A pięć jej uczennic zarejestrowało się na Platformie, wymyśliło nazwę i plan. Wreszcie przeprowadziło zajęcia wśród innych uczniów. Teraz dziewczęta zostaną za swoją pracę wynagrodzone – pod koniec kwietnia jadą do Warszawy, by odebrać międzynarodowe certyfikaty z zarządzania projektami. 

Projekt nazwano „(Nie) Bezpieczni w górach”. Idea wzięła się z obserwacji lekkomyślnych zachowań turystów. Chodzi chociażby o lekceważenie komunikatów o zagrożeniach, wychodzenie na szlak bez odpowiedniego sprzętu czy stroju (nadal nierzadkim widokiem są panie w szpilkach lub klapkach!), niezwracanie uwagi na pogodę, porę dnia. Poza tym wiele osób nie ma pojęcia, jak zachować się podczas burzy czy spotkania z dzikim zwierzęciem. Ta nieodpowiedzialność naraża ich zdrowie i życie oraz zaburza pracę GOPR czy TOPR. 

- Ludzie ignorują góry – twierdzą licealistki. - Wielu z nich wchodzi na szczyty tylko dla zabawy. Idą na przykład z piwem w ręku i robią sobie zdjęcia na Giewoncie, żeby wrzucić je potem na swój profil w internecie.  

Uczennice I LO postanowiły problemowi zaradzić. Warsztaty, jakie przeprowadziły w gliwickich liceach i gimnazjach (w sumie odbyły się aż 22), podzieliły na kilka części. Wykorzystały przeróżne rekwizyty, a całość zakończyły rajdem.    

Jak spakować plecak
Pakowaniem zajęła się Emilia Kiełtyka. Do plecaka włożyła: mapę, wodę (półtoralitrową butelkę), termos z gorącą herbatą (to zimą), jedzenie (bo w górach szybko spala się kalorie) i gorzką czekoladę (dodaje energii, uzupełnia magnez). Dalej latarkę – najlepiej czołówkę, by nie zajmować rąk – i zapasowe baterie, kompas, dodatkową parę skarpet (nawet dobre buty mogą przemoknąć), chusteczki, krem z filtrem (w górach słońce grzeje mocniej), apteczkę, ewentualnie kije do nordic walkingu (odciążają przy wejściach i zejściach). 

W plecaku warto też mieć, nawet latem, czapkę i rękawiczki, bowiem pogoda w górach jest bardzo zmienna. Prócz tego chustkę – na wypadek mocnego słońca. A gdy o elementach ubioru mowa, czas przejść do części drugiej. 

Ada i papierowy ludek prezentują, jak się ubrać 
Dziewczyny mówią, że najbardziej utalentowana wśród nich manualnie jest Adrianna Bednarek, dlatego to jej przypadła w udziale część o stroju oraz projekt ulotek, które rozdawano uczniom. 

Ada wpadła na pomysł papierowego ludka, któremu potem zakładała zapinane na rzepy ubrania. W ten sposób młodzi słuchacze zobaczyli, jak ubierać się na górskie wycieczki. 

Najlepiej „na cebulkę”. Wersja zimowa: podkoszulek, bluza lub polar, kurtka, spodnie – najlepiej narciarskie, pod nie rajstopy lub kalesony (wersja dla mężczyzn). Dalej: rękawiczki, czapka, szal, buty – o każdej porze roku wysokie za kostkę i oczywiście wiązane. Latem też „na cebulkę”, obowiązkowo z kurtką przeciwdeszczową. No i wspomniana już chustka, rękawiczki. 

Plastry, bandaże i coś na kleszcze, czyli: co trzeba mieć w apteczce
Już wiemy, że w plecaku musi być apteczka, a co w niej? Tym zajęła się Karolina Grabińska. 

- Ponieważ przemywamy nawet najmniejszą ranę, musimy mieć środek dezynfekujący. Do tego bandaże, plastry, leki przeciwbólowe, coś na alergię, nożyczki i pęsetę na wypadek, gdyby wbił się kleszcz – wylicza Karolina. - Pamiętajmy też, że jeżeli źle się czujemy, rezygnujemy z wędrówki i wracamy do schroniska. GOPR wzywamy wyłącznie w stanie zagrożenia życia. Gdy, przykładowo, boli nas kolano, schodzimy powoli sami lub z pomocą kogoś z grupy. 

Jak zaplanować trasę i co naprawdę oznaczają kolory szlaków
Karolina zna się nie tylko na apteczkach. Wie też doskonale, jaki wybrać szlak i jak zaplanować trasę. 

Szlaki mają kolory. Większość sądzi, że oznaczają one trudność. Tymczasem w kolorach chodzi o przeznaczenie. Szlaki czerwone to główne, idziemy nimi, gdy chcemy jak najszybciej przejść trasę. Niebieskie są dalekobieżne, mogą prowadzić przez wioski, zielone – krajobrazowe, do podziwiania widoków, zwierząt i roślin, a żółte i czarne – krótkie, wejściowe, łącznikowe.

Planując trasę, trzeba znać swoje siły, przecież w górach zawsze idzie się trudniej, wolniej. Na mapach czy drogowskazach są wprawdzie podane godziny przejścia, lecz tylko przybliżone. Wszystko zależy od kondycji turysty, od tego, jak często będzie się zatrzymywał, by odpocząć, zjeść lub… zrobić zdjęcia. 

- Trzeba więc do takiej trasy dodać półtorej, a nawet dwie godziny – twierdzi Karolina.

Na szlaku zawsze myślimy o innych i nie traktujemy górskiej turystyki jak wyścigów. Jeżeli idzie grupa, silniejsi muszą się zatrzymywać, czekać na resztę, często odwracać i patrzeć, gdzie są ci słabsi. Każdy za każdego jest odpowiedzialny, bez pomocy nie zostawia się nawet obcych. 

Niech twój śmieć wróci z tobą 
Na szlaku obowiązuje górski savoir vivre. I nie chodzi tylko o pomoc innym czy tradycję mówienia obcym „cześć”, „dzień dobry”. Zachowujemy się cicho, nie płoszymy zwierząt, nie śmiecimy. O podstawach dobrego wychowania i grzeczności w górach mówiła młodzieży Marta Jaworska. 

- Jeśli w Tatrzańskim Parku Narodowym nie ma koszy na śmieci, nie oznacza to, że… można śmiecić. Nie ma ich, bo przyciągają zwierzęta. A tych karmić w górach nie wolno! Obowiązkowo zabieramy więc ze sobą woreczki na odpadki – napomina Marta. 

Kto spotyka w górach dzika...
Skoro już o zwierzętach mowa. Sporo o tych żyjących w górach wie Joanna Międzik. Na każdym z warsztatów zajmowała się wstępem, czyli ogólnymi informacjami na temat bezpieczeństwa oraz sytuacji, w których nie powinno się wzywać ratowników. Ale przede wszystkim mówiła właśnie o zwierzętach. Dzięki niej młodzi ludzie wiedzą już, jak zachować się, gdy na szlaku spotkają dzika, wilka czy niedźwiedzia. 

Asia pocieszała: zwierząt na trasie bać się nie trzeba. One nie pchają się same między ludzi. Wystarczy więc, idąc, rozmawiać, tupać, uderzać kijkami, by nie weszły w drogę. A jeśli wejdą, na pewno zobaczymy je lub usłyszymy z daleka – trzeba wówczas spokojnie zawrócić, pójść w innym kierunku, w żadnym wypadku nie uciekać, by zwierzę nie wzięło nas za żer.

Słówko o aplikacji „Ratunek”
Bardziej więc niż spotkanie z dzikami grozi turyście wypadek lub zagubienie. Dlatego, przed wyjściem ze schroniska, warto zapisać ważne numery ratunkowe. Na to zwróciła uwagę Marta. Zapoznała też młodzież z telefoniczną aplikacją „Ratunek”, zawierającą dwa główne przyciski - „woda” i „góry”. Łączą one automatycznie z daną jednostką ratowniczą, która ma dostęp do lokalizacji osób wzywających pomocy. 

- W aplikacji znajduje się także opcja książeczki medycznej, którą można wypełnić informacjami na temat swoich chorób – wspomina Marta. - Co ważne, aplikacja działa bez zasięgu, trzeba jedynie pamiętać, by naładować telefon.

Burze i lawiny 
Niestety, przed lawiną w zasadzie nic nas nie uchroni. Najlepsza rada, a przekazała ją uczniom Marta, to nie wychodzić w góry, gdy występuje zagrożenie – zawsze informują o tym w schronisku.

A gdy lawina ruszy? Można stanąć jak najbardziej z boku, złapać się drzewa, pod śniegiem próbować się odkopać, ruchem tzw. żabki. Ważne też, by stworzyć przestrzeń do oddychania. I… czekać na ratunek.

- Z kolei jako świadkowie zapamiętajmy miejsca, w których zasypano ludzi, sami, w miarę możliwości, ich ratujmy, a potem wskażmy lokalizacje ratownikom – dodaje Marta. 

Dużo większe szanse na ratunek występują podczas burzy. Tu wiele zależy on nas samych. Oczywiście, trudno w górach unikać drzew, przecież są wszędzie, ale można kucnąć, skulić się i odizolować od ziemi, kładąc pod siebie plecak.

- Najpierw jednak z tego plecaka trzeba wyjąć metalowe przedmioty i odrzucić jak najdalej – uczy Emilia.

Podczas burzy absolutnie nie wolno wchodzić do strumieni czy jaskiń (kamienie uderzone piorunem bardzo się nagrzewają) czy trzymać za ręce z innymi turystami. 

- W górach często burzę słychać dużo wcześniej, wówczas najlepiej kierować się w dół. Parasola nie polecam, jest niewygodny. Komórkę można spokojnie mieć włączoną, na wypadek, gdyby trzeba wezwać pomoc – historia o telefonach ściągających pioruny to mit! - mówi Emilia. 

I dodaje, że zawsze trzeba sprawdzać prognozę pogody, pytać o nią w schronisku i najlepiej wyjść na szlak wczesnym rankiem (burze nadciągają głównie popołudniami).  

***

12 marcu grupa złożona z dziewcząt, dwóch nauczycielek oraz wybranych uczniów, którzy wzięli udział w warsztatach, wyjechała na kończący projekt rajd. Przeszła około 20 kilometrów – Stożek i Soszów Wielki w Beskidzie Śląskim. 

A ulubione góry naszych licealistek? „Tatry moje, Tatry”. To Emilka. U Karoliny – Góry Sowie w Sudetach, między innymi ze względu na pozostałości po wojnie, stare bunkry. „Tam zawsze można coś odkryć”. A Marta, Ada i Asia dopiero swoich ulubionych szczytów szukają – znajdą na pewno.  

Wszystkie zgodnie mówią, co góry im dają: pomagają pokonywać własne słabości. I to uczucie, gdy stoi się już na szczycie, a wszystko leży u stóp...

Marysia Sławańska

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj