Do zakończenia sezonu zasadniczego w koszykarskiej Energa Baset Lidze pozostała jedna kolejka. Po niej osiem pierwszych zespołów grać będzie o mistrzostwo Polski. Pozostałe drużyny, w tym GTK, w niedzielę kończą sezon. Jaki był on dla podopiecznych Pawła Turkiewicza? Obiecujący! Gliwiczanie zrobili progres w stosunku do poprzedniego sezonu. Wtedy zajęli 14. miejsce. W tym uplasują się co najmniej na 12. pozycji. Warto też przypomnieć, że nasi koszykarze dotarli do półfinału rozgrywek Alpe Adria Cup. 
    
W poprzednim tygodniu GTK rozegrało dwa mecze. W środę nasi koszykarze ograli u siebie HydroTruck Radom 80:78 (24:21, 16:18, 23:24, 17:15), a w minioną sobotę przegrali w Warszawie z tamtejszą Legią 67:84 (14:18, 19:19, 20 25, 14:22).    
 
Jeszcze do niedawna GTK i HydroTruck walczyły o utrzymanie. Jako pierwsze ligowy byt zapewniło sobie GTK, wygrywając u siebie ze Spójnią Stargard. Ten sam manewr powtórzyli w następnej kolejce koszykarze z Radomia, kiedy to na własnym parkiecie sensacyjnie ograli Stelmet Eneę BC Zielona Góra. Obu ekipom pozostała jedynie walka o 11. pozycję w tabeli. 

GTK od początku meczu z radomianami ruszyło do ataku.  Kiedy gliwiczanie prowadzili 12:4, trener przyjezdnych, Robert Witka, natychmiast poprosił o czas. Po niej radomianie znacząco poprawili swoją dyspozycję i wyszli nawet na prowadzenie. Końcówka należała do miejscowych, którzy wygrali pierwszą kwartę 24:21.

Po wznowieniu gry GTK odskoczyło na sześć punktów przewagi (27:21).  HydroTruck nie zamierzał się poddawać i w pewnym momencie przegrywał już tylko jednym punktem (30:29). Na szczęście w porę zareagowali gliwiczanie. Miejscowi nie potrafili jednak mocniej odskoczyć i na przerwę schodzili z jednopunktowym prowadzeniem (40:39). 

Po wznowieniu gospodarze, po rzucie zza łuku Kacpra Radwańskiego, prowadzili 45:41. Radomianie mieli w swoich szeregach Williamsa i Lindboma. Ten drugi dołączył do skutecznego podkoszowego HydroTrucka i obaj wyprowadzili swój zespół na prowadzenie (45:49). Gliwiczanie szybko otrząsnęli się z chwilowej niemocy, a dzięki akcji 2+1 Radwańskiego zbliżyli do rywala. Radomianie cały czas utrzymywali jednak minimalne prowadzenie. GTK w końcu dopięło swego, za sprawą Jakuba Dłoniaka. Weteran ligowych parkietów najpierw trafił rzuty wolne, a następnie popisał się akcją 2+1 i doprowadził do remisu (61:61). Po chwili kontrę wykończył Washington i miejscowi wrócili na prowadzenie. Tylko na chwilę, bo dwa rzuty wolne trafił Williams i po 30 min meczu był remis (63:63). 

Początek czwartej kwarty należał do gości. GTK jeszcze raz poderwał Dłoniak, który najpierw przymierzył zza łuku, a następnie dołożył dwa punkty z linii rzutów wolnych. Jego akcje przedzieliło skuteczne zagranie Washingtona i gliwiczanie wrócili na prowadzenie (70:67). HydroTruck zbliżył się po tym, jak kontrę wykończył Artur Mielczarek, ale potem znów dał o sobie znać Washington (73:69). Radomianie, dzięki trafieniom Lindboma oraz dwóm "trójkom" (obie Trottera), odskoczyli na trzy punkty (75:78). Do remisu próbował doprowadzić Riley LaChance, ale spudłował. Na szczęście piłkę zebrał Morgan i skutecznie dobił. Zwycięstwo przyjezdnym próbował zapewnić Trotter, lecz jego kolejny rzut z dystansu okazał się niecelny. Piłka trafiła do Washingtona, który 10 sekund przed końcem regulaminowego czasu oddał celny rzut "o deskę" z dystansu. 
GTK: Washington 26 (3x3), Radwański 10 (1x3), Marek Piechowicz 4, Słupiński 11 (1x3), Morgan 13 - Dłoniak 12 (1x3), Kiwilsza 2, LaChance 2, Robak, Szlachetka  


W sobotę GTK zmierzyło się na wyjeździe z Legią Warszawa. Gliwiczanie nie potrafili znaleźć sposobu na Omara Prewitta. Australijczyk zdobył aż 32 punkty i był ojcem sukcesu warszawian, którzy po zwycięstwie 84:67 zapewnili sobie udział w play off. 

Przed pierwszym gwizdkiem w roli faworyta stawiano Legię. Gospodarze od samego początku pokazywali wysoką determinację i za sprawą Omara Prewitta utrzymywali prowadzenie. Australijczyk zdobył pierwsze osiem punktów dla swojego zespołu, a gliwiczanie nie mieli sposobu, by go zatrzymać. Na szczęście dobrą dyspozycję w ataku prezentował Kacper Radwański i albo wchodził pod kosz, albo trafiał z dystansu (13:12). Po dobrym początku oba zespoły zaczęły popełniać seryjnie błędy i wynik praktycznie stał w miejscu. Po pierwszych 10 min gry stołeczny zespół prowadził 18:14, gdy dwa rzuty wolne wykorzystał Prewitt.

Po wznowieniu gry miejscowym udało się odskoczyć jeszcze bardziej. GTK miało sporo problemów w ataku, w końcu umiejętnie z zasłony skorzystał Desmond Washington, a potem oglądaliśmy kilka dobrych akcji w wykonaniu Mavericka Morgana (25:23). Legia znów złapała oddech po tym, jak z czystej pozycji, zza łuku, przymierzył Mo Soluade. Gliwiczanie mieli jednak w swoich szeregach Rileya LaChance'a. Snajper gości źle zaczął - od dwóch pudeł – a kiedy złapał swój rytm, nie dało się go zatrzymać. Jego dwie "trójki" i sytuacyjny rzut po wbiciu w pole trzech sekund pozwolił podopiecznym Pawła Turkiewicza objąć prowadzenie (30:33). Finisz tej części należał jednak do Legii. Jeszcze raz zza łuku trafił Kowalczyk, potem w jego ślady poszedł Prewitt i warszawianie schodzili na przerwę z zapasem czterech punktów (37:33). 

Od początku drugiej połowy GTK starało się dogonić Legię. Skuteczny pod koszem był Morgan, a swoje akcje z powodzeniem kończył także LaChance (42:39). Kiedy kolejny bieg włączył Prewitt, ponownie okazało się, że goście nie mają pomysłu, jak go zatrzymać. Dwie "trójki" Australijczyka pozwoliły miejscowym odskoczyć na 11 punktów (52:41). Warszawianie, nawet gdy nie trafiali, mieli pod koszem czujnego Keanu Pindera. Drugi z Australijczyków umiejętnie dobijał rzuty kolegów (60:48). W końcowej części tej kwarty dynamiczną akcją z piwotem popisał się Szymon Kiwilsza, a kontrę wykończył Washington (62:53) i gliwiczanie po cichu mogli liczyć na nawiązanie walki z rywalem.

Sytuacja wyglądała jeszcze lepiej po pierwszych minutach ostatniej odsłony. Dwa razy z dystansu przymierzył Jakub Dłoniak (64:58) i było już bardzo ciekawie. Niestety, w tym momencie ponownie dał o sobie znać Prewitt. Skrzydłowy Legii najpierw przymierzył zza łuku, a następnie dołożył dwie skuteczne akcje (71:58). I choć Dłoniak raz jeszcze „ukłuł” zza linii 6,75 m, tym samym po chwili odpowiedział Karolak. "Trójkę" trafił także Filip Matczak, a potem popisał się świetną asystą do Pindera, który ściągnął piłkę z dużej wysokości i efektownie zapakował do kosza (80:63). W końcówce dwie skuteczne akcje przeprowadził jeszcze LaChance'a, lecz to już nie mogło odmienić losów spotkania. Podopieczni Tane Spaseva wygrali 84:67 i zapewnili sobie udział w play off. 

Gliwiczanom pozostało w niedzielę powalczyć o zwycięstwo w ostatniej kolejce z Miastem Szkła Krosno. Początek o godz. 17.45.  

GTK: Washington 4, Radwański 11, Piechowicz 5, Słupiński, Morgan 13 - LaChance 21 (2x3), Dłoniak 8 (2x3), Kiwilsza 5, Mack, Robak 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj