W pierwszym meczu 2019 roku Piast rozgromił przed własną publicznością Lecha Poznań 4:0. Takiego wyniku nikt się nie spodziewał. Wygrana była jak najbardziej zasłużona. 

Było to najwyższe, jak do tej pory, zwycięstwo gliwiczan w tym sezonie. Łupem bramkowym podzielili się Parzyszek, Felix, Kirkeskov i Valencia.

Piątkowy pojedynek przy Okrzei reklamowano jako starcie dwóch byłych selekcjonerów reprezentacji Polski. Pikanterii dodawał fakt, że Adam Nawałka zmienił na tym stanowisku Waldemara Fornalika. Paradoksalnie to jednak szkoleniowiec Piasta miał więcej atutów, bo pracował w lidze od dłuższego czasu, a Nawałka przejął Kolejorza dopiero w rundzie jesiennej.
    
Po porażce z Cracovią Fornalik wymienił dwóch zawodników. Od początku na murawie zameldowali się Pietrowski i Parzyszek. Ten drugi zastąpił Papadopulosa, pierwszy wskoczył w miejsce poturbowanego w ostatnim meczu Mateusza Maka. 
    
Pierwszy raz kibice ożywili się w ósmej minucie. Rzut wolny wykonywali goście. Jevtić źle jednak zagrał przed pole karne, piłkę przejął Felix i wyprowadził szybką kontrę. Futbolówka powędrowała do Valencii, ten kiepsko podawał do kolegów i akcja zakończyła się na obrońcy gości. Pierwszy strzał, w 15. minucie, oddał Dziczek. Nie było to jednak celne uderzenie. 

Nastąpił moment, gdy Piast przycisnął poznaniaków. W 20. min niewiele brakowało, a niebiesko-czerwoni objęliby prowadzenie. Strzał Felixa zatrzymał się na słupku. Potem inicjatywę przejął Lech i Tiba był bliski zdobycia bramki, na szczęście się pomylił. Chwilę później gliwiczanie wyprowadzili zabójczą kontrę, po której Kończowski dośrodkował w pole karne, wprost na głowę Parzyszka, a ten, precyzyjnym uderzeniem przy słupku, otworzył wynik meczu. Była 31. minuta spotkania. 

Wydawało się, że goście, podrażnieni tym golem, rzucą się do odrabiania strat, ale nic takiego nie nastąpiło. Piast kontrolował wydarzenia i utrzymał korzystny dla siebie wynik do końca pierwszej połowy.
    
Już na początku drugiej Parzyszek stanął przed szansą zdobycia drugiego gola. Niestety, nie trafił w bramkę z 10. metra. Za chwilę po rogu strzelał Sedlar,  wprost w Buricia. To nie był koniec popisów niebiesko-czerwonych. 

Na bramkę gości sunęły kolejne ataki i w 53. minucie zawodnicy Piasta cieszyli się z drugiego gola, zdobytego w niecodziennych okolicznościach. 

W ogromnym zamieszaniu najpierw strzelał Felix, piłka stanęła na linii bramkowej, wybili ją goście, ale po powtórnym uderzeniu Hiszpana Burić już skapitulował. Chwilę później Valencia przymierzył, futbolówka otarła się o zewnętrzną część słupka i wyszła za linię końcową. W 64. min Valencia faulowany był na 17. metrze, na wprost bramki. Kapitalnym uderzeniem w samo okienko popisał się Kirkeskov i było już 3:0. Nokaut, a gospodarze nie zmierzali jeszcze przestać. Konczkowski przerzucił piłkę w poprzek pola karnego, tam Parzyszek zgrał głową do Valencii i najniższy gracz na boisku, także głową, pokonał Buricia. 

Pogrom i wręcz upokorzenie drużyny, która jeszcze przed spotkaniem miała aspirację gry o mistrzostwo Polski. Nakręceni dobrym wynikiem gospodarze dalej atakowali, a goście chyba nie mogli doczekać się końcowego gwizdka, by jak najszybciej schować się w szatni. 

W doliczonym czasie gry, po analizie VAR, sędzia zdecydował się podyktować rzut karny dla Lecha. Plach jednak wybronił strzał Tiby. Skończyło się 4:0 i był to najniższy wymiar kary dla poznaniaków za słabą grę oraz brak pomysłu na mecz.

(gm)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj